Ciekawie i na boisku, i na dachu stadionu
W ostatnim meczu 3 kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Cracovia przegrała 1:3 z Widzewem Łódź. W trakcie spotkania doszło do niecodziennych wydarzeń na dachu stadionu.
Kamil Sulej
Fot. JAKUB GRUCA / 400mm.pl
Od pierwszego gwizdka sędziego w Krakowie działo się sporo. W 4 minucie Samuel Kozlovsky oddał strzał z 20 metra i zabrakło mu naprawdę niewiele, aby zaskoczyć Henricha Ravasa. W odpowiedzi Cracovia strzeliła gola. Benjamin Kallman przebił się lewą stroną i pokonał Rafała Gikiewicza. W 16 minucie piłka trafiła do siatki Pasów po strzale Mateusza Żyry, jednak sędziowie słusznie dopatrzyli się spalonego. Co się odwlecze, to nie uciecze. W 21 minucie Jakub Łukowski sprytnie strzelił zza szesnastki. Ravas nie sięgnął piłki i musiał ją wyciągać z sieci.
W dalszych fragmentach spotkania obie drużyny próbowały przechylić szalę na swoją korzyść, lecz brakowało im konkretów. Do przerwy było 1:1.
W 51 minucie po potężnym strzale Mikkela Maigaarda zatrzęsła się poprzeczka bramki strzeżonej przez Gikiewicza. Golkiper Widzewa błysnął w 62 minucie, kiedy Kallman trącił piłkę, a Giki wykazał się znakomitym refleksem na linii. Kilka chwil później mecz został przerwany z powodu niewłaściwego zachowania kibiców Cracovii, którzy przy tworzeniu oprawy zaczęli… biegać po dachu. W opanowaniu niecodziennej sytuacji pomógł Kamil Glik, który podszedł do ultrasów i przekonał ich do normalnego kibicowania. Nieplanowana przerwa w grze potrwała nieco ponad 10 minut.
W 84 minucie kapitalnym trafieniem popisał się Fran Alvarez. Hiszpan idealnie przymierzył niemal z linii szesnastki po podaniu Antoniego Klimka. W 12 z 13 doliczonych minut łodzianie dobili gospodarzy. Po stracie Maigaarda Klimek obsłużył Imada Rondicia, który wykorzystał sytuację sam na sam z Ravasem. Widzew wygrał 3:1.
Widzew zrównał się punktami z Piastem Gliwice i jest na podium. Cracovia nadal zajmuje ósme miejsce.