Przejdź do treści
Specjalnie dla nas Karol Klimczak

Polska Ekstraklasa

Specjalnie dla nas Karol Klimczak

Zarząd Lecha Poznań w minionym sezonie milczał. W kontekście gry zespołu nie było sensu wiele mówić, bo nie było o czym. Co nie znaczy, że tematu nie ma – tym bardziej jest. Rozliczenia ostatniego sezonu i rzucenia światła na przyszłość podjął się człowiek, który odważył się zarysować autorytet Adama Nawałki, prezes klubu Karol Klimczak.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW PAWLAK


– Prezesem Lecha jest pan od blisko ośmiu lat, tak źle pod względem sportowym jeszcze nie było.
– To był słaby rok – mówi Klimczak. – Walka o mistrzostwo Polski czy nawet start w europejskich pucharach już wcześniej była nierealna. Dlatego w trakcie sezonu rozpoczęliśmy budowę drużyny na przyszłość. Kilka ostatnich kolejek to testowanie młodych zawodników, myślenie o kolejnych rozgrywkach. Jeśli chodzi o to jak prezentowaliśmy się na boisku, końcówka sezonu wyglądała w naszym wykonaniu całkiem nieźle. Niemniej, ósme miejsce na mecie rozgrywek jest najgorszym w trakcie mojej kadencji. Sam się do tego przyczyniłem.

– Czym konkretnie?
– Rotacjami trenerów, sztabów szkoleniowych, brakiem stabilności w szatni. Zmiany wynikały z dobrych pobudek, chcieliśmy ratować sezon, dać klubowi szansę walki o wysokie cele. Jednak to nie tylko w sztabie był problem – Lech potrzebował większych zmian w drużynie. Zdecydowanych roszad w zespole powinniśmy byli dokonać przed rokiem. Wtedy trzeba było przeciąć funkcjonowanie drużyny w takim kształcie. Żałuję, że tak się nie stało. 

– Rozstanie z Adamem Nawałką w minionym sezonie to był duży czy największy kryzys wizerunkowy dla Lecha?
– Gdybym zarządzał Lechem w sposób cyniczny, a wizerunek miałby dla mnie fundamentalne znaczenie, Adam Nawałka pracowałby w Poznaniu dłużej. Prawdopodobnie skończyłoby się to większą liczbą porażek, jeszcze gorszym miejscem w tabeli, doszlibyśmy do momentu, w którym dymisji trenera gremialnie domagaliby się i kibice i media – powstałyby sprzyjające warunki do rozstania ze szkoleniowcem. Trener byłby wówczas rozliczany za przegrany sezon, stałby się niejako twarzą porażki. Zwalniając szkoleniowca po meczu w Kielcach, nie wybraliśmy drogi bezpieczniejszej dla zarządu. Nie myśleliśmy o naszym wizerunku, ale o ratowaniu sezonu.

– Dlaczego współpraca z Nawałką nie wypaliła?
– Być może trenerowi zabrakło trochę szybszego przestawienia się ze stylu pracy z kadrą na styl pracy w klubie? Mieliśmy też inną wizję przyszłości. Jako zarząd chcieliśmy odmładzać zespół, wprowadzać nowych zawodników, trener widział to w odmienny sposób. 

– Może przed podpisaniem kontraktu należało ustalić wspólną wizję z trenerem?
– Oczywiście, że wizja klubu została przed podpisaniem kontraktu przekazana, ale dopiero po kilku porażkach poznaje się, czy dany trener rzeczywiście jest w stanie realizować naszą wizję. Ludzie w klubie od dłuższego czasu posiadali wiedzę, w którą stronę chcemy pójść. Jesienią w zarządzie Lecha zaczęła dominować myśl, że z piłkarzami będącymi u nas długo, zasłużonymi dla klubu, ale też niosącymi bagaż negatywnych doświadczeń związanych z porażkami, należy się rozstać. Tyle że trener Nawałka w pewnym momencie zaczął to trochę inaczej oceniać. Miał pomysł, aby z jednym czy drugim zawodnikiem przedłużyć kontrakt, na co nie uzyskał zgody zarządu. Nie może być tak, że klub mówi „nie”, a trener piłkarzowi obiecuje, że umowa będzie przedłużona. 

