90 minut z Jarosławem Jachem
– Umieścili mnie w hotelu na uboczu i połączenia w telefonie mi zrywa – żartuje na przywitanie, bo faktycznie ma kłopoty z zasięgiem. Ale nie trafił do dziury, tylko do wielkiej metropolii. Do Londynu. Nieoczekiwanie, bo w jego kontekście mówiło się o wielu klubach i kierunkach, nikt jednak nie przypuszczał, że powędruje wprost do Premier League. Zagłębie Lubin na transferze Jarosława Jacha do Crystal Palace zarobiło 3 miliony euro, zagwarantowało sobie również 10 procent z kolejnego transferu obrońcy reprezentacji Polski, jeśli jego suma przekroczy 3 miliony euro.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
[fot. Crystal Palace]
– Jana Bednarka to chyba już zdążyłeś znielubić. Przez pół roku nie zdołał zadebiutować w Premier League. Wszyscy cię nim straszą.
– Nie, tak do tego nie podchodzę. Janek radzi sobie w Southampton coraz lepiej. Ja też mam zamiar powoli przebijać się w Premier League. Na pewno w wielu rozmowach temat Janka powraca, może nawet jest maglowany. Tyle że czasem w życiu trzeba zaryzykować. Albo podjąć rękawicę – mówi Jach (na zdjęciu). – Jestem gotowy na walkę o siebie w lidze angielskiej. Po pierwszych treningach na pewno od nikogo nie czuję się gorszym piłkarzem. Trener Roy Hodgson też jest ze mnie zadowolony. O tym, kto będzie grał, zadecydują detale.
– W listopadzie mówiłeś w wywiadzie dla „PN”, że chcesz zmienić otoczenie, ale skok na głęboką wodę w twoim przypadku nie wchodzi w grę. Wyszło odwrotnie.
– Może powinienem był doprecyzować, że gdyby skok na głęboką wodę miał oznaczać transfer do Premier League, tobym się jednak skusił. Taka okazja może trafić się raz w życiu. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym poszedł inną drogą, a propozycja z angielskiej ekstraklasy więcej by się nie pojawiła.
– Jak przebiegał transfer?
– Nie wiem dokładnie, kiedy trafiłem na radar Crystal Palace. Niemniej w styczniu we Wrocławiu pojawił się przedstawiciel klubu. Spotkaliśmy się. Usłyszałem, że jestem obserwowany od wielu miesięcy. Nie były to puste słowa. W trakcie testów medycznych ludzie z klubu doskonale wiedzieli, kiedy grałem, kiedy pauzowałem. Natomiast przygotowania do sfinalizowania operacji trwały około dwóch-trzech tygodni.
– Tymczasem pojawiały się informacje, że jesteś bardzo blisko przenosin do Ingolstadt.
– W Niemczech przeszedłem nawet testy medyczne. Tyle że nie wszystko było jeszcze dograne między Ingolstadt a Zagłębiem. Pojawiła się opcja, żebym doleciał na zgrupowanie Zagłębia w Turcji na kilka dni, potem ewentualnie wrócił do Niemiec. W grze cały czas było jednak też Crystal Palace. Zamiast do Turcji poleciałem więc do Anglii. A tu wszystko czekało już na stole. Wystarczyło podpisać kontrakt.
– W Anglii zostałeś prześwietlony tak dokładnie jak Bednarek? W jego przypadku Anglicy wiedzieli nawet, w jaki sposób stopę ułożoną miał zawodnik, który sfaulował Janka, kiedy doznał kontuzji.
– Jankowi prześwietlili nawet kanały social media. Ja akurat nie jestem tak aktywny w społecznościówkach, więc Crystal Palace wiele pracy przy tym nie miało. Od strony sportowej wiedzieli o mnie wszystko. Trochę się zdziwiłem, kiedy jeden z dyrektorów dopytywał mnie, dlaczego na początku sezonu w jednym z meczów Zagłębia wyrzuciłem piłkę z autu akurat w taki sposób. To robi wrażenie. Większość ludzi w ogóle nie zwróciłaby na ten element uwagi.
