Dobry mecz i remis przy Roosevelta
Podziałem punktów zakończył się pierwszy mecz 16. kolejki PKO Ekstraklasy. Piłkarze Górnika Zabrze i Wisły Płock stworzyli przy Roosevelta znakomite widowisko, które zakończyło się ostatecznie remisem (2:2).
Górnik napierał, ale musiał zadowolić się remisem (fot. Łukasz Skwiot)
Przerwa na mecze reprezentacji narodowych przydarzyła się dla obu zainteresowanych klubów w najlepszym momencie. Górnik czeka na ligowe zwycięstwo od końca sierpnia, a kolejne mecze bez przełamania sprawiły, że atmosfera w klubie zaczęła mocno gęstnieć, natomiast w mediach zaczęły się nawet pojawiać informacje o możliwym zwolnieniu trenera Marcina Brosza.
Jeśli zaś chodzi o Nafciarzy, to ci po serii sześciu kolejnych spotkań, kiedy to odprawiali z kwitkiem kolejnych przeciwników, w dwóch ostatnich udało się im wywalczyć zaledwie punkt. Przerwa i możliwość spokojnego popracowania ze swoimi zawodnikami Radosław Sobolewski przyjął więc z ulgą.
Przed piątkowym meczem podstawowe pytanie brzmiało: Kto zdoła się przełamać? Zawodzący od dłuższego czasu Górnik, czy celująca w miejsce w czołówce Wisła?
Po kilkunastu początkowych minutach, to gospodarzom udało się wyprowadzić cios, którzy rzucił rywala na deski. Piłkę przed polem karnym Wisły przejął Igor Angulo, który zobaczył, że ma trochę miejsca i nie zwlekając długo, zdecydował się na strzał. Hiszpan przymierzył idealnie i futbolówka tuż przy słupku wpadła do siatki.
Radość miejscowych z prowadzenia nie trwała zbyt długo. Kilka minut później Nafciarze wykonali kolejny rzut rożny, po którym przed bramką Górnika znalazł się Ricardinho. Niepilnowany przez nikogo piłkarz dołożył jedynie nogę i z bliska skierował piłkę do siatki. 1:1 po zaledwie kwadransie – to był zwiastun sporych emocji w kolejnych fragmentach spotkania.
Jeszcze przed przerwą gościom udało się pójść za ciosem. Giorgio Merebaszwili otrzymał świetne prostopadłe podanie i po tym jak uniknął pozycji spalonej, znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Gruzin zbyt długo zwlekał i ostatecznie uderzył w Chudego. Jak się jednak okazało, piłkarz Wisły zdołał się jeszcze zebrać do dobitki i strzałem przy słupku trafił do siatki. Sędzia nie był do końca pewny, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, a do akcji wkroczył system VAR. Efekt? Bramka została finalnie uznana.
Po zmianie stron Górnik ruszał odważniej na rywala, jednak to oznaczało, że przy okazji odsłonił nieco swoje tyły. O ile więc inicjatywa należała do gospodarzy, to Wisła była niezwykle groźna przy okazji szybki wypadów i przede wszystkim stałych fragmentów gry.
Zabrzanie dopięli w końcu swego. W 71. minucie gospodarze przeprowadzili szybki atak, a roli głównej po raz kolejny wystąpił Angulo, który po świetnym podaniu z pierwszej piłki od Łukasza Wolsztyńskiego, także uderzył bez przyjęcie i skierował piłkę do siatki. Znakomita akcja Górnika.
Podopieczni Marcina Brosza poczuli krew i już praktycznie do samego końca napierali na rywala. Ten został zamknięty na własnej połowie i naprawdę niewiele brakowało, by stracił trzeciego gola. Górnik miał swoje okazje, w polu karnym Nafciarzy kotłowało się co kilka chwil, jednak brakowało szczęścia i skuteczności.
Najbliżej zadania decydującego ciosu był Mateusz Matras, po którego strzale Wisłę uratował słupek. To była sytuacja, która mogła rozstrzygnąć o tym, że Górnik zdobędzie pierwszy komplet punktów od końca sierpnia.