– Może po prostu Nawałką nie dało się sterować?
– Jeszcze nigdy nie pracowałem z trenerem sterowalnym – nie był taki ani Maciej Skorża, ani Jan Urban, ani Nenad Bjelica. Na przykład Ivan Djurdjević był uparty, przekonany o słuszności gry trzema obrońcami… Każdy trener ma wielkie ego, jest w pewnym sensie artystą. Ale musi też umieć znaleźć porozumienie z zarządem, te dwa ciała muszą się zgadzać w kontekście wizji budowy zespołu, muszą myśleć w jednym kierunku. 

– Czyli Nawałka nie chciał realizować waszej wizji, a Żuraw chce?
– Można powiedzieć, że nasze wizje są w dużym stopniu zbieżne. Znaliśmy go od czasu, gdy pracował u nas jako asystent w sztabie Macieja Skorży i razem z nim sięgnął z Lechem po mistrzostwo Polski. Zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Dlatego ściągnęliśmy go rok temu z powrotem do Poznania, powierzając prowadzenie II zespołu. To trener spokojny, ale przy tym bardzo konkretny, potrafiący narzucić swój pomysł. 

– Obserwując zachowanie Żurawia na ławce lub w trakcie wystąpień publicznych, nie odnoszę wrażenia – może niesłusznie – że to postać charyzmatyczna, narzucająca swoją wizję.
– I tu się pan mocno myli. Trener Żuraw jest człowiekiem stonowanym, ale równocześnie w szatni zdecydowanym i charyzmatycznym. Potrafi dotrzeć zarówno do naszych gwiazd, jak Pedro Tiba czy Christian Gytkjaer, ale i do młodych zawodników, którym potrafi precyzyjnie wytłumaczyć, czego od nich oczekuje i jaki ma pomysł na ich grę w Lechu. I to jest dla nas bardzo ważne. 

– Mówiąc, że „trzeba jakoś dograć ten sezon” nie pomógł sobie.
– To jest przykład wyrwanego z kontekstu zdania, które później robi karierę w mediach społecznościowych i przez ten pryzmat próbuje się oceniać czy Żuraw powinien być trenerem Lecha czy nie. Przecież to absurd. Zauważyłem zresztą, że im mocniej ktoś interesuje się Lechem, ogląda mecze, analizuje, tym spokojniej do takich rzeczy podchodził i tym większe miał przekonanie, że warto trenerowi dać szansę. Najostrzej wypowiadali się ci, którzy mecze Lecha śledzą sporadycznie albo wcale. Podobnie było zresztą w przypadku naszej decyzji o rozstaniu z trenerem Nawałką. Wracając do wypowiedzi trenera – ja bardzo cenię sobie, że on mówi jak jest, nie owija w bawełnę, nie uprawia niepotrzebnej fanfaronady. Był w bardzo trudnej sytuacji kadrowej – kilku podstawowych zawodników zmagało się z urazami, w pewnym momencie rozsypała się nam linia obrony, nie było zdrowego napastnika – i tak to komunikował. Połowa szatni wiedziała już, że latem opuści Lecha, a on i tak był w stanie zjednoczyć zespół na tyle, że do ostatniego meczu zawodnicy nie odstawiali nogi. Nie mógł też wprowadzić, a chciał to zrobić, większej liczby młodych zawodników do pierwszego zespołu, ponieważ rezerwy Lecha walczą o awans do drugiej ligi. Porozmawialiśmy i uznaliśmy, że gra rezerw w wyższej klasie rozgrywkowej wyjdzie młodym zawodnikom na dobre. 

