Przejdź do treści
Dziesięć minut niepewności i Legia mistrzem!

Polska Ekstraklasa

Dziesięć minut niepewności i Legia mistrzem!

Legia Warszawa bezbramkowo zremisowała na własnym stadionie z Lechią Gdańsk i postawiła ostatni krok do mistrzostwa. Drużyna Jacka Magiery po zakończeniu swojego meczu przeżywała długie chwile niepewności, oczekując na końcowe rozstrzygnięcie w Białymstoku.



Mecze Legii z Lechią oraz Jagiellonii z Lechem przykuły oczy wszystkich kibiców polskiej ligi, ponieważ takiego wyścigu o tytuł mistrzowski nie było przecież od lat, aby przed ostatnią kolejką aż cztery zespoły miały szansę na wygranie ligi. W najlepszej sytuacji oczywiście byli piłkarze Jacka Magiery, którzy jako jedyni mieli losy tytułu w swoich nogach. Warszawianie musieli po prostu wygrać i nie oglądać się na resztę.

Od pierwszych minut zarysowała się przewaga gości, którzy byli szybsi, agresywniejsi i dłużej utrzymywali się przy piłce. Legia była wycofana i ograniczała się do długich podań w kierunku Miroslava Radovicia oraz Vadisa Odjidji-Ofoe.

Już w pierwszych pięciu minutach lechiści stworzyli dwie niezłe okazje. Najpierw stratę w środku pola zaliczył Ofoe, piłkę przejął Marco Paixao, jednak Portugalczyk zatrzymał się na Michale Pazdanie. Chwilę później lider klasyfikacji strzelców polskiej ekstraklasy uderzył głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Rafała Wolskiego, ale strzał przeszedł obok słupka.

Legia odpowiedziała w 12. minucie. Z lewej strony pola karnego futbolówkę przejął Dominik Nagy, który dograł na bliższy słupek do Guilherme, strzał Brazylijczyka przeszedł 1,5 metra obok słupka bramki Dusana Kuciaka.

Po obiecującym początku tempo spotkania trochę siadło. Lechia nie atakowała już tak wysoko jak przez pierwszy kwadrans, a legioniści również grali nie kwapili się do ataków. W 22. minucie długie podanie w pole karne otrzymał Milos Krasić, ale jego strzał przeszedł nad poprzeczką.

Najgroźniej zrobiło się jednak w 31. minucie. Bardzo niebezpieczną stratę w środku pola zaliczył Ariel Borysiuk, piłka trafiła do Ofoe, który szybko uruchomił Guilherme, Brazylijczyk stanął oko w oko z Kuciakiem, ale górą z tego pojedynku wyszedł bramkarz Lechii, jednak nawet gdyby padł gol, to nie zostałby uznany, ponieważ sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. Dwie minuty później znowu zrobiło się groźnie za sprawą Brazylijczyka, ale tym razem jego strzał z trzynastu metrów prawą nogą przeszedł obok bramki.

W 43. minucie szansę stworzyła sobie Lechia. Błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Pazdan i Hlousek musiał ratować się faulem w bocznej strefie boiska przy linii końcowej. Dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry Wolskiego było jednak za wysokie i nikt nie sięgnął piłki.


W drugą połowę zdecydowanie lepiej weszli legioniści. Już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry kapitalnym podaniem popisał się Dąbrowski, który dograł w pole karne do Ofoe, ale Belg uderzył minimalnie nad poprzeczką. Rozgrywający Legii w 52 minucie miał świetną okazję z rzutu wolnego z 22 metrów, ale uderzył kilkanaście centymetrów obok słupka.

W kolejnych minutach na boisku niewiele się działo, oba zespoły zdawały sobie sprawę, że bezbramkowy remis zadowala jednych i drugich, więc nikt nie rzucał się do huraganowych ataków. Gdańszczanie wiedzieli, że porażka oznacza brak gry w europejskich pucharach, więc nie chcieli się otwierać, a gospodarze też byli świadomi wyniku w Białymstoku i tego, że jeden punkt da im upragniony tytuł.

Na kolejną groźną sytuację przyszło kibicom czekać do 63. minuty. Radović podał w pole karne do Nagy’a, ten minął jednego obrońcę i zagrał wzdłuż bramki, ale żaden z jego partnerów nie przeciął podania.

Sytuacja gdańszczan stała się jeszcze trudniejsza w 68. minucie. Bezmyślny faul w bocznym sektorze popełnił Sławomir Peszko, który bardzo ostro zaatakował Ofoe i reprezentant Polski został ukarany czerwoną kartką.

Serca kibiców Legii zamarły w 72. minucie. Lewą stroną przedarł się Paixao, wpadł w pole karne i oddał strzał na bramkę, ale dobrą interwencją popisał się Arkadiusz Malarz, który złapał piłkę.

W 83. minucie najlepszą do tej pory okazję wypracowali sobie legioniści. Prostopadłym podaniem popisał się Nagy, w polu karnym piłkę otrzymał Guilherme, ale Brazylijczyk trafił prosto w Kuciaka. Minutę później Brazylijczyk dograł na prawe skrzydło do Jędrzejczyka, prawy obrońca ostro dośrodkował w pole karne, ale nieczysto w piłkę trafił Moulin.

Legia atakowała, dłużej utrzymywała się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Gdańszczanom nie zależało na atakowaniu i całą drużyną bronili się przed własnym polem karnym. W 91. minucie groźnie sprzed pola karnego uderzał Guilherme, piłka o kilka centymetrów przeszła obok słupka.

Chwilę później sędzia odgwizdał koniec spotkania, a na trybunach w Warszawie była wielka niepewność i oczekiwanie na wynik z Białegostoku.

Ze stadionu Legii,
Paweł Gołaszewski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024