90 minut z Dariuszem Marcem. „Mam dość zmian nastrojów prezesa Bońka”
Poszukując epitetu, który najlepiej określiłby relację PZPN i Ekstraklasy SA, a zatem dwóch najważniejszych podmiotów w polskim futbolu, trudno o lepsze słowo niż szorstka. Przepychanki trwają właściwie od początku pierwszej kadencji Zbigniewa Bońka na fotelu prezesa związku, a w maju ponownie uległy eskalacji. W efekcie po zakończeniu rozgrywek w edycji 2016-17 nikt w Polsce nie wie, w jakiej formule zostanie przeprowadzony w najwyższej lidze sezon, który powinien rozpocząć się 14 lipca.
ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI
(…)
– Czemu dialog między PZPN i ESA jest tak trudny? To nienormalna sytuacja, gdy przed ostatnią kolejką bieżącego sezonu nikt nie wie, w jakim systemie zostaną przeprowadzone kolejne rozgrywki.
– Na dziś regulamin i kalendarz są gotowe i zatwierdzone przez zarząd PZPN, to oznacza, że gramy w formule ESA 37. W grudniu zaczęliśmy rozmowę na ten temat z akcjonariuszami, w styczniu wyszliśmy z tematem do mediów – skoro z 12 założeń dotyczących wszystkich aspektów działalności ligowej spółki dzięki obowiązującemu w ostatnich latach systemowi zrealizowaliśmy 11, to logiczne, że zarekomendowaliśmy, aby niczego nie modyfikować. Tu zresztą mamy prostą analogię do futbolu, gdzie też nie zmienia się zwycięskiego składu. Wyniki, które osiągnęliśmy w ostatnim czasie, są zresztą imponujące, i tego nikt nie podważy. Przed wprowadzeniem formuły ESA 37 przelewaliśmy do klubów 100 milionów złotych z tytułu praw mediowych. W obecnym sezonie było to już 150 milionów, a zatem wzrost wyniósł 50 procent. Podobnie urosła cała liga – z 400 milionów złotych skumulowanych przychodów w klubach i w Ekstraklasie SA, wskoczyliśmy na poziom ponad 600 milionów. Przed reformą kształtu rozgrywek na stadiony przychodziło dwa miliony widzów w sezonie, teraz zbliżamy się do trzech. Zatem komu to przeszkadza? Czasem mam wrażenie, że jest niewygodne tylko w tym aspekcie, że stajemy się coraz bardziej autonomiczni wobec związku, ponieważ naprawdę dobrze radzimy sobie w rynkowych realiach i korzystnie wypadamy na tle innych lig.
– Nie kwestionuję przedstawionych liczb, nie zmienia to jednak faktu, że zarząd PZPN nie zatwierdził rekomendacji zaprezentowanej przez ESA dotyczącej kształtu przyszłego sezonu. Prezes związku głośno mówi, że wcale nie jest przesądzona formuła ESA 37 bez podziału punktów. Równie dobrze może być z podziałem albo wręcz nastąpi powrót do klasyki, czyli systemu ESA 30.
– I to właśnie jest największy problem polskiej piłki w obecnej chwili – to znaczy zmienność nastrojów i stanowisk prezesa Bońka, których mamy już serdecznie dość. Nie może być tak, że kształt regulaminów, a w ślad za tym i wizerunek całej dyscypliny, będzie uzależniony od humorów jednego człowieka. To wręcz chora sytuacja, która wpływa na image i odbiór spółki. Szef PZPN jako nasz akcjonariusz powinien publicznie wspierać, a nie uderzać w Ekstraklasę. Zdaniem zarządu ESA nie powinno być żadnych zmian w systemie rozgrywek, ale rada nadzorcza spółki zaproponowała korektę dotyczącą zniesienia podziału punktów. Podpisaliśmy się pod tym pomysłem, nie możemy przecież funkcjonować w oderwaniu od woli udziałowców, także z tego powodu, iż właśnie takie były – ogłoszone już w marcu – oczekiwania prezesa Bońka. Kto zatem odpowiada za powstały bałagan i inspiruje niekończącą się dyskusję na ten temat w mediach? Otóż nie zarząd Ekstraklasy. Całą odpowiedzialnością za zaistniały stan trzeba obarczyć szefa związku Zbigniewa Bońka. Zmienia zdanie co kilka dni. To niepoważne.
– Tyle że sternik PZPN twierdzi, że wcale nie uczestniczy w przepychankach, a walka rozgrywa się obecnie między klubami i zarządem Ekstraklasy.
– Gdyby toczyła się jakakolwiek walka między klubami i zarządem spółki, to logiczne, że nie przesyłalibyśmy żadnej rekomendacji do zatwierdzenia przez PZPN. Przesłaliśmy wniosek o taki kształt ligi w nadchodzącym sezonie, jakiego życzyli sobie uczestnicy rozgrywek, mimo że według zarządu najlepszym rozwiązaniem byłoby zachowanie formuły ESA 37 z podziałem punktów. Zrobiliśmy tak, bo wsłuchujemy się w głosy klubów, co zresztą uważamy za swój obowiązek.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (23/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”