Przejdź do treści
Czy Barcelona jest znów wielka?

Ligi w Europie La Liga

Czy Barcelona jest znów wielka?

Carles Puyol zdradził ostatnio, że gdy Xavi obejmował Barcelonę, założył się ze znajomym o dobrą kolację, że to blaugrana zostaną mistrzami Hiszpanii. Zapewne przyjdzie mu zapłacić za biesiadę, ale jeśli zespół będzie do końca sezonu grał tak, jak ostatnio, zostanie moralnym zwycięzcą tego zakładu. W 100 dni nowy trener zmienił bowiem trupa w piękną księżniczkę.



LESZEK ORŁOWSKI

Puyol mógł bez narażenia się na kpiny zdradzić przedmiot zakładu z listopada, bo Barca istotnie od pewnego czasu prezentuje mistrzowską formę. Jej kibice już nie zamartwiają się, czy ich zespół zmieści się na mecie sezonu w pierwszej czwórce i zakwalifikuje się do LM, gdyż to wydaje się oczywiste, lecz obliczają stratę do Realu Madryt. Obliczają? Właśnie tak. Gdy powstawał ten tekst, a więc przed 27. kolejką La Liga, wynosiła ona aż 15 punktów. Z tym że Barca ma jeden zaległy mecz, więc jakby 12. Z tym że jedzie jeszcze na Santiago Bernabeu, gdzie powinna wygrać, a więc już tylko 9. A to przy komplecie zwycięstw jeszcze można odrobić!

– Dopóki matematyka nie powie: stop, będziemy myśleli o mistrzostwie – powiedział Xavi. – Mistrzostwo nadal znajduje się na liście naszych celów – zapewnił prezydent Joan Laporta. Lód kładzie na rozpalone głowy statystyka: nawet wygrywając wszystko do końca, Barca zdobędzie zaledwie 84 punkty. A mistrzowskie minimum we współczesnej erze wynosi 89.

Mniejsza o to, zostawmy mrzonki na boku, napisaliśmy o nich tylko po to, by zilustrować, w jak wysokie rejony euforii wystrzeliły odczucia kibiców po ostatniej serii znakomitych meczów Barcelony. Mówimy nie tylko o trzech kolejnych spotkaniach, w których zespół strzelił 12 goli: 4:1 z Valencią, 4:2 z Napoli i 4:0 z Athletikiem i pokazał grę godną Barcy Pepa Guardioli z Xavim jako mózgiem na boisku. Także wcześniejsze starcia: 2:2 z Espanyolem, 1:1 z Napoli były bardzo udane jeśli chodzi o jakość gry. – Gra była dobra bądź bardzo dobra od pewnego już czasu. Teraz tylko dojechały wyniki – powiedział Frenkie de Jong i jest to święta prawda. Dlaczego więc wyniki dojechały? Co zrobił Xavi, że Barcelona znów jest piękna?

Wymieńmy w punktach najważniejsze aspekty.

1. Odnowiony duch

Jeśli w zespole brakuje odpowiedniego ducha, na nic zdadzą się wielkie umiejętności piłkarzy. A w końcówce kadencji Ronalda Koemana, czyli w zasadzie od początku tego sezonu, ducha absolutnie brakowało. Nie mogło zresztą być inaczej, skoro wszyscy wiedzieli, że Koeman pracuje nadal tylko dlatego, że klubu nie stać na jego zwolnienie. Dopiero gdy zajrzało w oczy widmo nie zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów w kolejnej edycji imprezy, Joan Laporta zrozumiał, że jednak stać go na zapłacenie Holendrowi i jego ludziom kilkunastu milionów euro odszkodowania za zerwanie kontraktu.

