Drugie z rzędu zwycięstwo Cracovii
W pierwszym z dwóch zaplanowanych na niedzielę meczów 13. kolejki Lotto Ekstraklasy Korona Kielce nie wykorzystała atutu własnego boiska i przegrała z Cracovią (0:1).
Drużyna Michała Probierza wygrała drugi mecz z rzędu (fot. Łukasz Skwiot)
Przed startem sezonu Korona już tradycyjnie była wskazywana jako ten zespół, który będzie musiał walczyć o utrzymanie i po raz kolejny zadała kłam tym wszystkim papierowym przewidywaniom, plasując się po dwunastu kolejkach w górnej połówce tabeli. W o wiele trudniejsze sytuacji znajduje się Cracovia, która przeciwko Górnikowi odniosła dopiero drugie zwycięstwo, pozwalając na nieco spokojniejszy sen trenerowi Michałowi Probierzowi.
Niedzielne spotkanie miało dać odpowiedź na pytanie, czy zespół z Krakowa jest w stanie w końcu ustabilizować formę i wygrać dwa mecze pod rząd, co na pewno poprawiłoby atmosferę w szatni, a wspomnianemu szkoleniowcowi dałoby komfort pracy w następnych tygodniach.
Już pierwsze minuty pokazały, że więcej argumentów czysto sportowych posiadają kielczanie, który chcieli jak najszybciej narzucić przeciwnikowi swoje warunki gry. Przewaga nie miała jednak przełożenia na ilość i jakość okazji bramkowych, a najlepszą zmarnował Jakub Żubrowski.
I kiedy wszystko wskazywało na to, że Korona łapie wiatr w żagle, bramkę strzeliła… Cracovia. Mateusz Wdowiak dograł piłkę z lewego skrzydła do Cabrery, a ten na wślizgu posłał piłkę do siatki.
W 22. minucie sędzia Szymon Marciniak powinien wykazać się dużo większym zdecydowaniem i wyrzucić z boiska Bartosza Rymaniaka. Ten dopuścił się poważnego faulu na Wdowiaku i wydaje się, że czerwona kartka byłaby w tym miejscu jak najbardziej zasłużona.
W pierwszej połowie kolejnych bramek w Kielcach już nie zobaczyliśmy i to piłkarze Cracovii schodzili do szatni z korzystnym rezultatem.
Druga część spotkania rozpoczęła się od mocnego uderzania, a każda z drużyn stworzyła sobie po okazji, które powinni się zakończyć golami. Najpierw bliski zdobycia bramki był Ivan Jukić, który przymierzył sprzed pola karnego, a piłka po jego uderzenie minimalnie przeszła obok słupka. W odpowiedzi strzelał Ołeksij Dytiatjew, który jednak z odległości kilku metrów nie zdołał posłać piłki głową do siatki. Ależ pudło!
Tempo spotkania zostało podkręcone i dlatego akcja przenosiła się to pod jedno, to pod drugie pole karne. Więcej z gry miała jednak Korona, która atakowała odważniej, ale brakowało jej skuteczności i wykończenia pod bramką rywala. Ten mógł z kolei podwyższyć na 2:0 w 70. minucie, kiedy to w polu karnym gospodarzy upadł Wdowiak. Sędzia skorzystał z systemu VAR i podjął słuszną decyzję o tym, by nie dyktować „jedenastki”.
Im bliżej końca, tym coraz większa nerwowość wkradała się w poczynania piłkarzu obu zespołów, ale to Cracovia zaczęła zyskiwać przewagę i przewyższać rywala kulturą gry.
Rezultat nie uległ już ostatecznie zmianie i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć goście z Krakowa, którzy awansowali na dwunaste miejsce w tabeli. Czy drugie z rzędu zwycięstwo to jaskółka lepszych czasów dla drużyny trenera Michała Probierza?
PiłkaNożna.pl