– To Żuraw ma swobodę w podejmowaniu decyzji czy nie ma?
– Oczywiście, że ma! Musimy jednak wspólnie ustalać, co będzie najkorzystniejsze dla całego klubu. Podam przykład: gdyby nasz młody, zdolny junior Jakub Kamiński wszedł na kwadrans w meczu pierwszego zespołu, nie mógłby wrócić do rezerw i rozegrać tam kilku dla niego ważnych meczów do 15 czerwca – tak stanowią przepisy. Byłoby to korzystne dla Lecha? Nie można powiedzieć, że trener Nawałka nie słuchał tego, co mówił zarząd, a trener Żuraw słucha. Poszukiwaliśmy szkoleniowca, z którym można rozmawiać, współpracować i takim jest Żuraw – to można powiedzieć. Na pewno nie jest narzędziem w naszych rękach, bo ja się na piłce nożnej nie znam, tak jak on. 

– Być może Piotr Rutkowski ma poczucie, że się zna.
– Piotr zarządza pionem sportowym, ale trenerem nie jest – człowiekiem, który na piłce zjadł zęby jest Tomasz Rząsa i w Lechu jest zatrudniony po to, aby nam pomagać. W każdym razie, trener Żuraw po pierwsze – chce, po drugie – nie boi się postawić na przykładowego Filipa Marchwińskiego. Trener Nawałka również z dobrym skutkiem zrobił to jesienią, by po zimie się z tego wycofać. Nie wiem dlaczego tak postąpił, nie wiem, czemu miała służyć zmiana jeszcze w pierwszej połowie Kamila Jóźwiaka w meczu w Legnicy. Być może zadecydowała o tym presja wyniku.

– Wyniki nie miały znaczenia podczas podejmowania decyzji o powierzeniu Żurawiowi zespołu na dłużej – w 10 meczach zdobył zaledwie 12 punktów?
– Od początku podkreślaliśmy, że bardziej niż sama liczba punktów będzie się liczyć to jak trener poradzi sobie z problemami, jak będzie grała drużyna. A zadanie nie było łatwe, bo oprócz licznych kontuzji, musiał podnosić drużynę zdołowaną fatalnymi wynikami. W dodatku ogłosiliśmy, w porozumieniu z trenerem, iż z klubem po sezonie rozstanie się dziesięciu piłkarzy. Każdy z nich na pewno wyczuwał, że tak się stanie, ale nabrało to oficjalnego charakteru. Zresztą, był to słuszny ruch. Kilku zawodników nawet mi podziękowało za jasne postawienie sprawy.

– Nie zadziałało to na tych piłkarzy demotywująco?
– Wręcz przeciwnie, zawodnicy umieszczeni w komunikacie grali do końca z pełnym zaangażowaniem, chcieli pokazać się przyszłemu pracodawcy. W ogóle ogłoszenie listy piłkarzy, którzy pożegnają się z Lechem powinno było nastąpić wcześniej. Pozwoliłoby to na szybsze oczyszczenie atmosfery, oczyszczenie głów zawodników z niepewności, łatwiej byłoby wszystkim funkcjonować. 

– Jakie największe błędy popełnił zarząd Lecha w minionym sezonie?
– Trzeba się cofnąć jeszcze do końca wcześniejszych rozgrywek – błędem była decyzja o zwolnieniu Nenada Bjelicy dwie kolejki przed ich zakończeniem. Nenad powinien był dokończyć sezon. A po sezonie i tak byśmy się z nim rozstali, odszedłby do Dinama Zagrzeb. 

