Przejdź do treści
90 minut z Tymoteuszem Puchaczem

Polska Ekstraklasa

90 minut z Tymoteuszem Puchaczem

Jednym z motorów napędowych Lecha Poznań jest Tymoteusz Puchacz. Młodzieżowy reprezentant Polski zbiera w ostatnich tygodniach sporo pochwał. Nie tylko za formę sportową.

Tymoteusz Puchacz jest jedną z czołowych postaci Lecha Poznań (foto: 400mm.pl)

PAWEŁ GOŁASZEWSKI

Wiesz, jaki wpis podbił social media w ostatnich dniach?

Nie mam zielonego pojęcia – uśmiecha się Puchacz.

Piłkarz Lecha wystawił klubowemu koledze niezłą laurkę.
Zaczynam kojarzyć. Było dokładnie tak, jak napisałem. Wszystko działo się tak szybko i nie mogłem Kubie Moderowi powiedzieć tego na spokojnie. Długo do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę, ale kiedy zobaczyłem zdjęcia w samolocie czy z podpisania kontraktu, zdałem sobie sprawę, że to się wydarzyło, że to nie sen. Zacząłem przeglądać stare zdjęcia i przypominać sobie różne historie. Trochę się wzruszyłem, napisałem kilka słów od siebie i wrzuciłem na media społecznościowe. 

Będziesz tęsknił za kumplem?
Na razie nie muszę się martwić, ponieważ Modziu zostanie z nami przynajmniej do końca tego roku, a może nawet i sezonu, więc jest czas, aby się przygotować do jego wyjazdu. Kiedy już poleci do Anglii, będę tęsknił, tak jak tęsknię za Kamilem Jóźwiakiem czy za Mateuszem Skrzypczakiem. Rozmawiamy ze sobą praktycznie codziennie, mamy świetny kontakt, nie chcemy czuć, że dzieli nas tyle kilometrów. Przy wyjeździe Kuby będzie mi chyba trochę łatwiej, bo jestem bogatszy o doświadczenia z ostatnich tygodni, wiem, jak sobie z tym poradzić.

Kiedy Kuba poinformował cię o transferze do Brighton?
Na samym początku – wiedzieli o tym tylko menedżerowie, Kuba i ja. Kiedy byliśmy w drodze na mecz ligowy z Piastem i przebywaliśmy już w hotelu, Modziu odbierał mnóstwo telefonów. Byłem przy nim najbliżej, obserwowałem jak sprawy nabierają rozpędu.

Poczułeś zazdrość, że Moder trafi do Premier League?
Absolutnie nie. W naszej ekipie nie ma zazdrości. Relacje pomiędzy mną, Kamilem Jóźwiakiem, Kubą Moderem czy Mateuszem Skrzypczakiem są na zupełnie innym poziomie. To nie jest zwykła znajomość. To nie są tylko moi koledzy z drużyny. Traktuję ich jak rodzinę, więc cieszę się, że każdy stawia kolejne kroki. To tak, jakby mój tata grał jeszcze w piłkę, strzelał gole i ja chciałbym brać z niego przykład. Tak mam z nimi. Biorę z nich przykład.

Spodziewałeś się, że jeden z twoich kolegów będzie wart 11 milionów euro?
Od kilku lat widziałem Kubę na co dzień, patrzyłem jak pracuje, ile zdrowia wkłada w każdy trening. Krótko mówiąc – zdawałem sobie sprawę, że będzie sprzedany za dobre pieniądze. Ta kwota nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem.

Przebijesz go?
Za obrońców płaci się trochę mniej niż za środkowych pomocników. Na zawodnikach ofensywnych można więcej zarobić. Wiem, że Modziu gra często w Lechu na pozycji numer sześć, ale on sobie radzi też bardzo dobrze, kiedy jest ustawiony wyżej na boisku. Kuba ma takie cechy, za które płaci się duże pieniądze z miejsca. Na pewno nie przebiję go teraz, ale może na innym etapie kariery się uda, choć będzie ciężko.

Transfermarkt wycenia cię na 1,5 miliona euro.
A za Modzia ile było?

Dwa razy więcej.
A poszedł do Anglii za jedenaście. Jesteś wart tyle, ile ktoś za ciebie zapłaci.

Ile byś za siebie zapłacił?
Nie znam się na tym kompletnie. Nie potrafię siebie wycenić. Nigdy nie grałem w gry typu Football Manager, więc nie mam pojęcia jak określić wartość piłkarza.

