Przejdź do treści
Mocne teksty i wywiady. Oto nowa PN

Polska Ekstraklasa

Mocne teksty i wywiady. Oto nowa PN

Wtorek 27 kwietnia to dzień ukazania się najnowszego wydania tygodnika „Piłka Nożna”. Co tym razem znajdziecie ciekawego?


WSTRZĄS W EUROPEJSKIM FUTBOLU. Implozja Superligi


To nie była jedna z tych plotek, które wcześniej okazywały się straszakami dla europejskiej społeczności piłkarskiej. Nie była, ponieważ Superliga faktycznie powstała, wstrząsnęła futbolem i implodowała w 48 godzin. Z perspektywy czasu ta klęska jest coraz bardziej zrozumiała.

MICHAŁ ZACHODNY
Dziennikarz ŁączyNasPiłka

W pewnym sensie te dwa dni były czymś pozytywnym, nawet jeśli kosztowały sporo emocji, a nieustanny strumień informacji, oświadczeń i oskarżeń nie pozwalał oderwać się od ekranu telefonu. Powstania Superligi nikt nie chciał przespać ani przegapić, nie można było złapać oddechu, bo zaraz pojawiało się coś, co wymagało myślenia, reakcji, opinii. To początkowe odczucie tworzenia się na naszych oczach nowego porządku futbolu – niezależnie od oceny tych planów – sprawiło, że nikt nie patrzył wyłącznie na najbliższe spotkanie swojej drużyny. Przypominało to rozmowę kwalifikacyjną, gdy kandydat musi odpowiedzieć na pytanie, gdzie widzi się za pięć lat.

Komunikacja z piekła rodem

Jak się okazało, wyobrażenie większości z właścicieli tych klubów jest zupełnie różne od tego, co sądzą ich pracownicy. Raz jeszcze podkreśla to wyjątkowość futbolu: w świecie biznesu dyrektor wykonawczy przy tak istotnej decyzji nie weźmie pod uwagę zdania pracowników niższego szczebla. W przypadku Superligi powinien od tego zacząć. Na tym polegli Florentino Perez, John W. Henry, Joel Glazer i Andrea Agnelli.

– Mnie się ten projekt nie podoba i mam nadzieję, że się nie zdarzy – wystarczyło kilka słów Jamesa Milnera przed kamerami SkySports, by stało się jasne, że Liverpool swoją wojnę przegrał. Co więcej, władze Fenway Sports Group z Johnem W. Henrym na czele, zarządzający klubem od ponad dziesięciu lat, skompromitowali się w oczach fanów. Pomimo tego, że 72-letni właściciel nagrał kilkuminutowe wideo z przeprosinami, jego oświadczenie było kolejnym przykładem kompletnego niezrozumienia tego, czym dla otoczenia – kibiców, pracowników, nawet piłkarzy i trenera – jest Liverpool.

Henry’ego wypunktowali przedstawiciele stowarzyszenia Spion Kop 1906, które przewodziło protestom, gdy FSG narzuciło wyższe ceny biletów na mecze na Anfield, gdy dwa lata temu klub próbował zastrzec nazwę miasta dla większych zysków, gdy w środku pandemii chciano wysyłać pracowników na bezpłatne urlopy. Tych klęsk nie wylicza się na stronie Wikipedii, ani nie da się naprawić słowami, czy nawet zwycięstwami drużyny piłkarskiej. Klęska Superligi tylko zwiększyła przekonanie kibiców, że oderwanie właścicieli od tego, czym jest klub, wcale w tym trudnym okresie dla świata się nie zmniejszyło.

– Czy ty w ogóle rozumiesz, czym jest angielski futbol? Nie rozmawiasz z kibicami, więc nie masz żadnego pojęcia – usłyszał na spotkaniu z kibicami Josh Kroenke, syn właściciela Arsenalu. Taki to był tydzień, że kibice mogli dać wyraz furii i większość ich w tym wspierała, zwłaszcza w Anglii. Upokorzenie, którego doznał Kroenke, czy panika w oczach Petra Cecha, który wyszedł na chwilę do protestujących przed Stamford Bridge fanów to symbole upadłej rewolucji.

W Hiszpanii protestów nie było. Florentino Perez wręcz zapewniał w każdym z dwóch głośnych wywiadów, że kibice w 99 procentach są po jego stronie, że każdy z nich chce więcej meczów z najlepszymi i zdaje sobie sprawę, że przyszłość leży w galaktycznym futbolu, a nie starciach z Cadiz czy Eibar. – Dlaczego miałbym pytać o zdanie trenera i piłkarzy? Czy przy robieniu transferu też mam coś z zawodnikami konsultować? – dziwił się pytaniom o reakcje w drużynie Realu Madryt.

