Przejdź do treści

Polska Ekstraklasa

Adam Godlewski: Holenderskie pasożyty?

   Kto jest przy zdrowych zmysłach, musi się zgodzić, że absolutnym i nadrzędnym priorytetem dla całego polskiego futbolu jest Euro 2012. Zarówno jeśli chodzi o organizację imprezy, jak i przygotowanie do turnieju reprezentacji kraju. Tymczasem już na początku roku doszło do poważnego zgrzytu, który firmują selekcjoner Franciszek Smuda i prezes Polonii Warszawa Józef Wojciechowski, ale nikt nie ukrywa, że cała zadyma ma… holenderski posmak.

   Bo chyba nie ma przypadku w zbieżności dat, to znaczy nominacji Jana de Zeeuwa na stanowisko dyrektora Czarnych Koszul i zmianą kompromisowych ustaleń między JW a Franzem w sprawie przylotu polonistów na zgrupowanie do Portugalii. Wspomniany Holender nie tak dawno był kierownikiem reprezentacji przy boku Leo Beenhakkera i bardzo dbał, aby żaden z kadrowiczów nie tylko nie ominął, ale nawet nie spóźnił się na zgrupowanie zarządzone przez bosa – ani grudniowe, ani styczniowo-lutowe. Powinien więc doskonale pamiętać, jakie to ważne, aby wszyscy w kadrze funkcjonowali na identycznych warunkach i byli do dyspozycji na każde wezwanie. Zdaje się, że szybko jednak zapomniał, albo zwyczajnie nie chce pamiętać o prawach funkcjonowania drużyny narodowej i teraz liczy się już wyłącznie ze zdaniem innego Bosa – Theo. I totalnie za nic ma interes polskiej piłki.
   Dziwię się Wojciechowskiemu, że bardziej słucha głosu holenderskich podpowiadaczy niż głosu rozsądku. Jak kończy się działalność świty, do której zalicza się pan De Zeeuw, mieliśmy okazję przekonać się w końcówce eliminacji MŚ 2010 przegranych przez biało-czerwonych z kretesem, naprawdę w stylu zawstydzającym i nieoglądanym w tym stuleciu. Przyjechali, popracowali, swoje zgarnęli i zostawili po sobie zgliszcza. Teraz też wyjadą, wcześniej albo później. Natomiast JW zostanie. To kontrowersyjna i dzięki temu medialna postać, ale jednocześnie ktoś taki, kto powinien choćby z pobudek patriotycznych wspierać kadrę, jako jedna z najbardziej wpływowych osób w naszym futbolu. Im szybciej to zrozumie, tym lepiej na tym wyjdzie. Finały Euro w Polsce już za niespełna półtora roku. Następne w naszym kraju – Bóg raczy wiedzieć kiedy, ale raczej już nie za kadencji ludzi z pokolenia Wojciechowskiego na tym padole.
   A poza wszystkim – oczywiście to piłkarzy najbardziej szkoda. Idę o zakład, że Sobiech, Sadlok, Jodłowiec i Mierzejewski gotowi byliby nawet dopłacić, aby mieć szansę gry w finałach mistrzostw Europy. Tymczasem ktoś tę niepowtarzalną okazję próbuje od nich oddalić. Więc albo oklapną tracąc część motywacji do roboty, albo skoncentrują się na szukaniu nowych pracodawców, najlepiej już w następnym okienku transferowym. Jedna i druga opcja jest dla Wojciechowskiego niekorzystna, więc nie za bardzo pojmuję, gdzie dostrzegł w takiej postawie własną korzyść…

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 40/2024

Nr 40/2024