Czy Joel Campbell zdobędzie serce Wengera?
Kto był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie po meczu Kostaryka – Urugwaj? Nie, nie chodzi o żadnego z sympatyków kostarykańskiego futbolu. Nie myślę także o kimś, kto przed rzeczonym spotkaniem postawił spore pieniądze na zwycięstwo outsidera. Jestem pewny, że tym, kto najbardziej zacierał ręce był menedżer Arsenalu, Arsene Wenger.
Nowa gwiazda Arsenalu i Premier League?
Typuj mundial z STS. Na najlepszych czekają nagrody! – KLIKNIJ!
Szpieg z Emirates StadiumFrancuz przebywa aktualnie w Brazylii, gdzie jest ekspertem telewizyjnym. To oczywiście tylko jedna strona medalu, ponieważ chyba nikt nie ma wątpliwości, że Wenger przy okazji swoich medialnych zobowiązań, ma także inną misję. Chodzi oczywiście o obserwację piłkarzy, którzy już podczas tego lata mogliby trafić do jego Arsenalu. Można się jedynie domyślać, że Wenger przyleciał do Ameryki Południowej z notesem zapełnionym po brzegi nazwiskami wielkich talentów i potencjalnych Kanonierów. Jak to jednak mówią, najciemniej jest zawsze pod latarnią i dokładnie tak było w przypadku menedżera londyńczyków.
Chodzi oczywiście o reprezentanta Kostaryki
Joela Campbella. Czy Wenger wiedział, że to wielki talent? Nie można mieć chyba co do tego wątpliwości, w końcu sam sprowadzał go do Arsenalu? Czy spodziewał się, że 21-latek praktycznie w pojedynkę rozmontuje defensywę Urugwaju i doprowadzi do rozpaczy
Oscara Tabareza oraz
Luisa Suareza? Wątpliwe. Taki właśnie scenariusz mogli zakładać chyba tylko niepoprawni optymiści. Co więcej, wielu ludzi zapewne nie słyszało przed mundialem o takim zawodniku jak Campbell.
Dzisiaj zna go cały świat, a Wenger już wie, że nadszedł najwyższy czas, by taki brylancik wziąć we własne ręce i zacząć go szlifować na Emirates Stadium. – Joel będzie się przygotowywał z nami do nowego sezonu. To już przesądzone – powiedział Francuz po wspomnianym meczu Kostaryka – Urugwaj (3:1), w którym Campbell strzelił gola i zanotował decydujące podanie przy trafieniu kolegi. Tu nie ma żadnego przypadku, Wenger doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że taki wybuch formy Kostarykanina, to dla jego klubu świetna wiadomość, a jego sprowadzenie z powrotem do Londynu będzie niczym transfer, i to całkowicie darmowy.
Musi dostać szansę
Mówimy o sprowadzeniu Campbella z powrotem, ponieważ od 2011 roku – czyli momentu, w którym zasilił szeregi Kanonierów – był bezustannie wypożyczany. Powodów takie stanu rzeczy było kilka. Po pierwsze, na początku swojej przygody z angielskim futbolem nie mógł on liczyć na pozwolenia na pracę. To otrzymał dopiero w czerwcu 2013. Drugi powód jest równie prozaiczny. W 2011 roku Campbell nie miałby szans na grę u Wengera, a wypożyczania do takich klubów jak Lorient, Betis i ostatnio Olympiakos pozwoliły mu nie tylko na rozwijanie się, ale także kosztowania różnych stylów i konwencji gry, co sprawiło, że dzisiaj jest piłkarzem wszechstronnym, który bez problemów powinien sobie poradzić z trudami gry w Premier League.
Czy w Arsenalu Campbell ma szanse na grę? Oczywiście. Nie ma co ukrywać, to właśnie napad był w minionym sezonie najsłabszym ogniwem w układance Wenger.
Olivier Giroud zaczął rozgrywki w dobrym stylu, ale im bliżej końca, tym było gorzej. Z powodu kontuzji, na wiele miesięcy wypadli
Theo Walcott,
Łukasz Podolski i
Yaya Sanogo (kolejny duży talent), co zmusiło francuskiego trenera do odkurzenia i wyciągnięcia z piłkarskiego niebytu
Nicklasa Bendtnera. W takim gronie Campbell na pewno otrzymałby swoje szanse, tym bardziej, że może on grać nie tylko w ataku, ale także na skrzydle.
Jeszcze kilka dni temu kibice Arsenalu mogli sobie myśleć, że Campbell będzie kolejnym piłkarzem, w którym Wenger widzi spory talent, a który tak na dobrą sprawę nigdy nie zaistniał w wielkim futbolu i nie włożył swojego wkładu w grę zespołu. Takich przypadków było wiele, wystarczy wymienić
Denilsona,
Carlosa Velę,
Johana Djourou czy
Philippe’a Senderosa. Otrzymywali oni swoje szanse, ale albo nie potrafili z nich skorzystać, albo było ich za mało, by przekonać do siebie Wengera. Jeśli jednak chodzi o Campbella… ktoś powie, że to ocena na wyrost, ale z pełnym przekonaniem i odpowiedzialnością za słowa stwierdzam (na długo przed początkiem nowego sezonu), że oto poznaliśmy nową gwiazdę Kanonierów. Jeśli Wenger nie będzie się bał i mu zaufa, to Kostarykanin zadziwi kibiców na wielu angielskich stadionach. Idę o to w zakład.
Grzegorz Garbacik
PilkaNożna.pl
* – tekst był pisany tuż przed meczem Kostaryka – Włochy, w którym Campbell ponownie zagrał bardzo dobrze i był jednym z architektów sensacyjnego zwycięstwa swojego zespołu, który dał Kostaryce awans do 1/8 finału.