Chelsea przerwała serię Liverpoolu
Zakończyła się fenomenalna seria Liverpoolu. Po siedmiu kolejnych zwycięstwach od początku sezonu, „The Reds” przegrali przed własną publicznością z Chelsea (1:2) i pożegnali się z rozgrywkami Pucharu Ligi Angielskiej.
Maurizio Sarri miał po meczu na Anfield powody do zadowolenia (fot. Reuters)
Tuż po losowaniu par tej rundy Carabao Cup było wiadomo, że to właśnie starcie na Anfield będzie najbardziej elektryzowało kibiców. Nie mogło jednak być inaczej. Liverpool i Chelsea od początku sezonu spisują się bowiem bardzo dobrze i na razie nie znalazł się rywal, który byłby w stanie stawić im czoła. Pierwsi wygrali wszystkie ligowe spotkania, podczas gdy drudzy stracili pierwsze punkty dopiero podczas derbowego starcia z West Hamem.
Za faworyta środowego meczu uznawano oczywiście drużynę prowadzoną przez Juergena Kloppa i jak się okazało, były to prognozy jak najbardziej słuszne. Gospodarze od początku dominowali i chociaż na boisku nie mogliśmy zobaczyć Mohameda Salaha czy Roberto Firmino, to właśnie „The Reds” dyktowali warunki gry.
Liverpool powinien schodzić na przerwę prowadząc, jednak dwukrotnie na wysokości zadania stanął Willy Caballero. Najpierw doświadczony Argentyńczyk obronił uderzenie Naby’ego Keity, a następnie zatrzymał strzał Sadio Mane.
Jeśli zaś chodzi o Chelsea, to tu dwie okazje miał Alvaro Morata, jednak za każdym razem krytykowany napastnik przegrywał pojedynki z Simonem Mignoletem.
Liverpool mógł, a właściwie powinien wyjść na czoło tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie. Niebywałym partactwem wykazał się jednak Daniel Sturridge, który najpierw przegrał pojedynek sam na sam z Caballero, a kiedy chwilę później miał jedynie dołożyć stopę i dobić piłkę do pustej bramki, uderzył obok słupka.
Chelsea popełniała w obronie błąd za błędem i wydawało się, że jest jedynie kwestią czasu, kiedy gol dla miejscowych w końcu wpadnie. Maurizio Sarri dostrzegł, że z jego zespołem dzieje się coś niedobrego i postanowił działać. Za bezbarwnego Williana już w 55. minucie do gry wpuszczony został Eden Hazard.
Wpuszczenie Belga nic jednak nie dało, ponieważ Liverpool w końcu i tak dopiął swego. Mocny strzał Keity zdołał jeszcze odbić Cabellero, ale przy dobitce Sturridge’a, który uderzył z powietrza nie miał już żadnych szans. „The Reds” długo pracowali na tego gola i trzeba jasno stwierdzić, że w pełni na niego zasłużyli.
Gracze Kloppa mieli kilka okazji, by definitywnie zamknąć ten mecz, ale żadnej nie wykorzystali i zostali za to skarceni. W 79. minucie do odbitej przez Mignoleta piłki dopadł Emerson, który dobił ją do siatki. Sędzia posłużył się jeszcze systemem VAR, by sprawdzić, czy bramka została została zdobyta prawidłowo i jak się okazało, wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.
Rozochocona Chelsea złapała wiatr w żagle i kilka minut później już była na prowadzeniu. Fenomenalnym rajdem popisał się Hazard, który ośmieszył trzech obrońców Liverpool, wpadł w pole karne i efektownym uderzeniem pokonał Mignoleta. Cóż za bramka, cóż za popis Belga!
Gospodarze losów spotkania już nie odmienili i przegrywając z Chelsea pożegnali się z rozgrywkami Pucharu Ligi Angielskiej.
***
W kolejnej rundzie zameldowały się z kolei inne kluby z Londynu, a więc Arsenal i West Ham United. „Kanonierzy” pokonali na własnym boisku Brentford (3:1), natomiast „Młoty” wygrały z dużo niżej notowanym Macclefield (8:0). W bramce WHU zabrakło tym razem Łukasza Fabiańskiego, którego w pierwszym składzie zastąpił Adrian.
W następnej rundzie zameldowali się także piłkarze Nottingham Forest, którzy wykorzystali atut własnego boiska i pokonali Stoke City (3:2).
gar, PiłkaNożna.pl