Wygasające umowy w PKO Ekstraklasie

W samej tylko PKO Ekstraklasie znajdziemy obecnie kilkudziesięciu piłkarzy, którzy znajdują się w ostatnich miesiącach obowiązywania swoich umów. W normalnych warunkach, czyli bez szalejącej po świecie pandemii koronawirusa, większość z nich nie miałaby zapewne problemu z ich przedłużeniem lub znalezieniem sobie nowych pracodawców. Skoro jednak wszystko stanęło na głowie i na dziś trudno prognozować, gdzie piłka nożna będzie za kilka tygodni, to nic dziwnego, że jakiekolwiek dyskusje kontraktowe zeszły na dalszy plan.

Dla wielu piłkarzy będzie to z kolei kwestia przetrwania. Po pierwsze, nie wszyscy z nich zarabiają na tyle, by móc odłożyć sobie stosowną kwotę na czarną godzinę (nie wszyscy też o tym pomyśleli). Po drugie, są przecież kluby, które miały spore opóźnienia wobec swoich pracowników, a nowa sytuacja jedynie pogorszyła ten stan rzeczy.

Oczywiście, piłkarze nie są w społeczeństwie żadną grupą uprzywilejowaną, a problemy z pracą będące pokłosiem życia w niemal pełnym zawieszeniu dotkną miliony osób. Warto jednak przyjrzeć się temu, którzy z nich faktycznie mają się o co martwić i będą nerwowo czekać zastopowania pandemii, tak by można było wrócić na boiska.

Już w lecie wolnymi agentami będą m.in. Dominik Furman z Wisły Płock, Sławomir Peszko z Lechii Gdańsk, Igor Angulo z Górnika Zabrze czy Christian Gytkjaer z Lecha Poznań. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej i można się spodziewać, że krajobraz jaki zastaniemy w polskiej piłce po pokonaniu koronawirusa będzie się diametralnie różnił od sytuacji, która była naszą rzeczywistością jeszcze kilkanaście dni temu.

***