Nie ściągnął na razie Leo Messiego, ale namówił na słoneczną Florydę mistrza świata Blaise’a Matuidiego, a następny w kolejce ma być Gonzalo Higuain. David Beckham tworzy w Miami nie tyle swój autorski projekt, co buduje piłkarskie imperium po drugiej stronie oceanu.
ZAMKNIJ
Był nie tylko pionierem, który wytyczył szlak dla Thierry’ego Henry’ego, Stevena Gerrarda, czy Wayne’a Rooneya, stając się pierwszą prawdziwą supergwiazdą w MLS. Gdy w 2007 roku zaskoczył cały świat podpisując kontrakt z Los Angeles Galaxy zaraz po wywalczeniu mistrzostwa Hiszpanii z Realem, fachowcy nie kryli zaskoczenia. Cóż on takiego robi, przecież ma dopiero 30 lat? Za wcześnie na emeryturę. Beckham wiedział jednak doskonale, co robi. W kontrakcie z MLS zagwarantował sobie wysokie, choć bez przesady (6-7 mln dolarów), roczne zarobki oraz jeszcze wyższe kontrakty reklamowe. Łącznie – 250 mln. Na tamte czasy suma zawrotna, ale okazało się, że Becks to nie tylko piłkarski celebryta, ale do tego szczwany lis obdarzony niewiarygodną intuicją w świecie biznesu. W umowie z ligą zastrzegł sobie bowiem opcję, że za uzgodnioną sumę 25 milionów dolarów będzie mógł po zakończeniu kariery kupić klub w MLS.
Sześć lat później, już po odejściu z Galaxy, gdzie wywalczył wspólnie z Robbie Keanem i Landonem Donovanem dwa mistrzowskie tytuły oraz krótkim epizodzie w PSG, były kapitan reprezentacji Anglii zabrał się do swojego autorskiego projektu w Miami. Połączył siły z boliwijskim biznesmenem Marcelo Claure, wycenianym na 22,9 miliarda dolarów (co czyni go najbogatszym rekinem biznesu w całej MLS) Masayoshi Sonem oraz braćmi Jorge i Jose Masami, powołując do życia Inter, który po wielu perturbacjach zadebiutował w bieżącym sezonie. Będąc rozpoznawalną twarzą klubu otoczył się bardzo bogatymi ludźmi, gotowymi do podpisania każdego czeku, który położył na ich biurku. W ten sposób te 25 milionów z klauzuli w kontrakcie z MLS w 2007 roku jest warte teraz… 600-700 milionów, na jakie eksperci wyceniają Inter Miami. I z roku na rok ta suma powinna być coraz większa.
Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że Beckham wielkim piłkarzem był, ale biznesmenem jest jeszcze większym. Ambicje ma zaś olbrzymie i wcale ich nie ukrywa. Zaczęło się od projektu supernowoczesnego stadionu (z restauracjami, hotelami, sklepami itd), który ma kosztować 966 milionów dolarów i zostać oddany do użytku w 2022 roku. Błyskawicznie jednak pojawiły się spekulacje dotyczące kolejnych gwiazd, które miałyby zasilić nowy klub w Miami. Wymieniano Garetha Bale’a, Luisa Suareza, a nawet Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. O tym ostatnim Beckham powiedział jednak, że „nie jest z tej samej półki, co Messi”, a z kolei Leo ma za rok podpisać kontrakt z Manchesterem City z klauzulą, że po trzech latach zasili filialny New York FC (który zapewne weźmie na siebie ciężar kosztów tej inwestycji, aby nie narażać City na problemy z UEFA). Sam Anglik przestrzegał kilka miesięcy temu: – Wszyscy wiemy, że Miami jest świetnym miejscem do życia z rodziną, ale nie chcemy zawodników, którzy przyjadą tu na koniec kariery z myślą: „Oh, pomieszkamy parę lat na Florydzie i pokopiemy piłkę dla przyjemności”. To nie jest nasza filozofia. Potrzebujemy piłkarzy głodnych sukcesu. Takich, którzy grali na wysokim poziomie, ale nadal chcą wygrywać. Sam miałem to szczęście, że grałem w różnych zespołach, w różnych ligach z wieloma zawodnikami, którzy teraz wydzwaniają do mnie codziennie”.
Beckham zaczął spokojnie, bo od zatrudnienia porządnego trenera Diego Alonso, rok po tym jak poprowadził CF Monterrey do tytułu mistrzowskiego w szanowanej powszechnie i uważanej wciąż za mocniejszą od MLS lidze meksykańskiej. Następnie pozyskał duży talent piłki argentyńskiej, 20-letniego Matiasa Pellegriniego oraz bardzo popularnego wśród kibiców meksykańskiego, ofensywnego pomocnika Rodolfo Pizarro. W trakcie kwarantanny wytoczył jednak jeszcze większe działa. W połowie sierpnia ogłoszono, że do Miami przeniesie się 33-letni mistrz świata z reprezentacją Francji, a do niedawna pomocnik Juventusu, Blaise Matuidi. To jest już duże nazwisko, a zarazem piłkarz ciągle sprawny i niewypalony. – To ważny moment w historii klubu – komentował Becks. Dyrektor sportowy Paul McDonough dodawał: – Matuidi jest jednym z najbardziej utytułowanych pomocników swojego pokolenia. Jego wybitne umiejętności i zdolności przywódcze wniosą bardzo wiele do naszego zespołu.
Reprezentant Francji zadebiutował w MLS 6 września w zremisowanym bezbramkowo meczu z innym beniaminkiem z Nashville. Zaprezentował się nieźle, chociaż widać było, że ma jeszcze zaległości treningowe. – Moja rola w drużynie jest taka, jak w każdej innej, w której występowałem do tej pory, czyli organizacja gry, inicjowanie ataków, nadawanie tempa i pomoc w pressingu. Cieszę sie, że nie musiałem niczego zmieniać. Podoba mi się intensywność naszych zawodników. Mamy w zespole chłopaków bardzo dobrze wyszkolonych technicznie, tak więc powinniśmy zacząć wygrywać – mówił Francuz. Na razie Inter zajmuje ostatnie miejsce w Konferencji Wschodniej z zaledwie 8 punktami w jedenastu meczach (tylko dwa zwycięstwa), ale to zrozumiałe w przypadku beniaminka. Zresztą w tabeli jest tak ciasno, że teoretycznie ekipa Alonso ma jeszcze szanse na play-offy. Czy pomoże w tym Higuain? Media spekulują, że to on zostanie drugim, poważnym transferem Beckhama. To chyba jeszcze większe nazwisko niż Matuidi, niekoniecznie lepszy piłkarz, ale na pewno uznana marka i gwarancja wielu goli. 32-letni Argentyńczyk rozwiązał umowę z Juventusem rok przed jej wygaśnięciem, rezygnując z ponad 50 procent gwarantowanej kwoty 8,9 miliona dolarów. Uczestnik trzech mundiali w sobotę wylądował w Miami, a na lotnisku powitał go jeden z właścicieli klubu Jorge Mas.
Wielbłąd bramkarza w czeskiej ekstraklasie. Co on zrobił?! [WIDEO]
W 5. kolejce zmagań na najwyższym szczeblu w Czechach Slovacko pokonało Teplice 2:1. Tego spotkania dobrze nie będzie wspominał golkiper gości, Matous Trmal.