Jesteś następny w kolejce do wyjazdu z Lecha?
Nie wiem, tak jestem przedstawiany, ale w ogóle się na tym nie skupiam. Jestem na zgrupowaniu reprezentacji Polski U-21 i koncentruję się na eliminacjach młodzieżowych mistrzostw Europy. Później są kolejne spotkania w Ekstraklasie, przygoda z Ligą Europy. Nie jestem człowiekiem, który planuje coś długofalowo, układam plan z dnia na dzień.

Czyli działasz spontanicznie.
Pod względem etyki pracy mało jest tak poukładanych zawodników jak ja. Wiem, ile z siebie daję, aby być coraz lepszym. Jeśli chodzi natomiast o życie pozaboiskowe, jestem gościem spontanicznym, który lubi muzykę, artystów.

A wasza ekipa, o której wcześniej mówiłeś, jest spokojna?
Raczej szalona. Nie brakuje śmiechów. W większości pochodzimy z mniejszych miejscowości, tylko Skrzypa jest z Poznania, ale wychowywał się na osiedlu, więc jest taki jak my. Tak naprawdę jesteśmy normalnymi chłopakami z zajawką na piłkę.

Mieliście jakieś akcje, które nie powinny były się wydarzyć?
Pomidor.

OK. Ostatnio zbierasz sporo pochwał nie tylko za występy na boisku, ale też za niebanalne rozmowy z mediami. Uciekasz od utartych formułek, ciekawie opowiadasz.
To wynika z tego jak zostałem wychowany i jak podchodzę do życia. Oczywiście wiele rzeczy wynosi się z domu i tego, czego uczyli rodzice w dzieciństwie, ale duży wpływ ma też środowisko, do którego trafiasz po wyprowadzce. Na mnie duży wpływ ma muzyka, której słucham, do tego jestem człowiekiem religijnym. To wszystko mnie tworzy. Mam swój światopogląd, którego się nie wstydzę. Jestem sobą, mówię to, co myślę i nie zamierzam udawać kogoś, kim nie jestem. Nie będę mówił czegoś, aby komuś na siłę się przypodobać. Stronię od zakładania masek. Interesuje mnie tylko opinia ludzi, na których mi zależy, a im zależy na mnie. Reszta mnie nie obchodzi. Nie zwracam uwagi na komentarze osób, których nie znam. Odcinam się od tego.

Oberwało ci się kiedyś za jakąś mocniejszą wypowiedź?
Odciąłem się od większości mediów, czytam tylko to, co mi koledzy podsyłają. Wiem, że niektórzy wyciągali jakieś moje wypowiedzi z przeszłości, coś dodawali, przekręcali, ale mnie to w ogóle nie rusza.

Radzisz sobie dobrze nie tylko przed, ale również za kamerą.
Przed meczem w Belgii dostałem kamerę i chłopaki powiedzieli, żebym nakręcił kulisy. Z internetowym światem się lubimy, czuję ten klimat. Nie krępuję się występować przed kamerami. Chłopaki się śmieją, że mam parcie na szkło. Może i trochę tak jest, ale ja po prostu to lubię i nie mam z tym problemu. Gdybym dostał do poprowadzenia telewizyjne talk-show, dałbym radę.

Nie obawiałeś się, że przegracie z Charleroi i twoja praca pójdzie na marne?
Od początku byłem przekonany, że wygramy, czarnego scenariusza w ogóle nie zakładałem. Pomyślałem: wygramy, awansujemy i pokażemy ludziom, jak to wyglądało od środka. Po wcześniejszych spotkaniach byliśmy bardzo pewni siebie, pojechaliśmy do Belgii jak po swoje.

Czyli w Polsce nikogo się nie boicie i już mówicie o mistrzostwie?
Jesteśmy Lechem Poznań i w Polsce nigdy się nikogo nie baliśmy. Nasza pewność siebie w ostatnich tygodniach mocno wzrosła. Przed nami dużo spotkań co trzy dni, ale ja jestem fanem takiego grania. Wtedy czuję się najlepiej. Mamy szeroką kadrę i nie będziemy mieli problemów, aby pogodzić występy w Ekstraklasie i Lidze Europy. Możemy się bić na kilku frontach. Obowiązuje przepis o możliwości dokonania pięciu zmian w meczu, trener może kontrolować sytuację i rotować składem.

