90 minut z Jackiem Magierą. „Myślę tylko o tym, żeby cieszyć się życiem”
W polskich realiach Jacek Magiera jest niczym… Zinedine Zidane. Oczywiście po przyłożeniu niezbędnych proporcji. Trener Legii Warszawa już w debiucie w pierwszym zespole wywalczył tytuł mistrza Polski, posmakował również występów w Champions League. Ligowego triumfu jeszcze jednak nie uczcił, a spory udział miał w tym… synek szkoleniowca, Jaś. Chcecie wiedzieć jaki? Czytajcie!
ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI
– Czy w poprzednią niedzielę przeżyłeś taki dzień, który sobie kiedyś wymarzyłeś? – Jednym z moich najważniejszych postanowień było, aby jako trener zdobyć tytuł mistrza Polski dla Legii. Bo odkąd znalazłem się tutaj jako zawodnik, celem było zostać szkoleniowcem. Właśnie w tym miejscu, w żadnym innym – mówi Magiera. – Wszystko temu podporządkowałem, świadomie kończyłem karierę piłkarską w wieku 29 lat, aby szybciej ten cel osiągnąć. Kończąc grę w Legii, wiedziałem, że w Polsce mogę trafić już tylko do klubu, który ma mniejsze aspiracje. Powiedziałem sobie, że nie ma to sensu i lepiej kształcić się, aby zostać trenerem. Trwało to 10 lat, ale w końcu spełniło się marzenie, które miałem nawet gdzieś zapisane, a nie tylko zakodowane w głowie.
– Które mistrzostwo smakuje lepiej – w roli piłkarza czy trenera? – Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie… Kiedy byłem zawodnikiem, bardzo czekaliśmy jako Legia na tytuł – aż siedem lat, smakował więc wyjątkowo. Tymczasem w ostatnich pięciu latach klub cztery razy zdobywał mistrzostwo. Poza tym inaczej reaguje się, kiedy jest się zawodnikiem, a inaczej z perspektywy trenera. Wydaje mi się, że jako zawodnik wybuchłem emocjonalnie, a teraz byłem bardziej stonowany. Odkąd objąłem drużynę, cały czas goniliśmy i goniliśmy, i trzeba było zachować koncentrację aż do ostatniej minuty sezonu.
(…)
– Jakie są zatem twoje cele na kolejny sezon? – W sporcie trzeba być pazernym na sukcesy, choć trzeba być też pokornym. Po to wywalczyliśmy mistrzostwo Polski, aby rywalizować o Superpuchar. Od tego zaczniemy. A potem, chronologicznie, zechcemy powalczyć o grupę Ligi Mistrzów i obronić tytuł. No i o Puchar Polski też. Legia jest rekordzistą pod względem zwycięstw w tych rozgrywkach, a to do czegoś zobowiązuje. To są zresztą rozgrywki, które pozwalają dać szansę młodym zawodnikom, którzy powinni nabierać doświadczenia. Na pewno więc nie odpuścimy pucharu.
– Kiedy stanąłeś z trofeum za mistrzostwo, pomyślałeś: zrobiłem kolejny krok do tego, aby kiedyś przejąć reprezentację? – Nie, tak nie pomyślałem. Kiedy zresztą popatrzę, gdzie byłem i co robiłem rok temu, to myślę jedynie o tym, żeby cieszyć się życiem. Bo naprawdę mam z czego. Poza tym uważam, że prawdziwe jest powiedzenie: człowiek coś planuje, a Pan Bóg tylko się śmieje…
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (24/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”