Przejdź do treści
newspix.pl / 400mm.pl

Euro 2024

Dlaczego Italia nie obroni tytułu?

Z piłkarskich fusów wydobył czystą esencję i zaparzył mistrzostwo w Neapolu. Trzy miesiące później był już selekcjonerem. I teraz na magicznych zdolnościach Luciano Spallettiego dyndają nadzieje Włochów na przyzwoite Euro. Bez niego nie byłoby o czym mówić i o czym marzyć.

Czy uda mu się jeszcze raz zamienić wodę w wino i upić rodaków grą Azzurrich? Obecna sytuacja bardzo przypomina tę sprzed Euro 2016.

Super moce

Na tamten turniej Włosi jechali pod przewodnictwem Antonio Conte. Już trenera sukcesu, który podniósł z kolan kolosa z Turynu, który zastał Juventus drewniany w 2011 roku, a zostawił murowany trzy lata później. Przejął kadrę narodową od Cesare Prandellego, skompromitowanego wynikami na mistrzostwach świata w Brazylii, ale któremu pamiętano świetną postawę na Euro 2012. I dzięki któremu Włosi występowali we Francji w roli wicemistrzów Starego Kontynentu.

9

meczów w roli selekcjonera zaliczył Spalletti. Bilans to: 5 zwycięstw, 3 remisy i 1 porażka

Jednak ze srebrnych medalistów zostały strzępy. Zagubili się na pokręconych ścieżkach Mario Balotelli i Antonio Cassano, zakończyli reprezentacyjne kariery Andrea Pirlo i Claudio Marchisio, zestarzeli się o więcej niż cztery lata Daniele de Rossi, Riccardo Montolivo i Thiago Motta. Ostał się ino w całości żelazny fundament defensywny: Buffon – Barzagli – Bonucci – Chiellini i na nim Conte stawiał kolejne piętra. Że tworzyli je tacy piłkarze, jak Marco Parolo, Emanuele Giaccherini, Stefano Sturaro, Alessandro Florenzi, Graziano Pelle, Eder i Simone Zaza, zakrawa z dzisiejszej perspektywy na jakiś żart. A jednak Włosi wyszli z grupy pokonując Belgię i Szwecję, przegrywając z Irlandią. W 1/8 finału wyeliminowali Hiszpanię, a w walce o półfinał w rzutach karnych okazali się gorsi od Niemców. Wprawdzie zapamiętane i wyśmiane zostały kroczki przy rozbiegu i sam strzał Zazy, ale akurat decydującej jedenastki nie wykorzystał Matteo Darmian.

Zatrzymajmy się przy nim na moment, bo to postać niemal symboliczna dla całego calcio ostatniej dekady. Okresu, w którym zaczęło brakować gwiazd pierwszej wielkości, w którym zdarzyły się częściej niż wcześniej w historii wizerunkowe wpadki (przegrane baraże o awans do dwóch kolejnych finałów mistrzostw świata), ale były też wielkie triumfy i dla ich odniesienia kluczowa była rola żołnierzy takich jak on, i zarazem generałów, których rozkazy wykonywali. Dzięki Conte, Simone Inzaghiemu (w klubie) i Spallettiemu taki Darmian wyglądał ładniej, dostawał supermocy

Użyteczność i pracowitość nad błyskotliwością i talentem z nim kojarzą się najbardziej, ale nie tylko z nim. Z większością. W pojedynkę znaczą mniej niż wszyscy wzięci do kupy. Pod jednym warunkiem – musi to ogarnąć mądra głowa selekcjonera. Conte udało się natchnąć wiarą i energią personalnie przeciętną reprezentację. Te cechy o mały włos nie zawiodły jej do najlepszej czwórki. Co więcej Italia w roli Kopciuszka podobała się, życzyło jej się dłuższego balu.

newspix.pl / 400mm.pl

Zjazd ze szczytu

Natomiast to, co zdarzyło się na ostatnich mistrzostwach Europy trudno logicznie wytłumaczyć. To nie miało i zarazem miało prawo się zdarzyć. Miało, ponieważ poziom europejskich reprezentacji z pierwszej 10-tki rankingu był i jest tak wyrównany, że o być albo nie być w turnieju często decydują niuanse i łut szczęścia i to one zdecydowały o wygraniu Italii z Austrią po dogrywce, Hiszpanią i Anglią po karnych. Także przywilej rozgrywania fazy grupowej na rzymskim Stadio Olimpico scementowały ją i dodał skrzydeł.

