90 minut z Mateuszem Wieteską
Musiał odejść, aby zostać naprawdę docenionym w warszawskiej Legii. Latem został odkupiony z Górnika Zabrze, w barwach którego rozegrał bardzo dobry poprzedni sezon.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ GOŁASZEWSKI
(…)
– Jak trafiłeś na Łazienkowską jako 13-latek?
– Zostałem wypatrzony przez Legię na zgrupowaniu kadry Mazowsza. Graliśmy mecz z reprezentacją województwa łódzkiego. Po meczu nasz trener – Dariusz Krajewski – przyszedł i poprosił o mój numer telefonu, ponieważ wpadłem w oko skautowi Legii. Chciał się skontaktować ze mną i rodzicami, aby porozmawiać na temat mojej przyszłości.
– Zaszumiało w głowie?
– Aż tak to chyba nie. Na pewno zrobiło się bardzo miło, że grą zrobiłem wrażenie. Inna sprawa, że Legia od razu nie zadzwoniła do taty, więc podchodziłem do tego na chłodno. Dopiero kiedy trener wykonał telefon, bardzo się ucieszyłem. Najpierw pojechałem na kilka treningów, dopiero później dopięliśmy transfer. Legia chciała mnie wziąć pół roku wcześniej, kiedy kończyłem szóstą klasę podstawówki. Wtedy z rodzicami stwierdziliśmy, że jeszcze zostaję w Grodzisku. Na szczęście po sześciu miesiącach się nie rozmyśliła.
– Ile czasu czekałeś na telefon?
– Dwa tygodnie. Wróciłem ze szkoły, rzuciłem plecak i chciałem iść pokopać piłkę. Tata mnie jednak zatrzymał i powiedział, że dzwonili z Legii i mnie chcą. Rozmawialiśmy z rodzicami na temat przyszłości, zdawałem sobie sprawę, że nie mogę podjąć takiej decyzji z dnia na dzień. Trzeba było wszystko przemyśleć, pogodzić ze szkołą. Nauka jest przecież bardzo ważna. Rodzice wiele razy podkreślali, że mam skończyć wszystkie szczeble w szkole, a dopiero potem myśleć o innych rzeczach.
– Czyli studia wyższe też?
– Też. Studiuję wychowanie fizyczne w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie. Uczę się razem z Adamem Ryczkowskim, Konradem Michalakiem i Michałem Staszem, czyli kolegami, z którymi graliśmy razem w juniorach Legii. Mam indywidualny tok studiów. Wiele egzaminów mogę zdawać przez platformę internetową. Uczelnia jest bardzo wyrozumiała, ale raz na jakiś czas trzeba się pojawić na zajęciach. Wykładowcy wiedzą, co robię, ale nie dostaję zaliczeń za darmo. Trzeba się uczyć.
– A jak cię traktują koledzy na studiach?
– Z tym jest problem, ponieważ… mało kogo poznałem. Rzadko bywam na wykładach, więc trudniej nawiązać relacje. Ci, których poznałem lepiej, bardzo mi pomagają z materiałami, które są na zajęciach. Utrzymujemy kontakt przez internet, jestem na bieżąco z tematyką wykładów.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (30/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”