Przejdź do treści
Lamine Yamal and FC Barcelona Head coach Hansi Flick during the La Liga EA Sports match between Atletico de Madrid and FC Barcelona played at Riyadh Air Metropolitano Stadium on March 16, 2025 in Madrid, Spain. (Photo by Cesar Cebolla / PRESSINPHOTO)
2025.03.16 Madryt
pilka nozna liga hiszpanska
Atletico Madryt - FC Barcelona
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocus

!!! POLAND ONLY !!!

Ligi w Europie La Liga

Atletico – Barcelona 2:4: najpierw nudy, potem wielki show

Po remisie 4:4 na Metropolitano 25 lutego w Copa del Rey, kibice na całym świecie ostrzyli sobie zęby na wielkie emocje w spotkaniu ligowym.

Leszek Orłowski

Photo by Cesar Cebolla / PRESSINPHOTO

Barcelona przystępowała do niego w o wiele lepszych humorach, gdyż nie tylko awansowała w tygodniu do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów, ale też miała znakomitą passę 16 spotkań bez porażki. Atletico, pogrążone w pięknej rozpaczy po kolejnym niepowodzeniu w Lidze Mistrzów z Realem (pięknym, bo po decydującym karnym Antonio Rudigera kibice odśpiewali hymn klubowy by wyrazić dumę ze swoich piłkarzy) chciało koniecznie wygrać, by wrócić do gry o najważniejsze z trofeów, jakie jeszcze może zdobyć. Kilku poobijanych po derbach Madrytu graczy, w tym Julio Alvarez, było ostatecznie zdolnych do gry, nie mogli wystąpić tylko Koke i Correa. Natomiast do listy kontuzjowanych w Barcelonie dołączył po meczu z Benfiką Frenkie de Jong.

   – Mam poczucie upokorzenia i niesprawiedliwości po meczu z Realem. Starcie z Barceloną jest świetną okazją by się odrodzić. Jeśli Barca wygra, wejdzie na prostą drogę do zdobycia tytułu mistrza. To zespół grający ostatnio wspaniale. Musimy doprowadzić mecz w te rejony, w które chcemy, by myśleć o sukcesie – powiedział Cholo Simeone. – O naszym sukcesie bądź porażce zadecyduje koncentracja od pierwszej do ostatniej minuty, a nie jak ostatnio (we wspomnianym meczu 4:4 Barcelona straciła po dwa gole na samym początku i samym końcu, a w jesiennej potyczce ligowej zakończonej zwycięstwem 2:1 Atletico Alexander Sorloth strzelił gola w szóstej minucie czasu doliczonego – L.O.). Jeśli wygramy, nie stanie się nic decydującego, do końca pozostaje jeszcze dużo meczów – stwierdził z kolei Hansi Flick.

   Kiedyś w „Piłce Nożnej” zapytałem Czytelników, jak należałoby nazwać starcia Barcelony z Atletico. Najbardziej spodobał mi się koncepcja by określać je jako Derbi de las Filosofias, gdyż oba kluby prezentują całkowicie odmienne style gry. Jednak obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej. Tak jak niedawno w Copa del Rey, Atletico zaczęło bowiem jakby było Barcą, czyli szturmem na jej bramkę. Już w 2 minucie mocny strzał oddał Giuliano Simeone. Jednak zaraz po tej sytuacji Barcelona przejęła dominację i w 5 minucie z znakomitej okazji znalazł się Lamine Yamal, lecz strzelił minimalnie niecelnie – piłka otarła się o słupek. Co ciekawe, był to dwudziesty słupek/poprzeczka Barcy w tym sezonie – trzeci Yamala (Lewandowski i Raphinha mają po pięć).

Taki początek zwiastował mecz jeszcze lepszy niż się można było spodziewać. Jednak ta sytuacja tak nastraszyła Atletico, że cofnęło się ono bardzo głęboko i zaczęło grać jak za starych (nie)dobrych czasów, czyli kurczowo broniąc własnej bramki. W 20 minucie Barcelona miała 70 procent posiadania piłki. Wojciech Szczęsny był bezrobotny, a Robert Lewandowski pieczołowicie pilnowany przez Clemente’a Lengleta w 14 minucie doszedł do pozycji strzałowej, lecz uderzył głową dosyć słabo. Mecz utknął nie mieliźnie. Przypominały się niedawne czasy (2018-23), gdy na dwanaście kolejnych ligowych starć Barcy z Atletico w siedmiu padł najwyżej jeden gol. Pocieszało jedynie to, że nie liczą wiosny 2021 roku, ostatnie 0:0 miało miejsce w styczniu 2014. 

   Gdy kibice zaczęli już ziewać z nudów i czekać na przerwę, najpierw Robert Lewandowski po świetnej akcji i podaniu Pedriego strzelił nad poprzeczką, a potem kontrę Atletico wykończyli Simeone podaniem i Julian Alvarez strzałem. Do przerwy 1:0!

   W drugiej połowie szanse mieli Yamal i Lewandowski, ale nie były one klarowne. Atletico świetnie się broniło i mimo że miało dzień odpoczynku mniej w Lidze Mistrzów, tryskało witalnością i energią. Świetnie grali obaj stoperzy: Clement Lenglet i Robin Le Normand. No a gdy raz wyszło w piękny sposób spod pressingu rywala, od razu padł gol sfabrykowany przez dwóch rezerwowych: Connora Galaghera i Aleksandra Sorlotha. Norweg w ósmym meczu przeciwko Barcelonie strzelił już szóstego gola. Chwilę później jednak cudownym uderzeniem po podaniu Inigo Martineza popisał się Robert Lewandowski i zrobiło się 2:1. Barca poczuła krew. Do centry Raphinhi wyskoczył Ferran Torres i wyrównał. Z nudnawego meczu zrobiło się wielkie widowisko.

Ostatnie minuty to jazda bez trzymanki. Sorloth w 80 mógł skompletować dublet, w kilku innych sytuacjach zawiodło ostatnie podanie. Aż w końcu, w drugiej minucie doliczonego czasu zwycięskiego gola dla gości wbił strzałem z dystansu najlepszy na boisku Yamal, a potem wynik ustalił Ferran Torres. Czyli było jak w Copa del Rey: od 2:0 dla Atletic do 4:2 dla Barcy. Tylko gospodarzom zabrakło czasu, by doprowadzić do remisu. Tak oto Barca dokonała tak zwanej superremontady, czyli wygrała mecz, w którym przegrywała już dwiema bramkami. Biedne Atletico, w trzy dni de facto straciło szanse na dwa najważniejsze trofea, choć na to nie zasłużyło, bo i z Realem, i z Barceloną zagrało bardzo dobrze.

   Oba kluby nadal mają odmienne filozofie futbolu. Jednak niedzielny mecz pokazał, że zarówno stosując jedną jak i drugą można grać efektownie i strzelać gole. W ogóle wszystkie starcia trójki hiszpańskich gigantów są w tym sezonie wielkimi meczami, choć każdy jest inny. Nigdzie nie gra się w futbol ciekawej i lepiej, w bardziej urozmaicony sposób, niż w La Liga!

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 10/2025

Nr 10/2025