10

piłkarzy z obecnej kadry wzięło udział także w Euro 2020

Nie miało, bo jak z bezzębnym atakiem ugryźć złoto? A jednak jakoś dało się zamaskować ten ubytek: dzięki świetnemu Federico Chiesie, rewelacyjnemu do pewnego momentu Leonardo Spinazzoli, lepszemu niż zwykle Lorenzo Insigne. Z przodu zdarzyło się coś, co zdecydowanie przerosło oczekiwania, ale już patrząc niżej Italia nie miała prawa mieć żadnych kompleksów wobec nikogo. W obronie ostatnie tango tańczyli Bonucci z Chiellinim, w pomocy wywijali i rytm nadawali Barella – Jorginho – Verratti. Oczywiście rzucały się w oczy dysproporcje w składzie, ale więcej było w nim mocnych punktów niż słabych. A kiedy słabsi zaczęli równać do lepszych, to Italia zdobyła szczyt. Później nastąpiło ciężkie zejście. Bardziej zjazd. Po finale z Anglią do końca 2021 roku mistrzowie Europy wygrali 2 z siedmiu meczów (z Litwą i Belgią, której nie zależało na 3. miejscu w Lidze Narodów), w roku następnym bilans wyniósł: 5 zwycięstw, 2 remisy i 4 porażki, w tym barażowa z Macedonią Północną. Po czterech meczach w 2023 roku Mancini uciekł.

Po Wembley wyniki Italii przedstawiały stan opłakany: 22 mecze, 9 wygranych, 6 remisów i 7 przegranych. Klęska w eliminacjach mistrzostw świata w Katarze, niepowodzenia w półfinałach Ligi Narodów, przez całe dwa lata ciemny tunel oświetliło tylko 1:0 z Anglią na San Siro.

Zdrajca i mesjasz

13 sierpnia 2023 roku na skrzynkę mailową włoskiej federacji piłkarskiej (FIGC) trafiła wiadomość od selekcjonera przebywającego na wakacjach na wyspie Mykonos. – Podaję się do dymisji z przyczyn osobistych. To był dla mnie zaszczyt – mniej więcej tak brzmiała jej treść upubliczniona przez związek, który w osobie prezydenta Gabriele Graviny zdecydował się spełnić wolę Manciniego. Po ponad pięciu latach na stanowisku powiedział basta. Tylko Vittorio Pozzo i Enzo Bearzot pracowali z kadrą dłużej. Mógł więc poczuć się zmęczony czy wypalony, miał pełne prawo odejść, ale w innym stylu. O ten brak stylu chodziło. Za jego voltą stały petrodolary Arabii Saudyjskiej, czego nikt w sprzedanej ojczyźnie mu nie wybaczył. I nie wybaczy.

Niedawno osiągnął najważniejszy z celów z drużyną złożoną z piłkarzy nieznanych i niedocenianych i po odejściu tych uważanych za liderów. Pokazał, że dzięki uporowi, pracy i przede wszystkim dzięki pięknemu pomysłowi na grę można zajść naprawdę daleko. I to pozwala umieścić go w gronie najlepszych trenerów w Europie.

