Czarne chmury nad Jamesem Rodriguezem
Czarne chmury zawisły nad Jamesem Rodriguezem. Reprezentant Kolumbii w ostatnich trzech miesiącach spędził raptem dwadzieścia cztery minuty na boisku w barwach Realu Madryt i coraz więcej wskazuje na to, że bieżący sezon będzie jego ostatnim na Estadio Santiago Bernabeu.
Ostatnie miesiące reprezentant Kolumbii może spisać na straty (fot. Reuters)
Krok do przodu i krok do tyłu – tak najprościej, a zarazem najtrafniej określić można ostatnie tygodnie kolumbijskiego zawodnika w szeregach „Los Blancos”. Najpierw Zinedine Zidane zdecydował się powołać go do szerokiej kadry na miniturniej o Superpuchar Hiszpanii tuż po wyleczeniu kontuzji, wystąpił nawet przez trzynaście minut w spotkaniu z Valencią, i gdy wydawało się, że teraz będzie coraz częściej pojawiać się na placu gry, został oddelegowany na trybuny przy okazji ligowej konfrontacji z Sevillą (2:1).
Tajemnicą poliszynela jest daleka od przyjaznej relacja na linii Rodriguez-Zidane. Ostatnie dwa lata Kolumbijczyk spędził na wypożyczeniu w Bayernie Monachium, gdzie konsekwentnie zbierał pozytywne noty. Bawarczycy nie zdecydowali się jednak ostatecznie na aktywowanie klauzuli wykupu, a James powrócił do Madrytu w pierwotnym założeniu tylko po to, by się spakować i ruszyć dalej w świat.
Przez długi czas 28-latek kuszony był przez Napoli. Ówczesny szkoleniowiec aktualnych mistrzów Włoch, Carlo Ancelotti, chętnie widział go w swoim składzie, w którym miał objąć pozycję niekwestionowanego lidera. Obaj panowie znają się doskonale z czasów, kiedy to Ancelotti dowodził zespołem „Królewskich”. Wówczas ich współpraca układała się bardzo dobrze, jednak do ponownego spotkania koniec końców nie doszło. Kluby nie doszły do porozumienia na płaszczyźnie finansowej.
Gdy przenosiny do Neapolu okazały się być fiaskiem, o względy Rodrigueza zaczęło zabiegać Atletico Madryt. Odwieczni rywale ze stolicy Hiszpanii byli dogadani w kwestiach natury formalnej i finansowej, lecz bolesna porażka Realu Madryt w stosunku 3:7 przeciwko właśnie ekipie „Los Colchoneros” w ramach przedsezonowego sparingu pogrzebała transakcję na samym finiszu. Decydenci 13-krotnych zdobywców Ligi Mistrzów doszli do wniosku, że w obliczu tak upokarzającego rezultatu tuż przed startem rozgrywek, nawet jeśli był to tylko mecz towarzyski, to nie czas i miejsce na pomniejszanie piłkarskiej kadry.
James, po tygodniach niepewności związanej ze swoją przyszłością, ostatecznie nie opuścił szeregów Realu Madryt. Początkowo z pewnością nie żałował takiego obrotu spraw. Zidane dość chętnie korzystał z usług króla strzelców mistrzostw świata 2014 (469 minut na 810 możliwych). Francuski szkoleniowiec odstawił na boczny tor Rodrigueza po przegranym spotkaniu z Mallorcą (0:1). Na domiar złego chwilę później Kolumbijczyk nabawił się urazu kolana, który wykluczył go z gry na blisko trzy miesiące.
James w ostatnich tygodniach wrócił do pełni sprawności, trenuje zresztą drużyny na najwyższych obciążeniach, lecz na plac gry póki co liczyć nie może. Zidane postanowił nie włączać Kolumbijczyka do szerokiej kadry na wczorajszy mecz z Sevillą z pobudek czysto sportowych. Trudno dla zawodnika takiej klasy o bardziej dobitny dowód, że staje się (stał?) zbędny w oczach trenera.
Jan Broda, PilkaNozna.pl