Może i starcia derbowe rządzą się swoimi prawami, lecz spotkanie lidera z zespołem zamykającym stawkę zawsze ma wyraźnego, jednoznacznego faworyta. Owa rola nie pomogła jednak Barcelonie w pokonaniu Espanyolu.
Dobry występ Luisa Suareza nie wystarczył Barcelonie do pokonania Espanyolu. (fot. Reuters)
Zdecydowanie największym kłopotem Ernesto Valverde przed potyczką z Papużkami była absencja Marca-Andre ter Stegena. Niemiec ma wymagające operacji problemy z kolanem, które prawdopodobnie wykluczą go z gry na dłuższy okres. Nie jest to dobra informacja dla Blaugrany.
Ta od sezonu 2016/17 wygrała ponad 72% meczów, w których między słupkami stał 27-latek. Bez niego w składzie niniejszy współczynnik spada do marnych 50%.
W starciu z nieporadnie walczącym o byt w elicie Espanyolem długo wyczekiwany debiut ligowy w barwach Dumy Katalonii zaliczyć miał więc Neto. Biorąc pod uwagę dyspozycję rywala – w 18 kolejkach ten uzbierał jedynie trzynaście punktów, a jego ostatni triumf na poziomie La Liga datuje się na 27 października – derby miały być dla brazylijskiego golkipera i jego kolegów spacerkiem. Zamiast tego gospodarze zorganizowali jednak runmageddon.
Po dość niemrawym początku z obu stron, gracze Abelardo uzyskali rzut wolny w bocznej strefie boiska. Do piłki podszedł Marc Roca i zrobił z niej na tyle dobry użytek, że kilka chwil później David Lopez cieszył się z pierwszej w tym sezonie bramki. Znamienne, że więcej problemów sprawiło Hiszpanowi znalezienie piłki, za sprawą której obwieścił oczekiwanie na potomka, aniżeli przechytrzenie defensywy Barcelony.
Ta w pierwszej połowie nie miała zbyt wielu szans na doprowadzenie do wyrównania – najlepsze okazje zmarnowali Messi, który uderzył prosto w bramkarza, a także Suarez, który trafił w słupek – za to drugą rozpoczęła koncertowo. W 50 minucie Jordi Alba zagrał do Urugwajczyka, a ten, niepilnowany przez żadnego z obrońców, pokonał Diego Lopeza. Chwilę później 32-letni napastnik zaliczył natomiast asystę przy golu Arturo Vidala. Owe podanie oznaczało, iż były snajper Liverpoolu brał udział w ostatnich dziesięciu akcjach bramkowych Barcy w La Liga (4 trafienia, 6 asyst).
Kwadrans przed końcem podstawowego czasu gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Frankie de Jong. Holender popełnił dwa faule taktyczne w odstępie niespełna dziesięciu minut. Zdecydowanie utrudniło to Blaugranie obronę wyniku, który ostatecznie zmienił się niedługo przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Matias Vargas znalazł podaniem Wu Leia, a ten pewnie pokonał Neto.
Remis oznacza, iż Blaugrana nie tylko nie ukończyła runmageddonu, ale też roztrwoniła przewagę dwóch oczek nad drugim w stawce Realem Madryt. Espanyol nadal jest ostatni, lecz urwanie punktów odwiecznemu rywalowi z pewnością sprawiło jego piłkarzom i kibicom sporo radości.
sar, PiłkaNożna.pl