Chorwaci na remis z Włochami, niezły mecz w Poznaniu
W niedzielę mogło się wydawać, że Włochy remisujące z Hiszpanią to zespół poukładany i mocny, ale mimo wszystko nie będący chyba w stanie sięgnąć po mistrzostwo Starego Kontynentu. Cztery dni później Italia równiez 1:1 zremisowała z Chorwacją i dokonała tego w równie mało atrakcyjnym stylu.
Przechadzając się w czwartek ulicami Poznania można było odnieść wrażenie, że stolica Wielkopolski na moment zamieniła się w stolicę… Chorwacji. Wszędzie – w pubach i restauracjach, tramwajach i autobusach, na skwerach i w parkach widać było charakterystyczną, biało – czerwoną szachownicę. Radosne śpiewy przeniosły się z centrum pod stadion już na około dwie godziny przed meczem. Włosi byli w zdecydowanej mniejszości. Trzeba jednak ze smutkiem przyznać, że obiekt przy ulicy Bułgarskiej nie zapełnił się w całości i w niektórych sektorach widać było sporo pustych krzesełek. UEFA w przerwie meczu poinformowała, że na stadionie stawiło sie tylko troszkę ponad 37 tysięcy widzów.
Nie miało to jednak dla włoskich i chorwackich piłkarzy większego znaczenia. I jedni, i drudzy w czwartek musieli sięgnąć po trzy pounkty. Włosi w pierwszej grupowej batalii zaliczyli wprawdzie zwycięski remis, ale na co mógłby on się zdać, gdyby Chorwaci wykopali im piłkę z głów? A podstawy, aby własnie tak sądzić, były jak najbardziej uzasadnione. Azzurri jeszcze nigdy nie wygrali meczu z Plavich po rozpadzie dawnej Jugosławii. Obojętnie, czy przychodziło im walczyć w towarzyskich potyczkach, czy w meczach o wielką stawkę podczas mistrzostw świata, Włosi nie potrafili ugrać niczego więcej, niż remis. W czwartek miało być inaczej.
Cesare Prandelli jedenastkę ustawił ofensywnie, na murawie pojawiło się dwóch napastników. Próżno w składzie było szukać jednak Antonio Di Natale, który przed czterema dniami zapewnił punkcik w spotkaniu z Hiszpanią. Szansę od pierwszej minuty znów dostał Mario Balotelli, mimo że w prasie został niemal zrównany z ziemią po występie i popisie indolencji w meczu z Hiszpanią. Obok niego walczył Antonio Cassano.
I przyznać trzeba, że to napastnik AC Milan, a nie Manchesteru City zachwycał przebiegłością, sprytnymi zagraniami i kąśliwymi strzałami. Balotelli przewracał się na piłce, podejmował niezrozumiałe decyzje. Włosi w pierwszej połowie grali futbol bardziej dojrzały, starali się spokojnie wyprowadzać akcje pozycyjne, przejąć panowanie nad środkiem pola. W dużej części im się to udało, ale mimo wszystko Chorwacja wciąż od czasu do czasu zaskakiwała szybkimi kontratakami. Na przerwę zespoły schodziły przy stanie 1:0 dla Włoch. Gola z rzutu wolnego zdobył Andrea Pirlo. Przebieg pierwszej połowy nakazywał przyznać, że był to sprawiedliwy rezultat.
Również drugą połowię lepiej rozpoczęli Włosi, ale w miarę upływu czasu do głosu dochodzić zaczęli podopieczni Bilicia. Pod włoską bramką robiło się coraz goręcej, więc kwestią czasu była bramka dla Chorwacji. Zdobył ją nie kto inny, jak Mario Mandzukić. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, ale Włosi nie byliby zapewne zdziwieni, gdyby spotkanie zakończyło się zwycięstwem Chorwacji.
W ostatniej kolejce Włochy zagrają w Poznaniu z Irlandią, a Chorwaci pojadą do Gdańska na mecz z Hiszpanią.
Oceny PilkaNozna.pl:
Włochy: Buffon 3 – Bonucci 3, De Rossi 2,5, Chiellini 2 – Maggio 2,5, Marchisio 3, Pirlo 3,5, Motta 2,5 (Montolivo 3), Giaccherini 2,5 – Balotelli 2 (Di Natale), Cassano 3 (Giovinco – grał zbyt krótko)
Chorwacja: Pletikosa 3 – Srna 3,5, Corluka 3, Schildenfeld 2,5, Strinić 3,5 – Rakitic 3, Vukojevic 3, Modric 3,5, Perisić 1,5 (Pranjić 2,5)- Jelavić 3,5 (Eduardo – grał zbyt krótko), Mandzukic 4
ze Stadionu Miejskiego w Poznaniu,
Paweł KAPUSTA