Wierzyłeś, że projekt „Lech Poznań pod wodzą Dariusza Żurawia” się powiedzie?
Nigdy nie wątpiłem w trenera Żurawia. Widziałem, jaki jest pracowity, jakie ma podejście, jak chce grać w piłkę i co chce nam przekazać. W poprzednim sezonie mieliśmy gorszy moment, trochę dołowaliśmy w tabeli, ale wszyscy wiedzieli, że to chwilowe. Trener był konsekwentny, robił swoje, nie zmieniał podejścia i tym spowodował, że piłkarze za nim idą. Nie podpala się, kiedy jest dobrze tak jak teraz, nie wywraca też wszystkiego do góry nogami, kiedy jest gorzej. Za to go bardzo cenię.

Co robiłeś, kiedy Lech grał ostatni raz w fazie grupowej Ligi Europy?
W sezonie 2015-16 byłem już zawodnikiem akademii Lecha i chodziłem na mecze. I to nie tylko na stadionie w Poznaniu. Byłem w Portugalii na spotkaniu z Belenenses. To nie był jednak taki moment, w jakim jesteśmy teraz. Dzisiaj Lech jest na fali, przeszliśmy cztery rundy w eliminacjach i daliśmy sobie oraz kibicom powody do radości. Wtedy drużyna była po mistrzostwie, odpadła z eliminacji Ligi Mistrzów, w tabeli byliśmy dosyć nisko, doszło do zmiany trenera. Najlepiej wspominam jak Lech był w fazie grupowej LE w sezonie 2010-11.

Pamiętne mecze z Manchesterem City, Salzburgiem i Juventusem.
Miazga. Na tych spotkaniach nie byłem, oglądałem w telewizji razem z tatą, ale trudno mi opisać radość po tych meczach i awansie do 1/16 finału. Coś pięknego.

A walkę w Pucharze UEFA za kadencji Franciszka Smudy pamiętasz?
Oczywiście! Graliśmy z Nancy, CSKA Moskwa, Feyenoordem Rotterdam i Deportivo La Coruna. To były topowe marki, ale i tak najbardziej z tamtej edycji pamiętam mecz w eliminacjach z Austrią Wiedeń. Co to był za horror! W tamtym czasie urodziła się we mnie miłość do Lecha. Wtedy zrozumiałem, jak wielkim klubem jest Kolejorz i marzyłem, że jeśli w nim zagram, będę mógł poczuć się jak piłkarz.

Czyli dzisiaj czujesz się jak piłkarz?
Nigdy tak o sobie nie powiedziałem, nie lubię słowa „piłkarz”. Kiedy byłem dzieckiem, inaczej do tego podchodziłem, dzisiaj to określenie budzi we mnie negatywne emocje. Stwierdzenie „bycie piłkarzem” źle mi się kojarzy. Nie wiem dlaczego, ale mnie to gryzie, nie podoba mi się.

Kto jest najlepszym lewym obrońcą w PKO Bank Polski Ekstraklasie?
Nie wiem, nie oglądam Ekstraklasy.

Ale grasz w niej.
No tak, ale nie będę kogoś oceniał na podstawie meczu z Lechem. Musiałbym obejrzeć co najmniej piętnaście spotkań jednego zawodnika, aby go rzetelnie ocenić. To jest liga, która bezpośrednio mnie dotyczy, dlatego nie śledzę wyników innych spotkań, nie analizuję tabeli. Jestem pasjonatem pierwszej i drugiej ligi polskiej oraz Premier League. To jest mój klimat.

To inaczej: uchodzisz za czołowego, a może i najlepszego lewego obrońcę w Ekstraklasie, którego należałoby sprawdzić w pierwszej reprezentacji.
To miłe słowa.

Widziałbyś siebie w pierwszej reprezentacji?
To jest akurat najmniej ważne, bo nie jestem selekcjonerem i nie ja powołuję zawodników do drużyny narodowej. Mam swoje cele, marzenia i kilka miejsc, w których bym siebie widział. Jeśli będę dobrze grał i ciężko pracował, inni z pewnością zobaczą coś we mnie.

Kamil Jóźwiak i Kuba Moder z pewnością żartują, że oni już są w pierwszej reprezentacji, a ty jesteś tylko w młodzieżówce?
Absolutnie nie! Takich rzeczy w naszym gronie w ogóle nie ma. Mogę powiedzieć tylko tyle, że oni mnie w pierwszej reprezentacji widzą i z tego powodu jest mi bardzo miło.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU PIŁKA NOŻNA (40/2020)


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024