– Błędem było wtedy zwolnienie po 35 kolejce czy zwolnienie w ogóle?
– Po 35 kolejce. Niestety błędem było również zatrudnienie Ivana Djurdjevicia. Dostał angaż za wcześnie. Teraz popracuje w pierwszej lidze, Chrobry Głogów już ma trenera z większym doświadczeniem, po trudnej przygodzie w Lechu. Ivan sam przyznał, że nie spodziewał się, iż bycie trenerem Lecha jest tak wielkim obciążeniem, tak wielką zmianą względem grania w nim w piłkę. Presja, zainteresowanie mediów, kibiców, hejt, rozkładanie na czynniki pierwsze każdej decyzji personalnej – w pewnym momencie to go przerosło. Reszta była konsekwencją tej decyzji. Natomiast zatrudnienie Adama Nawałki nie było błędem, po Ivanie potrzebowaliśmy kogoś z dużym nazwiskiem, z doświadczeniem, starszego, z sukcesami, kto autorytetem sprawi, że drużyna uwierzy, iż sezon jeszcze nie jest przegrany. 

– A jak w klubie przyjmowaliście przywiązanie Nawałki do niestandardowych wymogów – na zgrupowaniu przed rundą nie podobało mu się ponoć, że dojście do boiska wiedzie przez ścieżkę usypaną z kamieni?
– Takiego wymogu akurat nie było. Gdyby wyniki się zgadzały, trener uchodziłby za detalistę, profesjonalistę do bólu, zapewne piłkarze uznaliby wtedy, że w tym szaleństwie jest metoda. Natomiast gdy rezultaty są dalekie od oczekiwań, zaczynasz się zastanawiać dokąd ma to nas zaprowadzić, rozważasz czy zawodnicy pójdą za szkoleniowcem. To nie tak, że piłkarze grali przeciwko trenerowi, nic z tych rzeczy, ale taktyka, trening, recepty proponowane przez Adama Nawałkę nie porwały drużyny. Zespół grał, grał, grał – męczył. Mecz z Arką Gdynia był takim zarzynaniem piłki, że szok. Rozstanie z trenerem Nawałką to był właściwy ruch, nie żałujemy tej decyzji. Nie da się tego w żaden sposób zbadać, ale gdyby od początku sezonu drużynę prowadził Dariusz Żuraw, zajęłaby wyższe miejsce w tabeli na koniec rozgrywek. 

– Żuraw aż tak bardzo różni się od Djurdjevicia, przecież doświadczenia też dużego nie ma?
– Na pewno ma większe. Pracował w sztabie Skorży, wie jak smakuje mistrzostwo Polski, ale wie również, co to znaczy, gdy zespół dopada potężny kryzys. Grał przez wiele lat na poziomie Bundesligi, gdzie przez dłuższy czas pracował pod okiem tak wybitnego fachowca jak Ralf Rangnick. To też ma znaczenie. Przede wszystkim jednak widzimy, jak pracuje, jak zespół reaguje na trening Żurawia, na to, że nie wymyśla kwadratowych jaj. W prosty sposób potrafi przekazać pomysł na dany mecz, trening. Komunikaty są krótkie, na temat, nie są sześćdziesięcioczterostronicową prezentacją… 

– O co Lech ma zagrać w przyszłym sezonie?
– Nie deklaruję walki o tytuły, bo od samych moich deklaracji one nie przyjdą. Dużo ważniejsze są konkretne działania. Postawiliśmy na twardy reset i najbliższy rok ma być czasem budowy. Trener Żuraw ma wspólnie z dyrektorem sportowym Rząsą dobrać nowych zawodników do Lecha, wprowadzić młodych i zbudować z nich drużynę. Jeśli misja się powiedzie, przełoży się to na wyniki. Jestem o to spokojny. 

– Rozumiem czemu taki komunikat ma służyć – zdjęciu presji z trenera i zespołu złożonego z kilku młodych zawodników. 
– Najgorszą rzecz jaką mógłbym teraz zrobić to założyć im wszystkim olbrzymi plecak oczekiwań. A przecież i bez tego taka przebudowa – połączenie w jedną drużynę bardzo dobrych piłkarzy, których mamy w zespole, nowych, którzy do nas dołączą oraz bardzo dużej grupy młodych zawodników – jest wyzwaniem niezwykle skomplikowanym. Trener i drużyna będą mieli więcej spokoju, potrzebują oddechu. Nie będę opowiadał o celach, po prostu budujemy drużynę, co w dłuższej perspektywie pozwoli nam odzyskać zaufanie kibiców. Szumne deklaracje pod publiczkę w moim wykonaniu zaufania Lechowi nie przywrócą. Może to zrobić tylko dobra postawa na boisku.

