W pogoni za europejskimi trendami
Trenerzy nieustannie poszukują nowych rozwiązań, jeżeli chodzi o organizację gry. Inspiracje, które czerpią polscy szkoleniowcy, najczęściej pochodzą z zagranicy. Mistrzowska Jagiellonia Adriana Siemieńca pod niektórymi względami przypominała zespoły Roberto De Zerbiego. Ale nie tylko mistrz Polski szuka efektywnych rozwiązań – coraz częściej piłkarzom w Ekstraklasie zmienia się pozycje, aby uwypuklić ich atuty.
Jakub Żubrowski
Filip Trokielewicz
Współczesny futbol premiuje zawodników, którzy potrafią odnaleźć się na różnych pozycjach, wykorzystując umiejętności zarówno taktyczne, jak i techniczne. Jednym z najbardziej ikonicznych przykładów z przeszłości był kapitalny Philipp Lahm w Bayernie Monachium Pepa Guardioli. James Milner, który rozpoczął właśnie 23. sezon w Premier League jako gracz Brighton & Hove Albion, w przeszłości zagrał niemal na każdej pozycji. Podobnie ma się sprawa w przypadku legendarnego Javiera Zanettiego w Interze Mediolan. Tożsamych przykładów znaleźć można mnóstwo.
Zachód wyznacza trendy. Ekstraklasa to zupełnie inne piłkarskie realia, ale modele funkcjonowania piłkarzy są podobne. Grający nominalnie na prawej obronie Jagiellonii Michal Sacek, pojawia się regularnie w środku pola, kiedy białostoczanie budują swoje ataki. Yehorowi Macenko zdarzało się występować w środku pola, choć w ostatnim czasie Jacek Magiera desygnuje Ukraińca do gry przede wszystkim na lewej stronie defensywy. Ofensywne inklinacje Frana Tudora predysponują go do gry na wahadle, ale Chorwat z powodzeniem radzi sobie jako półprawy stoper. Goncalo Feio przesunął Ryoyę Morishitę z wahadła na ósemkę, a momentami nawet dziesiątkę. Kaan Caliskaner po tym, jak trafił do Motoru Lublin, gra zarówno w ataku, jak i w środku pola. Piłka ewoluuje, a użyteczne rozwiązania stają się coraz bardziej powszechne. Piłkarze w Ekstraklasie rzadziej ograniczają się do jednej roli na boisku. Muszą być uniwersalni.
Chodzi o wykorzystanie zalet
Piłkarze o wysokiej inteligencji boiskowej są od zawsze w cenie. Szeroko pojęty data skauting rozwinął się na przestrzeni kilkunastu lat w klubach Ekstraklasy. Poszukiwani są zawodnicy, którzy cechują się wysokim poziomem rozumienia gry. Ci, którzy w trakcie meczów potrafią zrobić różnicę, dzięki wymienności pozycji to niebagatelna wartość dodana dla zespołu. Aktualnie nikogo nie dziwi już widok bocznych defensorów, którzy w trakcie budowania ataków pojawiają się w środku pola. Przykładowo w Arsenalu Oleksandr Zinchenko ma więcej kontaktów z piłką w środkowej strefie niż w bocznym sektorze boiska. Bliźniaczy sposób wykorzystania obrońców preferuje Pep Guardiola w Manchesterze City. Roberto De Zerbi, który tego lata odszedł z Brighton i został ogłoszony nowym szkoleniowcem Olympique Marsylia, rewolucjonizuje rozwiązania taktyczne do tego stopnia, że wspomniany Guardiola mówił wielokrotnie, iż czerpał inspiracje od 45-letniego trenera. Filozofię gry drużyn Włocha wielu trenerów wskazuje zresztą jako wzorzec. Podobne rozwiązanie zaimplementował w Jagiellonii Adrian Siemieniec. Michal Sacek i Bartłomiej Wdowik, który tego lata opuścił Białystok i przeniósł się do Bragi, dołożyli sporą cegiełkę do zdobycia przez klub z województwa podlaskiego mistrzostwa Polski w poprzednim sezonie. To piłkarze, którzy nie są zanadto eksplozywni, jeżeli chodzi o wygrywanie pojedynków na bokach boiska, natomiast ich atutami są umiejętności techniczne, a także zmysł do gry kombinacyjnej, czym niejednokrotnie zachwycaliśmy się podczas minionej edycji rozgrywek, kiedy Jaga budowała ataki pozycyjne. – Niewątpliwie nasz model gry eksponuje atuty Sacka. Wdowika już z nami nie ma, natomiast w poprzednim sezonie był jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji. To zawodnicy, którzy są dobrzy z piłką przy nodze, co pozwala im odnaleźć się w środku pola. Dobrze kontrolują piłkę, nie mają problemów z grą pod presją, nieźle pojedynkują się w ataku, potrafią dokładnie dośrodkować z półprzestrzeni. Ich profil predysponuje do gry w ten sposób. Stąd to ustawienie po to, żeby czerpać, ile się da z atutów piłkarzy. Michal grał kiedyś w środku pola, ale występował też jako boczny obrońca, który porusza się głównie przy linii. Myślę, że w takiej roli również by się odnalazł. Bartek z kolei był wahadłowym i skrzydłowym, lecz w mojej ocenie to bardziej zawodnik, który charakterystyką przypomina środkowych pomocników. Taktyka wynika z wizji trenera, ale potem pozostaje najważniejsza kwestia, czyli sprofilowanie piłkarzy pod to, jak chce się grać. Często struktura gry nie jest tak ważna, jak umiejętne wykorzystanie walorów graczy – mówi szkoleniowiec mistrza Polski Adrian Siemieniec.
