Przejdź do treści
90 minut z Alanem Czerwińskim

Polska Ekstraklasa

90 minut z Alanem Czerwińskim

To chodzący, biegający, dryblujący i świetnie podający żywy dowód na to, że piłkarzy pod ekstraklasowe wymogi można i należy szukać w niższych klasach. Alan Czerwiński pojawił się nagle w Lubinie, ale wygląda na to, że wszedł do ekstraklasy razem z drzwiami.

Alan Czerwiński zbiera za swoje występy bardzo dobre noty


ROZMAWIAŁ ZBIGNIEW MUCHA


Zanim o tobie, to najpierw kilka słów o Zagłębiu, które – a rozmawiamy tuż przed meczem z Legią – liderem po sześciu kolejkach być wcale nie miało, a właśnie jest. Dlaczego?
A dlaczego nie miało? – pyta 24-letni Czerwiński (na zdjęciu z prawej). – Ja nie znam żadnych założeń, natomiast wiem jakie ambicje drzemią w naszym trenerze i zawodnikach. Najbardziej szkoda meczu z Termaliką i bramki straconej w ostatniej minucie, bo gdyby nie tamten remis dziś mielibyśmy jeszcze więcej oczek. Inna sprawa, że z punktu wywalczonego na wyjeździe nie wolno robić tragedii. Punkt to zawsze punkt.

Rozkręcaliście się powoli, od początku sezonu, niby grając skutecznie i efektywnie, ale dopiero od niedawna można wam dopisywać punkty również za styl.
Być może da się odnieść takie wrażenie, nie zastanawiałem się nad tym, na pewno fajnie wychodzi nam gra w systemie 1-3-5-2. Drużyna dobrze zareagowała na tę zmianę, zawodnicy czują nową taktykę.

Spotkałeś się wcześniej z podobnym schematem gry?
Trójką środkowych obrońców i ze mną jako jednym z wahadłowych graliśmy już za Jerzego Brzęczka w GKS Katowice, więc nie była to dla mnie całkiem obca rzecz. Zresztą tak na dobrą sprawę boczny obrońca musi się podobnie zachowywać niezależnie od systemu. W takim kierunku poszedł futbol, musimy wspierać atakujących.

Zagłębie znakomicie funkcjonuje jako zespół. Wisła Kraków grając z wami o fotel lidera była momentami bezradna.
Zgodzę się, że tworzymy sprawny mechanizm i choć wciąż ogromna w nim jest rola Filipa Starzyńskiego, który jest piłkarzem znakomitym, trener ukierunkował nas w ten sposób, aby w każdym meczu jak największa liczba zawodników brała na siebie odpowiedzialność. Żeby nie było tylko oglądania się na to, co zrobi Figo, ale żeby grać, rozgrywać, pokazywać się, być aktywnym. Osobiście cieszę się nie tylko z tego, co gramy do przodu, ale przede wszystkim z tego, że tracimy tak mało goli.

To nowe ustawienie Stokowiec dopasował pod Daniela Dziwniela i Alana Czerwińskiego, czy miał je już w głowie od dłuższego czasu i właśnie pod tym kątem przeprowadzał transfery wahadłowych obrońców?
Trudno powiedzieć, obstawiałbym może ten drugi scenariusz. Wiem, że byłem kilkakrotnie obserwowany przez skautów i trenerów Zagłębia w Katowicach.

Nie tylko system gry, ale cała filozofia klubu to pewien wyróżnik. Na 14 piłkarzy, którzy wybiegli na boisko przeciwko Wiśle, aż 12 było Polakami.
Super. Wystarczy popatrzeć na letnie transfery – Czerwiński, Świerczok, Kopacz, Pawłowski, Tuszyński, Matuszczyk…, właściwie tylko Czarnogórzec Sasa Balić nie wpisuje się w ten schemat. To powinien być drogowskaz dla wszystkich i cieszę się podwójnie, że w Lubinie stawiają na Polaków i młodych graczy, bo ostatecznie może dzięki temu i ja się tu znalazłem.

Wspomniany mecz z Wisłą miał dla ciebie szczególne znaczenie?
Do każdego podchodzę identycznie.


Ale zimą już byłeś jedną nogą w Wiśle.

Przebywałem tam na testach medycznych. Ostatecznie podjąłem decyzję, aby zostać jeszcze pół roku w Katowicach i powalczyć o wymarzony awans do ekstraklasy. Dlatego wróciłem do GKS.

