Przejdź do treści
Co wydarzyło się w Barcelonie?

Ligi w Europie La Liga

Co wydarzyło się w Barcelonie?

Stało się dokładnie tak, jak życzył sobie dziennikarz katalońskiego „Sportu”, który pisał, że Barca powinna zadać Realowi tiro de gracia. Jest to cios torreadora kończący męki nie mającego już szans na zwycięstwo, skazanego tak czy owak na śmierć byka: cios szybki, celny, bezlitosny, ale zarazem miłosierny.

Barcelona zdeklasowała Real w El Clasico (fot. Marta Perez / Reuters)



I właśnie takie coś wykonali piłkarze Barcelony, a Leo Messi cieszył się na trybunach jak dziecko. Piękna historia Realu w obecnej dekadzie zatoczyła koło: po wygraniu cztery razy Ligi Mistrzów Los Blancos wrócili do punktu wyjścia, którym było 0:5 na Camp Nou w 2010 roku. Od tego się wszystko zaczęło, bo po tamtej porażce w drużynie zaczęły zachodzić istotne zmiany, które ostatecznie doprowadziły do wielkich sukcesów, choć już nie z Jose Mourinho na ławce. 


Dziś Real zagrał jak wówczas, przed ośmiu laty: bez głowy, a w długich fragmentach i bez serca. Wystawiał się rywalowi na strzał, dawał mu się wodzić po boisku jak koza na sznurku po łące (za wyjątkiem świetnego pierwszego kwadransa drugiej połowy, gdy grał na swoim poziomie z ostatnich lat). To, co wtedy się zaczęło, dziś się skończyło. Niechybne wyrzucenie Julena Lopeteguiego, który zresztą sam nie podał się do dymisji po meczu, mówiąc, że wciąż czuje w sobie siły by prowadzić zespół (to oczywiste, że woli zostać wyrzucony, bo wtedy dostanie odszkodowania) nie rozwiąże problemów. Z szatni trzeba usunąć połowę zawodników, tak zwane święte krowy, które dużo ryczą, ale mleka dają ostatnio malutko. Real czeka rewolucja. 

A Barcę? Oby nie popadła w samozadowolenie. Niestety, ogranie takiego Realu jak obecny to nie jest wielki wyczyn, tym bardziej, że zrobiły to Levante i Alaves. Ernesto Valverde zdaje sobie z tego sprawę. Zaraz po meczu powiedział: – Dziś się cieszymy, ale jutro z powrotem do pracy… Takie postawienie sprawy daje nadzieję, że dzisiejszy mecz nie jest szczytem tego zespołu, lecz zaledwie etapem prowadzącym do wygrania po czterech latach Ligi Mistrzów, bo przecież o to tylko chodzi. A Leo Messi, gdyby nie był Leo Messi, po czymś takim jak to, co stało się na Camp Nou, miałby kłopoty z powrotem do wyjściowej jedenastki, która bez niego była bardzo harmonijna i kompletna. No, ale jest Messim, więc nie ma obaw…




Leszek Orłowski 
„Piłka Nożna”


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024