#60latPN: Król futbolu Pele o Polsce i swoich następcach
Rok 2016 będzie dla „Piłki Nożnej”, czyli dla nas autorów i wydawców oraz dla Was czytelników rokiem wyjątkowym – rozpoczynamy rok jubileuszowy. Przez 60 lat pisaliśmy o rzeczach wielkich, na przykład spektakularnych sukcesach naszej reprezentacji, ale również latach słabych, ubogich w triumfy. Systematycznie będziemy wam o tym przypominać. Poniżej prawdziwy rarytas – w numerze 5 z 1973 roku opublikowaliśmy korespondencję z Sudanu autorstwa Witolda Kozłowskiego, który miał okazję podróżować z zespołem Santosu i porozmawiać ze słynnym Pele. Król futbolu sprezentował także czytelnikom „PN” swój autograf.
„W czasie ostatniej podróży służbowej do Egiptu i Sudanu miałem okazję obejrzeć w akcji słynną brazylijską drużynę FC Santos, która aktualnie przebywa na tournee po krajach Afryki, Azji i Europy. W swoim pierwszym występie Brazylijczycy pokonali nadspodziewanie wysoko drużynę Egiptu 5:0. Piszę nadspodziewanie wysoko, ponieważ na podstawie oglądanych spotkań odniosłem wrażenie, że brazylijscy wirtuozi starają się zademonstrować pokaz futbolu przy minimalnym nakładzie sił – co zresztą byłoby usprawiedliwione wyczerpującą trasą: Egipt, Sudan, Dubaj, Kuwejt, Abu Dhabi, Iran.
(…)
Na trasie Kair – Chartum miałem przyjemność podróżować z ekipą Santosu. Obecność znakomitych piłkarzy, zwłaszcza PELEGO, stanowiła nie lada frajdę dla pasażerów-kibiców, a dla Sudańskich Linii Lotniczych była wręcz świętem. (…) W tym samym dniu miałem szczęście spotkać Pelego, Jaira i kilku innych piłkarzy Santosu w miejscowej restauracji Gordon. Postanowiłem porozmawiać z nimi. Wbrew obawom udało mi się tego dokonać bez trudności. Zaskoczyła mnie zwłaszcza ujmująca bezpośredniość samego Pelego. Kiedy przedstawiłem mu się zaznaczając, że jestem sympatykiem futbolu z Polski, uśmiechnął się i powiedział:
– Chętnie poświęcę panu chwilę czasu. Byłem w Polsce i bardzo mi się wasz kraj podobał. Chociaż od mojej wizyty w pańskiej ojczyźnie minęło już ponad 10 lat z przyjemnością ją wspominam. Zostałem wraz z moimi kolegami nadzwyczaj gościnnie przyjęty.
– Wygraliście wtedy z naszą drużyną narodową 5:2, a pan uzyskał dwa gole…
– Bardzo mi przykro, ale nie pamiętam niemal żadnych szczegółów tego meczu. Wiem tylko, że byliśmy wówczas na tournee z moim zespołem klubowym, że pojedynek miał miejsce w 1961 roku bądź trochę wcześniej (dokładnie w maju 1960 r. – przyp. red.) oraz że Polacy okazali się mimo wszystko bardziej wymagającymi rywalami niż się spodziewałem. Niestety, niczego więcej nie zdołam wykrzesać z pamięci.
(…)
– Przecież Pele jest tylko jeden. Niemal oficjalnie koronowano pana na Króla Futbolu… A propos, czy widzi pan wśród rodaków jakiegoś kandydata na następcę tronu?
– Dziennikarze obwołują nim Paulo Cesara. Ja natomiast sądzę, że brak mu odpowiedniej wytrwałości i sumienności w pracy, zbyt lubi też korzystać z uciech życia. Stawiałbym raczej na Leivinhę, który był objawieniem ubiegłego sezonu.
(…)
PN