W Wiśle jednak już kiedyś grałeś i ponoć jesteś sympatykiem Białej Gwiazdy?
Po pierwsze nie mam żadnych sympatii, jestem natomiast nałogowym oglądaczem polskiej ligi. Staram się w każdy weekend obejrzeć siedem meczów, a w ósmym zagrać. Po drugie byłem w Wiśle przez jakiś czas jako trampkarz. Mogłem zostać co prawda dłużej, ale to wiązałoby się z przeprowadzką z rodzinnego Bukowna do Krakowa, a wtedy, jako dziecko, jakoś sobie tego nie wyobrażałem.

Ostatnio nie tylko Wisła się tobą interesowała, ponieważ do gry ostro wkroczyła także Jagiellonia Białystok. Co ci nie pasowało w ofercie z Podlasia?
Analogiczna sytuacja jak z Wisłą. Bardzo szanuję prezesa Jagiellonii Cezarego Kuleszę, porozmawialiśmy uprzejmie, ale skończyło się tak, że zostałem w Katowicach. Nie ma do czego wracać, dziś jestem w Lubinie i czuję, że to był znakomity wybór.

GKS nie chciał przedłużyć umowy z Czerwińskim czy odwrotnie?
Umówiliśmy się, że jeśli wiosną nie uda się wywalczyć awansu, nikt nie będzie czynił mi przeszkód w zmianie klubu i tak właśnie się stało. Rozstaliśmy się z sympatią i szacunkiem, choć oczywiście brak awansu bolał nieprawdopodobnie. GKS to stabilny klub, ma zawodników na odpowiednim poziomie sportowym, w dodatku przyzwoite warunki do trenowania, i tylko sukcesu brak. Kibice na pewno są sfrustrowani takim obrotem sprawy, bo 10 lat na zapleczu dla takiego klubu i miasta to stanowczo zbyt długo. Dlatego końcówka ostatniego sezonu była dla mnie totalnym rozczarowaniem, największym jak dotąd w życiu. Górnik Zabrze zaatakował w końcówce i mu się udało, a my grając dobrze niemal przez cały sezon, ostatecznie zostaliśmy wielkim przegranym.

Gdyby udało się wywalczyć awans, zostałbyś na Bukowej?
No właśnie nie wiem… Byłby ból głowy, bo czułem podświadomie, że znalazłem się na etapie, gdy powinienem coś zmienić, więc ostatecznie zmieniłem.

Może to krzywdząca opinia, ale można się spotkać z głosami, że w ekstraklasie rywale cię zlekceważyli, a za chwilę nauczą się Czerwińskiego i skończą twoje harce. Co ty na to?
Spokojnie, ja również mam coś jeszcze do pokazania. Poza tym nie wydaje mi się, by w piłce można się było kogoś nauczyć. Wszyscy wiedzą, że Arjen Robben schodzi z prawego skrzydła i wali z lewej nogi, i jakoś od lat nic nie mogą na to poradzić.

W wieku 24 lat można mieć wzory?
A dlaczego nie? Trzeba zawsze brać przykład z najlepszych, więc nie ukrywam, że lubię popatrzeć na grę Daniego Alvesa czy Carvajala, ponieważ nawet obserwacja takich graczy wzbogaca. Natomiast dla mnie wzorem do naśladowania był od zawsze Łukasz Piszczek, na swojej pozycji absolutnie top światowy. Imponuje mi, że przez tyle lat utrzymuje się w takiej dyspozycji, że jest już legendą Borussii Dortmund, że dzięki niesamowicie wytrenowanemu organizmowi wciąż potrafi nacierać skrzydłem, notować asysty.

Które zdają się powoli stawać także twoją domeną.
Cieszą mnie nieprawdopodobnie, może nawet bardziej niż gole. Taka powinna być rola bocznego obrońcy, musimy dawać konkret w meczu, wnosić coś do dorobku drużyny. Jeśli napastnicy strzelają gole z moich podań, jestem szczęśliwy. Jakub Świerczok obiecał mi ostatnio postawienie coca-coli za dobre podania. Nie przypadkiem, piwa nie piję.

Bo nie lubię, czy jestem profi?
Po prostu nie piję alkoholu. Dlaczego? Żeby z czasem móc stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że niczego nie spieprzyłem, nie zaniedbałem, by do czegoś dojść.

