Czarne chmury zbierają się nad futbolem w Częstochowie. Zbigniew Boniek zapowiedział niedawno, że jeśli Raków nie będzie mógł zagwarantować, że w przyszłym sezonie będzie grał w ekstraklasie na swoim stadionie, to nawet w przypadku utrzymania pożegna się z elitą. Jak się okazuje, to coraz bardziej realny scenariusz.
Raków może się utrzymać, ale czy zostanie w ekstraklasie? (fot. Grzegorz Radtke / 400mm.pl)
Przypomnijmy, że w Częstochowie od dłuższego czasu czynią starania, by przystosować obecny obiekt Rakowa do wymogów, które muszą spełnić wszystkie kluby, które chcą grać w ekstraklasie. Miesiące mijają, a tymczasem wciąż nie wiadomo kto podejmie się zadania przeprowadzenia prac na stadionie i kiedy to dokładnie nastąpi.
Wydział Inwestycji i Zamówień Publicznych Urzędu Miasta Częstochowy ogłosił 16 stycznia przetarg na modernizację stadionu, tak by spełniał on wszystkie wymagania przewidziane w Podręczniku Licencyjnym. Jak się jednak okazało, zaledwie pięć dni później wniesiono odwołanie – donosi „Życie Częstochowy”.
Zgłosiła je firma MIRBUD, ta sama, która aktualnie zajmuje się budową nowego obiektu Łódzkiego Klubu Sportowego. Zarzuca on częstochowskiemu magistratowi m.in. wyznaczenie zbyt krótkiego terminu realizacji umowy, nieuwzględnienie czasu do tego, by przygotować profesjonalną dokumentację projektową i uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia.
Miasto oczekiwało, że przeprowadzenie całości prac powinno zamknąć się w czasie dwunastu miesięcy, tak by Raków mógł na warunkowych zasadach przystąpić do rozgrywek ekstraklasy w kolejnym sezonie. Tymczasem firma, która złożyła odwołanie twierdzi, że tego typu termin nie jest możliwy.
Samo przygotowanie projektu to bowiem osiem miesięcy, a realizacja całego przedsięwzięcia to około osiemnastu miesięcy, co oznacza, że nie ma najmniejszych szans, by stadion Rakowa – dochowując wszystkich przepisów i staranności – mógł zostać w pełni zmodernizowany w ciągu jednego roku.
Kilka tygodni temu do kwestii obiektu i ewentualnego niedopuszczenia Rakowa do rozgrywek ekstraklasy wypowiedział się prezes zarządu klubu, Wojciech Cygan. – Po to powołano mnie na stanowisko, bym rozpatrywał różne scenariusze, także te najgorsze. W obecnej sytuacji zapewne trudno o jakiś specjalny optymizm, ale chociaż czasu zostało już niewiele, to jednak nie jesteśmy jeszcze pod kreską – komentował w rozmowie z „Piłką Nożną”.
– Cały czas możemy podejmować działania, a po drugie, wciąż wierzymy w to, że nasza ciężka praca przekona finalnie wszystkich zainteresowanych do działania. Tak żeby Częstochowa nie kojarzyła się na piłkarskiej mapie Polski z problemami stadionowymi, ale z fajnie grającą drużyną, która na swoim obiekcie, być może nie jakimś specjalnie okazałym, ale zawsze, walczy jak równy z równym z przeciwnikami z ekstraklasy – dodał.
gar, PiłkaNożna.pl