Po zwolnieniu Francuza Herve’a Renarda, znalazł się pod numerem 1 na liście życzeń Saudyjczyków i dostał 3-letni kontrakt za 40 milionów euro rocznie. Italia płaciła mu 4,5 miliona, w porywach do 5 z bonusami. 18 sierpnia ogłoszono oficjalnie nazwisko jego następcy. Na początku nowej drogi życia pod nogi Spallettiego sypnęło kwiatami. – To świetny wybór, najlepszy z możliwych – zachwalał Arrigo Sacchi. – Niedawno osiągnął najważniejszy z celów z drużyną złożoną z piłkarzy nieznanych i niedocenianych i po odejściu tych uważanych za liderów. Pokazał, że dzięki uporowi, pracy i przede wszystkim dzięki pięknemu pomysłowi na grę można zajść naprawdę daleko. I to pozwala umieścić go w gronie najlepszych trenerów w Europie.

40

milionów euro rocznie i kontrakt na trzy lata – taką propozycję otrzymał Spalletti z saudyjskiej federacji

Udało mu się szczęśliwie dokończyć źle zaczęte przez Manciniego eliminacje ME. Tym samym wskrzesić wiarę kibiców w tę reprezentację. W odróżnieniu od Conte nie odziedziczył dużo po poprzedniku: z pewnych punktów tylko bramkarza. Defensywa wymagała zbudowania na nowo, pomoc – znacznych korekt, a ataku – nadal nie było. Po drodze do mistrzostw w Niemczech pojawiły się kolejne problemy, jak dyskwalifikacje dla Tonalego i Fagiolego, jak kontuzje – Zaniolego, Udogiego, Berardiego, Acerbiego i Scalviniego. Nie załamywał rąk. W ciszy i tajemnicy pracował nad alternatywami. Za to głośno do swoich piłkarzy i całego świata wysyłał pozytywne sygnały. Już w Neapolu pokazał, że kreatywności mu nie brakuje. Tam wymyślił, żeby na znacznikach treningowych piłkarze nosili hasło wzięte z przyśpiewki kibiców: „Będę przy Tobie, a ty nie możesz się poddać”, co podziałało jak natchnienie.

Nie dalej niż Conte

W reprezentacji otoczył się legendami. Z radością zaakceptował w sztabie Buffona, podczas przygotowań zaprosił do ośrodka Gianniego Riverę, Giancarlo Antognoniego, Roberto Baggio, Alessandro del Piero i Francesco Tottiego. Pięć wielkich dziesiątek, których historie i przekazy miały zainspirować reprezentantów. Na treningach występowali z koszulkami „Wszyscy jesteśmy numerem 10”. Podniesienie wartości piłkarzy, pozwolenie im na uwierzenie w to, że są lepsi niż słyszą, że mogą dokonać więcej niż myślą to praca, której poświęcił dużo czasu.

705,5

miliona euro – na taką kwotę skład reprezentacji Włoch wycenia portal Transfermarkt. Italia zajmuje siódme miejsce w zestawieniu

Jak poukłada sprawy boiskowe, naprawdę trudno odgadnąć. Niewiadomych cała masa, zaczynając od podstawowej jedenastki, znajdziemy w niej co najwyżej 6 pewniaków, przechodząc przez system, bo równie dobrze możemy zobaczyć Azzurrich z trójką w tyłach, co w czteroosobowym składzie, a skończywszy na tym, kto będzie strzelał gole. Obaj napastnicy Scamacca i Retegui nie budzą zaufania, bo mają widoczne ograniczenia. Rewelacyjny na Euro 2020 Chiesa nie wydaje się tak mocny. Być może ich obowiązki przejmą pomocnicy na czele z Frattesim i Pellegrinim, być może jak kiedyś w juniorskich mistrzostwach skutecznością błyśnie Dimarco. Co do tego, że Spalletti kimś i czymś nas zaskoczy, nie ma wątpliwości. Jednak fantazją i geniuszem nie ukryje wszystkich wad swojej reprezentacji. Nie ma takiej siły. Sam gola nie strzeli. Dlatego zrobienie każdego kroku dalej niż to zrobił Conte w 2016 roku ocierałoby się o cud. Oby nie było gorzej.

Tomasz Lipiński

guest
0 komentarzy
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 27/2024

Nr 27/2024