Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN na kolejne cztery lata, ale nie będzie miał już do dyspozycji jako wiceprezesów swoich zaufanych ludzi. Zbigniew Boniek tą sytuację uznał za wielką porażkę obecnego szefa piłkarskiej centrali.
Przepadnięcie kandydatur Mieczysława Golby, Henryka Kuli i Macieja Mateńki to największe zaskoczenie poniedziałkowych wyborów PZPN. Mimo dwukrotnego głosowania, delegaci nie zdecydowali się wybrać ich na drugą kadencję. Zamiast powyższego tria, Cezary Kulesza w latach 2025-2029 współpracować będzie z Adamem Kaźmierczakiem, Sławomirem Kopczewskim i Dariuszem Mioduskim.
Były prezes PZPN, Zbigniew Boniek nie dowierzał, że jego następca tak łatwo poddał się w walce o wiceprezesurę dla swoich ludzi. – Ja sobie nie wyobrażam, że mnie wybierają prezesem PZPN, wychodzę na mównicę, proponuję trzech wiceprezesów, a sala mi ich odrzuca. Ja bym do teraz nad tym głosował. Powiedziałbym: panowie, ja was zmęczę. Głosowali dwa razy, a dlaczego nie dziesięć? Gdzie jest taki zapis, że nie można głosować do skutku? – stwierdził „Zibi” na antenie kanału „Prawda Futbolu”.
Zdaniem Bońka, Kulesza miał być przerażony wynikami wyborów wiceprezesów PZPN. – Nie widziałem wielkiej walki Czarka Kuleszy o jego ludzi. Widziałem Czarka, który nie miał oczu pokerzysty. To były oczy człowieka przerażonego, niepewnego. Człowieka, który nie wie, co się dalej stanie. Dzisiaj się stała rzecz niebywała – dodał.