– Powierzacie odmłodzony zespół w ręce trenera z niedużym doświadczeniem, a co jeśli zamiast progresu nastąpi regres, młodzi zawodnicy mogą zostać spaleni?
– Słyszałem już nawet opinie, że w takim razie odpuszczamy sezon. Bzdura. Chcemy walczyć od pierwszego meczu i w każdym meczu. Grać ciekawą, atrakcyjną piłkę – zresztą drużyna pod wodzą trenera Żurawia już to pokazywała choćby w ostatnich meczach sezonu z Lechią i Piastem, które zdaniem niektórych mieliśmy odpuścić. Jestem przekonany, że ten progres będzie też widać w nowym sezonie. Wiem, że naszym młodym zawodnikom zaangażowania i woli walki nie zabraknie. Ale wiem też, że młodzi zawodnicy mają często wahania formy. Trener, sztab, piłkarze potrzebują czasu i chcemy im ten czas dać. Nawet po odejściu dziesięciu zawodników w Lechu nadal będzie tkwił duży potencjał sportowy, nie chcemy jednak nakładać sztucznej presji na zespół. Nie powiemy, że drużyna ma znaleźć się w pierwszej trójce, bo po trzech słabszych meczach cel nie będzie oczywisty do zrealizowania i zacznie się rozliczanie, opowiadanie o kryzysie. A my nie chcemy spalić młodych zawodników. 

– Presja przeszła na zarząd, bo po takim postawieniu sprawy już ładują w was wszyscy.
– Niech ładują. Czasem taką mamy rolę. Bierzemy presję na siebie. Wytrzymamy.

– Zanim o przyszłym oknie transferowym, słowo o poprzednim – w mediach krążyła informacja, że Joao Amaral kosztował 1,5 miliona euro, ta kwota nie jest prawdziwa.
– Po pierwsze, nie wyszła od nas. Po drugie, umowy transferowe dotyczące Amarala i Pedro Tiby są skomplikowane. Ostateczna cena za tych zawodników uzależniona jest od naszych sukcesów w różnych rozgrywkach piłkarskich. Jeśli dołożymy do tego procenty zagwarantowane klubom, z których do nas trafili, od następnych sprzedaży, faktycznie może okazać się, że kwoty podawane przez media są bliskie prawdy.

– Ale na teraz Amaral kosztował 750 tysięcy euro.
– Na teraz kosztował tyle, ile wynika z momentu realizacji umowy, w którym jesteśmy.

– Ilu zawodników Lech planuje sprowadzić w letnim oknie transferowym?
– Nie stanie się tak, że odejdzie od nas dziesięciu piłkarzy i pozyskamy dziesięciu nowych. W przyszłym sezonie nie zagramy w europejskich pucharach, więc nie ma potrzeby, aby kadra liczyła ponad trzydziestu zawodników – w zupełności wystarczy, gdy będzie ich dwudziestu pięciu. Nie mamy potrzeby posiadania piłkarzy bezpośrednio niezaangażowanych w grę, ledwo pamiętających, że w ogóle są w klubie. Pójdziemy nie w stronę dużej liczby nowych zawodników, ale ich jakości. Wolimy żeby przyszło kilku bardzo dobrych, a nie dziesięciu takich sobie.

