Cracovia nie zatrzymuje się
Cracovia nie zwalnia tempa. Tym razem, po pokonaniu Górnika i Korony, ofiarą podopiecznych Jacka Zielińskiego padła Legia.
3 mecze, 3 zwycięstwa, 9 punktów, 6 bramek strzelonych i 0 straconych. No i – rzecz jasna – fotel lidera. Tak oto prezentuje się bilans Cracovii na początku sezonu 2022/23. „Pasy” nie mogły wyobrazić sobie lepszej inauguracji w rozgrywkach ligowych.
„Czujemy się mocni, zarówno piłkarsko, jak i motorycznie” – mówił trener Cracovii. I nie rzucał słów na wiatr. W piątkowy wieczór na stadionie przy ulicy Kałuży krakowianie ponownie udowodnili, że ich imponujący start bynajmniej nie jest dziełem przypadku, lecz naturalną konsekwencją dobrze przepracowanego okresu przygotowawczego.
„Pasy” objęły prowadzenie w 37. minucie, kiedy to Jakub Myszor popędził prawą flanką i zagrał wzdłuż pola karnego, gdzie na piłkę czyhał osamotniony Michał Rakoczy, któremu nie pozostało nic innego jak tylko dostawić właściwie ułożoną stopę i cieszyć się z gola.
Legia mogła szybko wyrównać. Tuż przed przerwą Paweł Wszołek dośrodkował w kierunku nacierającego Artura Jędrzejczyka, który mocnym uderzeniem głową trafił tylko w słupek, a przy dobitce Bartosz Kapustka przeniósł piłkę nad poprzeczką.
A przecież niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Nie inaczej było i tym razem. Tuż po przerwie Wszołek dopuścił się zagrania piłki ręką w polu karnym, sędzia po konsultacji z VAR wskazał na wapno, a piłkę do sitaki z jedenastu metrów skierował Patryk Makuch.
Gwoździa do trumny „Wojskowych” wbił w doliczonym czasie gry Benjamin Kallman.
Cracovia ewidentnie znalazła patent na Legię przed własną publicznością. O ile w latach 2005-2020 „Pasy” nie potrafiły odnieść jakiegokolwiek zwycięstwa przeciwko stołecznemu klubowi na własnym terenie, o tyle w czterech ostatnich meczach przy Kałuży triumfowała aż trzykrotnie.
jbro, PilkaNozna.pl