Bardzo ważne zwycięstwo Liverpoolu
Niewiele brakowało, by Liverpool stracił ważne punkty i mocno uszczuplił swoje szanse na tytuł mistrzowski. „The Reds” grali jednak do końca i rzutem na taśmę, po golu samobójczym, pokonali Tottenham (2:1).
Liverpool nadal pozostaje w grze o mistrzostwo (fot. Reuters)
Jeszcze kilka tygodni temu, taki mecz mógłby być decydujący dla losów mistrzostwa kraju. Słabszy okres Tottenhamu sprawił jednak, że podopieczni Mauricio Pochettino wypisali się z wyścigu o tytuł. W grze nadal pozostaje z kolei Liverpool, którego piłkarze doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że po sobotnim zwycięstwie Manchesteru City nad Fulham, także oni muszą dopisać na swoje konto komplet punktów.
Lepiej w spotkanie weszli goście z północnego Londynu, którzy w ciągu kilkunastu początkowych minut prezentowali większą kulturę gry i 2-3 razy groźnie zapędzili się w okolice pole karnego Alissona Beckera, który nie by tego dnia ostoją spokoju i gwarancją pewności. Brazylijczykowi tylko w pierwszej połowie przydarzyło się kilka… dziwnych interwencji.
Kiedy wydawało się, że Tottenham zaczyna wchodzić na obroty, Liverpool jednym konkretnym wypadem podciął gościom skrzydła. W 16. minucie z piłką na skrzydle znalazł się Andrew Robertson, który idealnie dośrodkował w pole karne, a tam jego dogranie na nos wykorzystał Roberto Firmino, który uderzeniem głową pokonał Hugo Llorisa.
Liverpool wcale nie grał wielkich zawodów, jednak na Tottenham to wystarczyło. Na boisku zawodzili liderzy „Kogutów”, a więc Christian Eriksen czy Harry Kane, którzy byli niewidoczni. Skoro więc nawet oni nie byli w stanie wziąć ciężaru gry na swoje barki, trudno było oczekiwać, by gospodarzom zdołali się postawić inni, ci nieco mniej klasowi piłkarze. Miejscowi grali z kolei mądrze, byli bardzo dobrze poukładani i nie pozwalali londyńczykom na zbyt wiele.
Najlepszą okazję na doprowadzenie do wyrównania miał wspomniany Eriksen, który dopadł do odbitej piłki i huknął z całej siły. Futbolówką pewnikiem wpadłaby do siatki, gdyby nie znakomita interwencja Robertsona, który w ostatniej chwili zablokował uderzenie Duńczyka.
Kiedy niewiele na to wskazywało, Tottenham w końcu zdołał odpowiedzieć. Na połowie Liverpoolu faulowany był Eriksen, który nie czekał zbyt długo ze wznowieniem gry i od razu rzucił długą piłkę na skrzydło. Zaskoczeni taki obrotem spraw gospodarze nie zdołali się ustawić w obronie i dlatego wbiegający przed bramkę
Lucas doszedł do sytuacji, w której miał przed sobą tylko bramkarza. Brazylijczyk okazji nie zmarnował i goście niespodziewanie doprowadzili do wyrównania.
Niedługo po tym wydarzeniu piłkę meczową na nodze miał Moussa Sissoko, który jednak w dogodnej sytuacji nie zachował zimnej krwi i uderzył na siłę, wysoko ponad poprzeczką.
Ostatnie słowo na Anfield należało ostatecznie do gospodarzy. Po dośrodkowaniu w pole karne, głową strzelał Mohamed Salah. Jego uderzenie zdołał odbić Hugo Lloris, jednak zrobił to tak niefortunnie, że piłka spadła po nogi Toby’ego Alderweirelda, a ten nie zdążył zareagować i zdobył gola samobójczego.
Koniec. Liverpool wygrał, dopisał na swoje konto trzy punkty i wciąż znajduje się w walce o mistrzostwo Anglii.
gar, PiłkaNożna.pl