– Zamierzacie sprowadzać zawodników z polskiego rynku, a nie koty w workach z zagranicy?
– Tak. Szkielet drużyny mają stanowić Gytkjaer, Tiba, Amaral, Jóźwiak, Jevtić, Rogne, Kostewycz, a wokół nich pojawią się młodzi zawodnicy: Klupś, Marchwiński, Moder i inni. Wprowadzimy ich jednak z rozwagą – nie od razu wszystkich do pierwszego składu. Do tego oczywiście transfery. Z zagranicy chcemy pozyskiwać piłkarzy młodszych i przez to jeszcze głodnych, Lech ma być dla nich przystankiem w drodze do silniejszej ligi, jak kiedyś był na przykład dla Artjomsa Rudnevsa, Aleksandra Tonewa czy Tamasa Kadara. Natomiast w polskiej lidze rozglądamy się za zawodnikami już doświadczonymi, o których wszystko wiemy – oni dołączą do szkieletu zespołu.

– Przede wszystkim, na które pozycje poszukujecie wzmocnień?
– Bramkarz, Mickey van der Hart, już podpisał kontrakt z Lechem. Potrzebujemy wzmocnienia środka defensywy – to priorytet. Kolejna pozycja to defensywny pomocnik, bo w akademii na razie nie mamy zawodnika, który już jest gotowy na grę w pierwszym zespole. Jeśli odejdzie Robert Gumny, sprowadzimy prawego obrońcę. 

– A na pewno odejdzie?
– Cieszy się dużym zainteresowaniem. Natomiast prędzej temat zostanie sfinalizowany po finałach młodzieżowych mistrzostw Europy, niż przed.

– Jakie plany Lech wiąże z Timurem Żamaletdinowem?
– Napastnik z Rosji nie pokazał pełnych możliwości, także ze względu na kontuzję w końcówce sezonu. Będziemy rozmawiać z nim oraz z jego klubem CSKA Moskwa, co zrobić.

– Jakim budżetem transferowym będzie dysponował Lech w letnim oknie transferowym?
– Nie będę owijał w bawełnę – jest to w pełni uzależnione od tego, za jakie kwoty uda się nam sprzedać zawodników. Na pewno jednak cała pozyskana kwota nie zostanie przeznaczona na wzmocnienia. Z jednej strony mamy pokusę wydania pełnej puli na transfery, z drugiej myślimy o inwestycjach: zespół potrzebuje podgrzewanej, trawiastej płyty do treningu, mamy projekty budowy centrum badawczego-rozwojowego oraz internatu we Wronkach, a to koszt około 40 milionów złotych.

– Może uda się wam pozyskać część środków z ogłoszonego przez premiera Mateusza Morawieckiego planu dla piłki?
– Projekt jest między innymi efektem kontaktów między klubami, Ekstraklasą S. A., a Kancelarią Premiera i Ministerstwem Sportu i Turystyki. Udało się wypracować pięć filarów, na których plan ma być oparty. Chodzi o kwestie infrastrukturalne, finansowe, promocji szkolenia młodzieży, także zmiany legislacyjne. Ramy zostały ustalone. Teraz czas na ubieranie każdego punktu w konkrety, czyli ogłoszenie specjalnych programów. Jeden już został dość dokładnie omówiony: chodzi o szeroką budowę hal pneumatycznych, na których w doskonałych warunkach zimą mogą trenować zawodnicy pierwszej drużyny, ale też zespoły młodzieżowe.