– To prawda, że na twój transfer naciskał przede wszystkim Hodgson?
– Taką właśnie informację otrzymałem we Wrocławiu w trakcie spotkania z dyrektorem Crystal Palace. Zaszczyt! W końcu mowa o wielkim szkoleniowcu, ze znakomitą karierą, jeszcze niedawno selekcjonerze reprezentacji Anglii. Skoro taka persona obdarza mnie zaufaniem, nie mogę zawieść. Zresztą już pierwszego dnia miałem okazję porozmawiać dłużej z trenerem. Pierwsza rada – w szatni nie mogę mieć żadnych kompleksów. Druga – nauczyć się jak najszybciej języka angielskiego. I z tym będę intensywnie działać w najbliższych tygodniach. Już próbuję rozmawiać z kolegami z drużyny, staram się odzywać. Tylko w ten sposób szybko opanuję angielski. Nie chcę siedzieć w kącie szatni i pół słowa z nikim nie zamienić. A poza tym po każdym treningu rozmawiam z trenerem. Głównie o aspektach taktycznych. Chwila musi minąć, zanim zacznę wykonywać na boisku rzeczy, których Hodgson ode mnie wymaga, z automatu.
– Na co przede wszystkim zwraca uwagę Hodgson?
– Na przykład ostatnio pracowaliśmy nad obroną przy dośrodkowaniach. Trener podpowiadał mi, kiedy mam wchodzić w boczną strefę, a kiedy zostawać przed bramką. Sztab szkoleniowy poświęca mi naprawdę dużo czasu. Asystent Hodgsona stoi w trakcie treningów nieopodal mnie i cały czas mnie instruuje. To pomaga. Jestem dość inteligentnym gościem, szybko powinienem załapać nowy sposób grania.
– Znów wrócę do listopadowego wywiadu dla „PN”. Mówiłeś, że przy wyborze klubu będziesz kierował się planem nowego pracodawcy na twój rozwój, ale też rolą, jaką przewidywać będzie dla ciebie trener. Jak te dwa tematy wyglądają w Crystal Palace?
– Roy Hodgson traktuje mój transfer jako inwestycję na przyszłość. Czyli jest nastawienie na współpracę długofalową. Podejrzewam więc, że w tym momencie nie przewiduje wystawienia mnie w wyjściowym składzie w niedługim czasie. Choć wykluczyć tego też nie mogę, wszystko zależy od mojej dyspozycji. Zwłaszcza że mam predyspozycje do tego, żeby w przyszłości być podstawowym zawodnikiem Crystal Palace.
– Odważnie.
– Wiadomo, kilka rzeczy w grze muszę zmienić. Ale na treningach nie widzę, żebym specjalnie odstawał od kolegów. Tempo zajęć jest wysokie. Nie ma luźnych treningów, każdy jest wymagający. Nie da się przejść obok. Musisz zajęcia wybiegać, wywalczyć, pościerać się z napastnikami w pojedynkach. W ogóle na pierwszy rzut oka to jest największa różnica. Nie da się porównać ligi polskiej z angielską pod kątem pojedynków. W Crystal Palace, gdy zawodnik dostaje piłkę na skrzydle, jego pierwsza myśl to drybling. I potrafi go wykonać, zawodnicy grają na dużej skuteczności pojedynków. Są dobrze wyszkoleni technicznie, silni, dynamiczni. Trudno takich gości zatrzymać. Dla obrońców to niesamowicie wymagająca liga. Wcale nie tylko dla takich, którzy właśnie do niej trafili.
– W Ekstraklasie zawodników wchodzących w drybling policzyć można na palcach jednej ręki.