Opisywaliśmy w „PN” ze szczegółami, jak Xavi zostawał trenerem Barcy. Wtedy, w listopadzie, były wątpliwości, czy się nadaje. Dziś wszyscy widzą, że zatrudnienie go to był znakomity ruch, a w zasadzie jedyny możliwy, nieunikniony, nieuchronny. Także Xavi musiał zostać trenerem Barcy właśnie teraz. Z jego przybyciem wszystko się odmieniło. Piłkarze zrozumieli, że to jest ich szef na dłuższy czas, zapewne na kilka sezonów, że albo go do siebie przekonają, ale fora ze dwora. Zobaczyli też od pierwszego dnia człowieka wierzącego w to, że się uda wydobyć klub ze studziennego kryzysu. Znów zachciało im się grać. Na wypadek, gdyby któremuś jednak nadal się nie chciało, nadal miał zamiar się obijać, w szatni pojawił się stróż moralności w osobie Daniego Alvesa. Brazylijski weteran na każdym kroku podkreślał, że przybył by dodawać ducha młodszym kolegom, by dbać o atmosferę w szatni. Także w tym sensie sprowadzenie tego radosnego, optymistycznie nastawionego do życia faceta było znakomitym ruchem.

Xavi stawia na serdeczne relacje z zawodnikami: uściskanie każdego z nich po kolei po meczu z Napoli było bardzo wymowne. Nie musi zaciskać pasa dyscypliny, wręcz przeciwnie, luzuje piłkarzom popręgi, rezygnuje z aktywacyjnych treningów rankami w dnie meczowe, daje dodatkowe dni wolne. Ale co się dzieje w taki dzień wolny? Otóż ostatnio kolejno przybywało w nim do La Masii na trening dla ochotników dziewięciu, dziewięciu i jedenastu (w poniedziałek po meczu z Athletikiem) zawodników. Maszyna została wprawiona w ruch, teraz już toczy się sama, napędzana wolą walki poszczególnych zawodników o miejsce w składzie. Dla wszystkich bowiem tych miejsc nie starczy.

Tak więc bez nowego trenera – a Xavi był najlepszym wyborem z możliwych – nic by się nie udało. Ale nie mogło by się też powieść, gdyby Xavi został z gołymi rękami, czyli z tym, co miał gdy obejmował posadę.

2. Świeży atak

– Teraz w końcu mamy w ataku prawdziwą siłę – powiedział po Napoli Gerard Pique. To absolutnie kluczowy czynnik. Eksperci omawiający odrodzenie Barcy analizują na wyścigi rzekome zmiany w taktyce gry dokonane przez Xaviego, przywracające dawne sznyty z czasów Guardioli, wszczepiające z powrotem Barcelonie jej DNA. Jednak czy Koeman chciał instalować w zespole jakieś całkowicie nowe wzorce, jakiś nieznany i nieprzystający do ekipy blaugrana styl? Bynajmniej. Koeman to też człowiek Johana Cruyffa. Owszem, dłubał przy systemie gry, wybierał często schemat z trójką defensorów, jednak przecież i Pep Guardiola go nie unikał. Xavi nie dokonał żadnej rewolucji taktycznej, ani nawet jakiejś wielkiej sanacji. Natomiast, w odróżnieniu od Holendra, ma kim swoją taktykę realizować.

W styczniu i lutym Joan Laporta sprowadził mu bowiem trzech znakomitych napastników. A cóż można zrobić bez dobrych atakujących? Nic. Nawet jeśli pomocnicy stanęliby na głowie, cały ich wysiłek idzie na marne, cała para w gwizdek, bo ich pracy nie ma kto sfinalizować, skonkludować. Przy całym szacunku: Ferran Jutgla, Ilias Akhomah, Sergino Dest jako skrzydłowy, czy nawet Ez Abde, choć to jest akurat utalentowany dzieciak i może wiele w futbolu osiągnąć, nie nadają się dziś do gry o wielkie cele. Z dwoma z nich otaczającymi Luuka de Jonga Barcelona występowała w zasadzie bez linii ataku. Rywale mogli koncentrować się na pomocnikach i łatwo paraliżować grę zespołu.

Mówi się ostatnio wiele o zjawiskowej formie Jordiego Alby. Ale ona też wynika głównie z tego, że dziś ma przed sobą na lewym skrzydle wybitnego zawodowca w osobie Ferrana Torresa (najczęściej). Gdy biegał przed nim Jutgla, boczny obrońca rywali stał przy Albie, Jutglę odpuszczając. Dziś musi pilnować Ferrana, więc Alba ma więcej swobody, jak kiedyś stawiany za Neymarem. Oto i cała różnica.

(…)

CAŁY TEKST ZNAJDUJE SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (10/2022)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024