Po meczach reprezentacji Polski z Urugwajem i Meksykiem, w których zagrał w podstawowym składzie, może czuć się wygrany, choć zespół Adama Nawałki w żadnym z tych spotkań nie zwyciężył. Jarosław Jach wypadł jednak na tyle dobrze, że może spodziewać się kolejnych powołań do kadry. Pod warunkiem regularnej gry rzecz jasna, bo obrońca Zagłębia Lubin twierdzi, że zimą będzie dobry moment na transfer zagraniczny, a wyjazd do innej ligi to zawsze ryzyko.
ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK
(…)
– Kisisz się w ekstraklasie? – Na pewno nadszedł czas na wyjazd. Czy do tego dojdzie? Nie wiem. Na transfer składa się wiele czynników. Także moja dyspozycja, która w ostatnim czasie w lidze nie była najlepsza. Nie mogę stwierdzić, że się kiszę w ekstraklasie, powiem za to, że jestem gotowy na przeprowadzkę za granicę.
– W polskiej lidze już nie możesz stać się lepszym piłkarzem? – Mogę, aczkolwiek za granicą jestem w stanie rozwinąć się szybciej i skuteczniej. Dobry przykład to reprezentacja Polski. Kilka wspólnych treningów, dwa mecze, podpowiedzi od Kamila Glika, Michała Pazdana. Dostałem masę cennych informacji, które pomogły mi na boisku. Wróciłem ze zgrupowania jako lepszy zawodnik, potrafiący lepiej odebrać piłkę czy zachować się w trakcie gry rozsądniej pod względem taktycznym.
– Jesteś w stanie zmobilizować się na mecz ligowy? – Problem jest inny i wiem, że muszę nad tym pracować. Chodzi o poziom koncentracji. W trakcie meczów z zespołami z niższych miejsc w tabeli nie zawsze jestem w pełni skupiony. Jeśli gramy z Lechem Poznań lub Legią Warszawa, wypadam dobrze. Natomiast w spotkaniach ze słabszymi rywalami bywa różnie. Tak nie może być! Nie mogę wychodzić na mecz nie w pełni gotowy. Na pewno będę na ten temat rozmawiał z psychologiem Zagłębia. Do końca rundy zostało sporo spotkań, muszę pomóc drużynie, a nie przeszkadzać. Nie chciałbym jednak zostać źle odebrany. To nie jest tak, że jestem już myślami przy zagranicznym klubie, a co za tym idzie – brakuje mi zaangażowania w grę dla Zagłębia. Transferem w ogóle nie zaprzątam sobie głowy. Pochylę się nad tym tematem najwcześniej zimą. Miałem w kilku ostatnich meczach ligowych gorszą dyspozycję, przede wszystkim muszę się odbudować i pomóc klubowi.
– Krąży plotka, że latem nie udał się twój transfer do Zenitu Sankt Petersburg, bo w ostatniej chwili transakcję miał zablokować Gazprom, związany z rosyjskim klubem. Ile w tym prawdy? – Też spotkałem się z taką wersją wydarzeń, niemniej ile w tym prawdy – po prostu nie wiem, nawet nie chciałem się w to zagłębiać. Miałem informację od zainteresowanych tematem, że wszyscy są na tak. Trener był za, dyrektorzy sportowi obu klubów również. W dniu, w którym mieliśmy dopinać transfer, z Rosji dotarła wiadomość, iż wydarzyło się coś niespodziewanego, i nic z tego nie wyszło. Temat do zamknięcia. Byłem nastawiony na wyjazd, początek sezonu z Zagłębiem, forma drużyny uprzytomniły mi jednak, że jestem w dobrym miejscu. Zwłaszcza że myśląc o transferze do Rosji, nie brałem pod uwagę, iż w pierwszym półroczu 2017 spędziłem trzy miesiące w klinikach i na rehabilitacji. Brakowało mi meczów, o grę w Zenicie mogłoby być trudno. Dlatego na chłodno mogę ocenić, że de facto przy tym nieudanym transferze miałem więcej szczęścia niż pecha. Dzięki regularnej grze w Zagłębiu wróciłem do dobrej dyspozycji fizycznej, odbudowałem pewność siebie na boisku. De facto więc po rozegraniu pełnej rundy zima wydaje się jeszcze lepszym momentem na wyjazd.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (47/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”