– Na pewno da się zauważyć, że skrzydłowi w polskiej lidze najczęściej szukają gry do końcowej linii boiska i dośrodkowania. W Crystal Palace wygląda to inaczej. Skrzydłowy zabiera się z piłką w pole karne i drybluje, nawet między dwoma-trzema zawodnikami. Jako obrońca, mam się czego tu uczyć. Przy takich piłkarzach mój poziomo sportowy zdecydowanie wzrośnie.
– Nad czym powinieneś pracować przede wszystkim, aby jak najszybciej doczekać się gry w Premier League?
– Właśnie nad pojedynkami z napastnikami, ale w bliskim kontakcie. Kluczowa kwestia. Czyli muszę zwiększyć siłę. W Anglii przywiązuje się do tego dużą wagę. Po każdym treningu wszyscy zawodnicy zabierani są na siłownię. I to jest obowiązek, a nie wolny wybór piłkarza. Nieważne, ile trwał trening na boisku. Efekty takich zajęć widać potem na boisku. Nie przypadkiem zespoły z Premier League uchodzą za świetne pod względem fizycznym.
– Który z zawodników Crystal Palace na siłowni robi największe wrażenie?
– Ze wszystkimi nie miałem okazji ćwiczyć w jednym czasie. Natomiast na ścianie wiszą dwie tablice – jedna z najlepszymi wynikami z obecnego sezonu pod względem szybkości, wydolności oraz siły. Przy każdej konkurencji wypisane są trzy nazwiska. W wyciskaniu na klatę na pierwszym miejscu znalazł się Mamadou Sakho. Z tym że prawdopodobnie nie chodzi o wykonanie jednego powtórzenia, ale kilku, gdyż jego wynik nie jest szczególnie imponujący. Druga tablica z kolei skupia historyczne wyniki zawodników Crystal Palace. W kategorii rozwiniętej prędkości można znaleźć Wilfrieda Zahę.
– Z intensywnością zajęć na boisku nie masz problemu?
– Bałem się tego. Większość zawodników po wyjeździe z Polski zwraca uwagę na tempo treningów. I mają rację, intensywność jest w Anglii wyższa. Tyle że nie na tyle, abym nie dał sobie z tym rady. Pierwszy mój trening z nowymi kolegami dla nich był pierwszym po meczu z Arsenalem Londyn. Czyli był najcięższy. Z biegiem tygodnia zajęcia stają się lżejsze, żeby na mecz piłkarze mieli świeżość. Nie miałem z tym problemu. Nie było widać różnicy między mną a resztą zespołu.
– Czym jeszcze możesz pochwalić się po pierwszych treningach?
– Sztab szkoleniowy może być zadowolony z tego, jak radzę sobie z piłką. Kilka razy udało mi się zagrać trudne podania, nie boję się długiego zagrania, odegrania na jeden kontakt. Z piłką przy nodze pokazuję luz, spokój. Pod tym względem na pewno nie będę w Crystal Palace odstawał od innych środkowych obrońców. To mój atut.
– Jakie warunki do pracy zastałeś w Londynie?
– Baza położona jest na jednym z osiedli tego miasta. Ktoś niezorientowany mógłby ją przeoczyć, bo przy bramie zawieszona jest tylko tablica wielkości średniego telewizora z informacją, że tu właśnie znajdują się obiekty Crystal Palace. Za bramą zaczyna się wszystko. Ośrodek podzielony jest na dwie części. Jedna należy do akademii, druga do pierwszego zespołu. My do dyspozycji mamy cztery boiska, kilka budynków z pełnym zapleczem, siłownią, salami do masaży i tak dalej. W jednym z nich mieści się gabinet Roya Hodgsona. Posiada wielki taras, z którego widok rozpościera się na wszystkie boiska. Trener ma cały czas wszystko na oku.
– Zdążyłeś już poczuć blichtr Premier League?