– Jakie jeszcze pomysły obowiązują w tym momencie?
– W trakcie spotkania z premierem w siedzibie Ekstraklasy padło wiele konkretnych propozycji i pomysłów ze strony klubów. Teraz najciekawsze z nich są analizowane, sprawdzane pod kątem możliwości wprowadzenia. Wśród pomysłów były między innymi ulgi podatkowe, wzorowane na istniejącej uldze na innowacyjność, związane z inwestycjami w szkolenie młodych piłkarzy czy ulgi podatkowe dla sponsorów związane z przekazywaniem środków na szkolenie młodych piłkarzy. Natomiast jeśli chodzi o promocję szkolenia własnych zawodników, prawdopodobnie zostanie uruchomiony mechanizm, dzięki któremu wszystkie kluby polskie, biorące udział w szkoleniu zawodnika otrzymają premię, gdy zadebiutuje on w dorosłej drużynie narodowej. Czy będzie to klub z Ekstraklasy, pierwszej ligi czy klasy okręgowej – każdy dostanie bonus za udział w wyszkoleniu reprezentanta Polski. Tych pomysłów jest dużo więcej. Najważniejsze, że nie są one rozwiązaniami ad hoc tylko mają systemowy charakter. Jeśli wejdą w życie, mogą przyczynić się do szybszego rozwoju polskiej piłki. 



TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (22/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 29/2025

Nr 29/2025

Polska Ekstraklasa

Mocna krytyka pod adresem gracza Lecha Poznań! „Fatalnie wszedł w nowy sezon”

Lech Poznań rozpoczął nowy sezon Ekstraklasy od zdobycia trzech punktów w dwóch pierwszych meczach. Były reprezentant Polski stwierdził, że jeden z graczy Kolejorza nie notuje udanego wejścia w tę kampanię.

2024.11.02 Krakow
Pilka nozna , PKO BP Ekstraklasa sezon 2024/25
Puszcza Niepolomice - Lech Poznan
N/z Bartosz Mrozek, Michal Gurgul, Sedzia Pawel Raczkowski, Antonio Milic
Foto Krzysztof Porebski / PressFocus

2024.11.02 Krakow
Football Polish top league , 2024/2025 season
Puszcza Niepolomice - Lech Poznan
Bartosz Mrozek, Michal Gurgul, Sedzia Pawel Raczkowski, Antonio Milic
Credit: Krzysztof Porebski / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Odszedł z Widzewa, zagra w Belgii

Francuski pomocnik, który rozwiązał kontrakt z Widzewem Łódź (za porozumieniem stron), znalazł nowy klub. Zagra w Belgii.

2024.05.12 LODZ STADION MIEJSKI ALEJA PILSUDSKIEGO
MECZ PILKA NOZNA PKO BANK POLSKI EKSTRAKLASA
WIDZEW LODZ vs ZAGLEBIE LUBIN
N/Z NOAH DILIBERTO
Foto Artur Kraszewski / APPA / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

SKRÓT MECZU: GKS Katowice 2:2 Zagłębie Lubin

Gospodarze zaliczyli powrót ze stanu 0:2 na 2:2 i mogą cieszyć się z pierwszego punktu w tej kampanii Ekstraklasy. Oto najciekawsze momenty tego spotkania!

SKRÓT MECZU: GKS Katowice 2:2 Zagłębie Lubin
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Z 0:2 na 2:2! Wielki powrót GKS-u Katowice w meczu z Zagłębiem Lubin

Na zakończenie 2. kolejki tego sezonu Ekstraklasy otrzymaliśmy naprawdę bardzo ciekawe spotkanie. W Katowicach dane nam było zobaczyć aż cztery trafienia.

2025.07.28 Katowice
Pilka nozna PKO Ekstraklasa Sezon 2024/2025
GKS Katowice - Zaglebie Lubin
N/z Lukas Klemenz
Foto Norbert Barczyk / PressFocus

2025.07.28 Katowice
Football Polish PKO Ekstraklasa League Season 2024/2025
Lukas Klemenz
Credit: Norbert Barczyk / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Piękna akcja Zagłębia Lubin w meczu z GKS-em Katowice! [WIDEO]

Miedziowi prowadzą już 2:0 z GKS-em Katowice w ostatnim spotkaniu 2. kolejki Ekstraklasy. Wynik meczu otworzył 18-letni Marcel Reguła, który kapitalnie wykończył akcję swojego zespołu.

Piękna akcja Zagłębia Lubin w meczu z GKS-em Katowice!  [WIDEO]
Czytaj więcej