Jednak sytuacja Pereza jest inna. On karmił i karmi umysły fanów Realu potrzebą stworzenia Superligi od wielu lat. – Mały musi nosić mały garnitur, większy – duży. Najważniejsze, by każdy czuł się w swoim komfortowo – tłumaczył. – Rzeczywistość kształtują wyniki oglądalności. A ja chcę po prostu pomóc – mówił prezydent madryckiego klubu. Niezależnie od tego, co i jak powiedział, trzeba docenić go za to, że potrafił stanąć za swoimi ideami i projektem. Boss Realu i Superligi uznał, że ten pomysł na przyszłość futbolu zasługuje na jego obronę. Większość, z wyłączeniem Andrei Agnellego, wolała schować się za niepodpisanymi i bardzo ogólnymi oświadczeniami.

W futbolu PR odgrywa coraz większą rolę. Piłkarze i trenerzy stali się markami, które są postrzegane przez pryzmat tego, co reprezentują, jak i o czym się wypowiadają. Nieprzypadkowo bohaterem Wielkiej Brytanii w ostatnim roku był Marcus Rashford – stanął w obronie biedniejszych uczniów szkół, którym w okresie pandemii rząd chciał odebrać możliwość otrzymywania darmowych posiłków. To także napastnik Manchesteru United i reprezentacji Anglii jako pierwszy ze swojego klubu jednym zdjęciem – flagi z napisem „Futbol bez kibiców jest niczym” – wskazał również jednoznacznie swoje stanowisko wobec Superligi.

Jej porażka zaczęła się właśnie od tego. Chęć zachowania projektu w całkowitej tajemnicy, zaskoczenia UEFA i FIFA w przededniu zatwierdzenia nowego formatu Ligi Mistrzów, poległa na tym, że nie zadbano o swoje podwórko. W słowach Pereza można odnaleźć wiele teorii, z którymi kibicom trudno się zgodzić, ale ma on rację w tym, że współcześni fani chcą oglądać najlepszych piłkarzy, bo to z nimi się utożsamiają. Tym większą rolę w komunikacji powinni odegrać ci, którzy w późniejszych latach mieli realizować wizję futbolu przyszłości. Twarzami Superligi nie powinni być Perez, Glazer i Agnelli, ale pracownicy, którym płacą miliony euro.

(…)

PÓŁFINAŁY EUROPEJSKICH PUCHARÓW. Jądro futbolu


Są zwolennicy tezy, że w piłce nożnej nie ma niczego piękniejszego od półfinałów. Istotnie, podczas gdy w samym finale czasami, acz nie zawsze, więcej jest otoczki i taktyki niż wielkiego grania, półfinały przedstawiają futbol w czystej postaci, są jego solą i jądrem. Nuda zaś pojawia się sporadycznie.

LESZEK ORŁOWSKI

Hiszpanie mają ładne słowo „rajada”, które idealnie pasuje do tego, co działo się w minionym tygodniu w związku z Superligą. Nawet angielskie „debacle” nie oddaje istoty rzeczy. Po polsku najlepiej byłoby to określić natomiast jako „krzywą akcję”. Tak więc owa krzywa akcja nie tyle dwunastu klubów, co Florentino Pereza, ów źle przygotowany zamach stanu, o mało nie wywrócił półfinałów. Przecież pojawił się pomysł, by UEFA w akcie odwetu natychmiast wywaliła z obecnej edycji swoich rozgrywek zbuntowane kluby. A tak się składa, że w ósemce półfinalistów jest ich aż pięć. Gdyby do tego doszło, szykowalibyśmy się dziś na następujące dwumecze: Porto – Bayern (chyba) i Borussia – PSG w Lidze Mistrzów oraz Villarreal – Slavia i Roma – Granada w Lidze Europy. To byłby jednak o wiele mniej atrakcyjny zestaw par niż, ten który mamy, więc dobrze się stało, że nie doszło do eskalacji konfliktu. Już sama ta sprawa pokazuje, jak wiele wszyscy by stracili na rozłamie. Tak więc cieszmy się naszymi półfinałami bardziej niż zwykle, gdyż tym razem o mało nam ich nie zabrano, a przed rokiem przecież zostały zdegradowane do jednego meczu w każdej parze na neutralnym terenie. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze widzów na trybunach. Ale to dopiero, miejmy nadzieję, za rok.

Liga Mistrzów

Z zeszłorocznego kwartetu została tylko jedna drużyna: Paris SG. Ciekawe notabene, czy Olympique Lyon i RB Lipsk zdołałaby się przecisnąć w poprzednim sezonie do najlepszej czwórki, gdyby w ćwierćfinałach były dwa mecze, a nie jeden? Teraz wszystko było normalnie(j).