– W tej lidze pieniądze są ogromne. Jak sobie popatrzyłem na klubowy parking, rzadko takie samochody można spotkać na ulicy w Polsce. Część chłopaków gra w Premier League od lat, zdążyli już zarobić. Trudno dziwić się czy zabronić im wydawania pieniędzy.
– A ty czym przyjeżdżasz na treningi?
– Korzystam z pomocy klubowego kierowcy. Pan przyjeżdża po mnie do hotelu, dojazd do ośrodka treningowego zajmuje 45 minut, jak są korki – godzinę. Co ważne, hotel znajduje się w centrum Londynu, więc mogę trochę pokręcić się po ulicach. Ma to swój cel. Klub chce, żebym jak najszybciej poznał miasto, zaadaptował się do życia w Londynie.
– Nie masz prawa jazdy?
– Nie no, mam. I wkrótce postaram się o własny samochód. Inna sprawa, że wpadłem na pomysł, że wykupię sobie jazdy doszkalające, najlepiej u polskiego instruktora, który pomoże mi w przystosowaniu się do lewostronnego ruchu. Wpierw jednak muszę zadbać o wynajęcie mieszkania. Bez tego nic tu nie mogę załatwić, bo nie mam stałego miejsca zamieszkania. Choć na warunki w hotelu narzekać nie mogę. Po pierwsze spotkałem tu Polaków, jest pani na recepcji, pan w restauracji. Po drugie, mam do dyspozycji spa, z którego chętnie korzystam po dniu zajęć w klubie. Wiecznie jednak w hotelu mieszkać nie mogę. Zresztą, w klubie też pracują Polacy. Pani Zuzanna w biurze prasowym, a Tomek Król jest trenerem bramkarzy w akademii. Właśnie Tomek odwiedził mnie w hotelu, poznaliśmy się. Wiem, że w razie potrzeby będę mógł zwrócić się do niego z prośbą o pomoc. Obecność Polaków sprawia, że czuję się w Londynie swobodnie.
– To miasto może przytłoczyć.
– Tego jeszcze nie wiem. O ósmej rano wyjeżdżam do klubu. Tam jem śniadanie, trenuję, potem obiad. Po piętnastej wracam do hotelu, nadchodzi czas drzemki. Następnie porozmawiam trochę przez telefon, kolacja, odwiedziny spa i koniec dnia. Na razie Londyn widziałem tylko przez szybę samochodu.
– Rok temu mogłeś wyjechać do FK Rostów, poczekałeś i jesteś w Premier League. Chyba warto być cierpliwym?
– Nie patrzę na to w ten sposób. Mogłem przejść do Rosji, Rostów to też dobrze poukładany klub. Miałbym spore szanse na grę. Dlatego nie czas na otwieranie szampana. Transfer do Anglii to dopiero połowa drogi. Chciałbym jednak kiedyś móc powiedzieć, że warto było być cierpliwym.
– Słychać, że jesteś naładowany energią.
– I to jak! Od dnia, w którym podpisałem kontrakt z Palace, chodzę megauśmiechnięty. Nie ze względów finansowych, choć jasne jest, że zarabiać będę więcej niż w Polsce. Chcę trenować, budować pozycję, stawać się lepszym piłkarzem. Także po to, żeby nie stracić miejsca w reprezentacji Polski. Będę trzymał ten poziom. W trakcie transferu byłem w kontakcie z selekcjonerem Adamem Nawałką. Decyzję o wyborze klubu podjąłem jednak sam. Potrzebowałem zmiany. Nowego bodźca. W Zagłębiu czasem nie przejmowałem się słabszym występem. Stałem się wygodny. Tu mam kilkadziesiąt powodów, żeby więcej od siebie wymagać, zaangażować się na maksa. Jak na zgrupowaniu reprezentacji. Ktoś, kto mnie dobrze zna i zobaczyłby mnie teraz, stwierdziłby, że jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem.
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (5/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”