– Jeżeli masz trenera, który jest konsekwentny we wdrażaniu swojej wizji, to zmiana pozycji nie powinna być problemem. Każdy w Rakowie zna model gry, który ewentualnie delikatnie korygujemy pod przeciwnika. Znam swoje zadania zarówno, kiedy występuje jako półprawy stoper, jak i skrzydłowy. Wiem, co mają robić pomocnicy, a co napastnik. Kluczową kwestią jest to, aby odpowiednio interpretować to, co dzieje się w danym momencie na boisku. Grając na środku obrony, mam więcej możliwości, żeby wpływać na naszą grę. Częściej mam futbolówkę przy nodze. Mogę przekazywać uwagi reszcie zespołu. Na wahadle wygląda to zupełnie inaczej, ponieważ trudno mi komunikować się z kolegami z drużyny, którzy są desygnowani do gry po drugiej stronie boiska. To na pewno jest jeden z powodów, dla których lubię występować na pozycji stopera – opowiada Fran Tudor z Rakowa Częstochowa.
Kaan Caliskaner nie zagrzał miejsca w Jagiellonii Białystok zbyt długo. Latem niemiecki napastnik trafił do Motoru Lublin. Mateusz Stolarski desygnuje 24-latka do gry na pozycji napastnika i jako zawodnika, który operuje w środku pola – Myślę, że jest to słuszne rozwiązanie, jeżeli chodzi o wykorzystanie Kaana. To zawodnik, który dobrze czuje się w atakach z głębi, potrafi wyjść po piłkę i odwrócić się z rywalem na plecach. My profilowaliśmy go na dziewiątkę, lecz myślę, że nie wykorzystuje ona maksymalnie jego potencjału. Biorąc pod uwagę grę Motoru, gdzie beniaminek gra na trzech środkowych pomocników w fazie ataku – dwie ósemki stają się momentami dziesiątkami – szukają półprzestrzeni, atakując z głębi, to myślę, że jest to coś, co wykorzystuje atuty Kaana. Jego warunki somatyczne świadczyłyby o tym, że jest to silny napastnik, ale w tym przypadku tak nie jest, bo potrafi nieźle panować nad piłką i pracować między liniami – twierdzi Adrian Siemieniec.
Jakich rozwiązań możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości?
Pep Guardiola po raz kolejny wyznacza nowy kierunek. Dość wszak wspomnieć, że w Manchesterze City już w poprzednim sezonie na murawie w jednym momencie przebywali czterej środkowi obrońcy. Blok obronny The Citizens stanowili Manuel Akanji, Ruben Dias, Josko Gvardiol oraz Nathan Ake. Na podobne rozwiązania stawia też Mikkel Arteta w Arsenalu, gdzie w defensywie w poszczególnych meczach ubiegłej edycji rozgrywek występowali Jakub Kiwior, Gabriel, Wiliam Saliba oraz Ben White. Stoperzy coraz częściej muszą odnajdywać się także w bocznych sektorach boiska. Cechą, która niewątpliwie łączy wszystkich tych graczy, jest znakomite przygotowanie fizyczne, ponadprzeciętne zdolności motoryczne, a także umiejętność wyprowadzenia futbolówki na wysokim poziomie.
Co gwarantuje takie ustawienie? Większość zespołów, które cechują się szczelną i zorganizowaną obroną, ma łatwość w przejęciu kontroli nad przebiegiem boiskowych wydarzeń. A właśnie do tego dążą wspomnieni Guardiola i Arteta. W niedalekiej przyszłości może zmienić się profil pożądanych bocznych obrońców. Poszukiwanie częściej będą zawodnicy, którzy w pierwszej kolejności skupią się przede wszystkim na zadaniach defensywnych, dzięki czemu reszta piłkarzy może skupić się na ofensywie. Choć w Ekstraklasie w dalszym ciągu znakomita większość piłkarzy na tej pozycji, to gracze głównie o inklinacjach ofensywnych, to niewykluczone, że w przyszłości postrzeganie pozycji bocznego obrońcy może ulec zmianie.
Innym rozwiązaniem, które na ten moment należy postrzegać jako ciekawostkę, jest relacjonizm. To taktyka, która opiera się na pozostawieniu zawodnikom swobody w działania boiskowych – przeciwieństwo gry pozycyjnej. Jednym z propagatorów relacjonizmu jest brazylijski szkoleniowiec Fernando Diniz. Kluczem, jeżeli chodzi o takie usposobienie drużyny, jest przede wszystkim indywidualna jakość i odpowiednia intuicja zawodników, którzy mogą poruszać się na całym obszarze boiska. Piłkarze realizują swoje zadania, ale mają znacznie większe pole do popisu, jeżeli chodzi o improwizację. Mogą dać ponieść się wyobraźni przy konstruowaniu ataków. Gracze ciągle rotują się ze sobą. Na chwilę obecną relacjonizm musimy jednak traktować nieco z przymrużeniem oka. Być może w przyszłości takie rozwiązanie przestanie być niszowe, ale aktualnie europejskie trendy zdominował futbol pozycyjny. Od jakiegoś czasu toczą się dyskusje na temat wojny idei. Grono zwolenników relacjonizmu staje się coraz liczniejsze, ale do tej pory próby implementowania tego sposobu gry odbywały się głównie w małych ośrodkach piłkarskich. Może w przyszłości takie rozwiązanie stanie się bardziej powszechne i zagości na stałe na największych piłkarskich arenach? Z całą pewnością nie ucierpiałyby na tym widowiska, jeżeli piłkarze dostaną szansę, aby puścić wodzę fantazji.