A miałeś jakieś ostre zakręty w karierze?
Ostrych może nie, ale był moment w Katowicach, za kadencji trenera Artura Skowronka, kiedy usiadłem na ławce. Nie widziałem winy w sobie, tłumaczyłem ten fakt niechęcią trenera do mojej osoby. A to była zwykła wymówka. Mój błąd polegał na tym, że nie miałem nikogo, kto by mi mądrze doradził, a nawet jak się ktoś znalazł, to nie chciałem mądrego posłuchać. W końcu jednak wziąłem się za siebie, zacząłem ciężką pracę i do tej pory kult pracy pozostał we mnie.

Na czym polegało owo wzięcie się za siebie?
Na wszystkim. Odżywianie, dodatkowe treningi, spotkania z psychologiem… Do dziś ponadprogramowo korzystam z siłowni, choć uważam, że w klubie… tego być nie powinno. Zawodowy piłkarz we własnym zakresie powinien wiedzieć jak, ile i kiedy korzystać z tej formy treningu. I dbać o to samemu.

Cały czas indywidualnie pracujesz nad sobą?
Oczywiście, choć teraz wszystko mam niemalże podstawione pod nos. GKS Katowice to klub jak na I ligę naprawdę poukładany, ale dopiero przeskok do ekstraklasy otworzył mi oczy jaka jest różnica w organizacji. Jestem w Lubinie od dwóch miesięcy, a o nic jeszcze nie musiałem się upominać. Psycholog? Na miejscu. Dodatkowe ćwiczenia ze specjalistą od przygotowania motorycznego? Proszę bardzo, jest trener Michał Chmielewski. Z wszystkiego można korzystać i robię to dość pazernie.

A wcześniej jak było?
Tak było, że kiedy usiadłem na ławie w Gieksie, to poprosiłem o prywatne konsultacje z psychologiem sportowym Kamilem Wódką i kontynuowałem je dość długo. Poza tym przez 3,5 roku ćwiczyłem z trenerem Leszkiem Dyją w Dobieszowicach. To uczeń nieżyjącego już Jerzego Wielkoszyńskiego, wybitny fachowiec, który zwrócił mi uwagę na to, jak w ogóle funkcjonuje organizm, dlaczego jestem tam gdzie jestem, a nie dalej. To u niego poznałem znaczenie i wagę tzw. mięśni głębokich. Zrozumiałem, że trzeba być atletą w tym zawodzie, ponieważ piłka poszła właśnie w kierunku lekkiej atletyki. To istotne elementy piłkarskiego treningu, bez tego nie ma nic, najlepsza technika na nic się nie zda, gdy brak pary.

Wciąż współpracujecie?
Czasem rozmawiamy, ale jak powiedziałem w Lubinie mam wszystko zapewnione, poza tym trener Dyja pracuje obecnie z Jerzym Brzęczkiem w Wiśle Płock, a więc niezręcznie byłoby, gdyby opiekował się piłkarzem innego klubu ekstraklasy. Ale to fachowiec, do którego po radę przyjeżdżali naprawdę świetni piłkarze. To u niego na zajęciach poznałem Pawła Olkowskiego czy Łukasza Piszczka. Byłem wówczas, jak żartowaliśmy z Leszkiem, taką kluską, do momentu aż zobaczyłem jak wygląda i pracuje Piszczek. Oczy mi mało nie wyszły na wierzch, że zawodnik tak już wytrenowany jak on, z tak niezwykłą starannością wykonuje najprostsze – zdawałoby się nieistotne – ćwiczenia. Wtedy we mnie coś pękło i krok po kroku poprawiałem wydolność, szybkość, siłę…

Podobno możesz biegać od pola karnego do pola karnego bez zmęczenia, ponieważ taki masz potencjał tlenowy?
Biegać lubię, ale męczę się jak każdy. Jeśli biegam, idzie to z serca. Wiem, że muszę dobiec, zabezpieczyć, nie zostawiać wolnej strefy. Natomiast w Katowicach w pewnym momencie było mi ciężko, ponieważ obok różnych niedostatków byłem surowy taktycznie. Wcześniej grałem na skrzydle, na ósemce, a nawet dziesiątce, pozycja bocznego obrońcy to była nowość. Popełniałem koszmarne błędy, gdyż od podstaw musiałem nauczyć się bycia obrońcą. A nie miałem czasu uczyć się na błędach popełnianych na treningach, więc bolesną czasami wiedzę zdobywałem podczas meczów.

Aż doszło do tego, że wybrano cię najlepszym piłkarzem GKS roku 2016.
To prawda. Ciężko na to pracowałem i cieszę się, że zostało to docenione.


Wywiad został przeprowadzony 23.8.2017 r.


CAŁOŚĆ UKAZAŁA SIĘ W NAJNOWSZYM NUMERZE (35/2017) TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024