Cztery gole, zwycięzcy brak
W zaległym meczu czwartej kolejki PKO BP Ekstraklasy Raków Częstochowa podzielił się punktami z Radomiakiem Radom. Wicemistrzowie Polski nie wykorzystali szansy na wdrapanie się na podium tabeli.
Marek Papszun nie może być zadowolony z wyniku. (fot. Łukasz Krajewski/400mm.pl)
Podczas gdy inni odpoczywają lub walczą o awans w Fortuna Pucharze Polski, piłkarze Marka Papszuna nadrabiają zaległości ligowe, jakich narobili sobie w trakcie eliminacji Ligi Konferencji Europy. Wicemistrzowie Polski przełożyli wówczas dwa spotkania. Gdyby rozegrali je w pierwotnym terminie i sięgnęli po komplet punktów, dziś byliby liderami tabeli.
Zamiast tego przed rozpoczęciem pierwszego z przełożonych meczów zajmowali szóste miejsce. Celem było zwycięstwo i awans na podium.
Początek potyczki był dla gospodarzy bardzo udany. W 4. minucie jeden z piłkarzy gości zagrał ręką w polu karnym, a sędzia po skorzystaniu z systemu VAR podyktował jedenastkę. Na gola zamienił ją Ivi Lopez. Hiszpan trafiał w każdym z ostatnich czterech występów (z dzisiejszym włącznie).
Raków cieszył się prowadzeniem tylko przez kwadrans. Po nim do wyrównania doprowadził Maurides, który skorzystał z precyzyjnego dośrodkowania Damiana Jakubika.
W 72. minucie Brazylijczyk skompletował dublet. Tym razem był w odpowiednim miejscu o właściwym czasie, by dobić piłkę po uderzeniu kolegi z zespołu.
Częstochowianie od razu ruszyli do próby odrobienia straty. Bliski szczęścia był Jakub Arak, lecz po jego strzale futbolówka odbiła się od słupka. W 79. minucie nic nie było jednak w stanie powstrzymać Sebastiana Musiolika przed umieszczeniem piłki w siatce głową. I znów był remis.
Ten utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego. Raków Częstochowa zaliczył awans, lecz nie na podium, a na piąte miejsce w tabeli. Radomiak Radom jest dziewiąty.
sar, PiłkaNożna.pl