Real – Chelsea

Patrząc tylko na ten wycinek futbolowej rzeczywistości, jakim jest Liga Mistrzów, Real zrobił sobie dużą krzywdę wygrywając El Clasico z Barceloną. Przegrałby: po godnej walce, wskutek decyzji sędziego, albo nieskuteczności – czyli honorowo, a nie upokarzająco, to miałby spokój z mistrzostwem Hiszpanii, mógłby skupić się na Czternastej (bo dotychczas wygrał Puchar Mistrzów trzynaście razy). A tak musi łapać za ogon dwie sroki. Tyle że ręce, a ściślej nogi, już nie dają rady, pojawia się w nich nawarstwione zmęczenie, kwas mlekowy zaczyna parować z mięśni dwugłowych i czworogłowych Benzemy, Modricia et consortes, okrywając mgiełką nadzieje na dublet. Tydzień po wiktorii nad Barcą i trzy dni po zwycięskim remisie na Anfield Los Blancos w lidze tylko zremisowali z Getafe, co w zasadzie unieważnia, czyni niebyłą wygraną w El Clasico. W walce o tytuł najlepszej ekipy Primera Division chłopcy zidanowcy znaleźli się na powrót w punkcie wyjścia. Wiele wskazuje na to, że zwycięstwo nad Barcą oraz remis z Liverpoolem w rewanżu to nie było udane rozpoczęcie finiszu sezonu, lecz łabędzi śpiew zespołu z Chamartin w obecnym sezonie, po którym będzie w stanie artykułować już tylko nieprzyjemny skrzek.

Znów odwołajmy się do pięknej mowy kastylijskiej, bo jeszcze raz najlepiej wyraża ona istotę rzeczy. „Marca” przed meczem 32 kolejki z Cadizem napisała, że Real jest „al limite”, co by należało przetłumaczyć „na skraju”, mianowicie wyczerpania. Podobnie jak przeciwko Getafe nie mogli zagrać Toni Kroos (noga) i Luka Modrić (plecy). Nawet jeśli na mecz z Chelsea podniosą się ze swych łóż boleści, to w jakiej będą formie? A bez nich – ile jest wart Real? Każdy, kto interesuje się choć trochę ligą hiszpańską, łatwo sobie na tak postawione pytanie odpowie: niewiele. Dodatkowo Fede Valverde po kontakcie z osobą koronapozytywną musiał udać się na kwarantannę, która jego świetnej formy z El Clasico nie zakonserwuje.

Zinedine Zidane od dawna kleci skład na każdy mecz z osobna, bo gdy jeden zawodnik wraca, to inny wypada. W ostatnich dwóch miesiącach musiał zestawić dziesięć różnych bloków obronnych! Na zdrowy rozum: to kiedyś musi się wysypać, któregoś razu musi się nie udać! A priori, patrząc na formę z meczów z Liverpoolem i Barcą, Real był zdecydowanym faworytem meczów z Chelsea. Jeśli jakimś cudem ją odzyska, może wygrać. Ale to jednak byłby cud.

Chelsea też nie czekała na mecz z Realem w spokoju. Wręcz przeciwnie: sytuacja zespołu w tabeli Premier League sprawia, że atmosfera na Stamford Bridge jest nerwowa, gdyż The Blues zaciekle walczą o czwarte miejsce i przepustkę do kolejnej edycji Ligi Mistrzów, o ile nie uda się wygrać obecnej. W takiej sytuacji remis w 32 kolejce na własnym boisku z Brighton był wynikiem sprawiającym, że ręce mogły opaść. Tak czy owak jednak zespół pociągnął tym meczem dalej świetną passę pod wodzą Thomasa Tuchela: od przejęcia zespołu przez Niemca przegrał tylko dwa z 20 meczów, przy czym porażka 0:1 w rewanżowym ćwierćfinale z Porto po golu straconym w ostatniej minucie nie miała znaczenia, wobec zwycięstwa 2:0 w pierwszym starciu.

Poprzedni raz Chelsea była w półfinale Ligi Mistrzów w 2014 roku, kiedy to odpadła na tym etapie po bojach z inną ekipą z Madrytu – Atletico. Tak więc obecny sukces jest niecodzienny. Tuchel stara się, by w obliczu starć z Realem nie nakładano na jego ekipę presji. – To już jest dla nas wielkie osiągnięcie. Pamiętajcie, jak młodym składem dysponuję. Kiedy strzelają gole Mbappe, Salah, czy Benzema, są to ich trafienia numer 50 albo 100 w Lidze Mistrzów, a nasz lider, Mason Mount, strzelił przeciwko Porto swojego pierwszego gola w tej imprezie. Oczywiście, skoro jesteśmy w półfinale, to po to, żeby wejść do finału. Jednak cały czas się uczymy, każdy taki mecz to dla nas gigantyczne doświadczenie – powiedział po wyeliminowaniu Porto. Demonstracją tego, że w obliczu poważnego wyzwania i topowego rywala młoda ekipa Chelsea nie spala się psychicznie, było zwycięstwo 1:0 nad Manchesterem City w półfinale FA Cup. Po tym meczu nikt w Madrycie nie może już liczyć na to, że ekipę z Londynu zeżre trema.

A pomocnicy Realu, najważniejsi w tym zespole, staną przed wielkim wyzwaniem, jakim za każdym razem jest konfrontacja z N’Golo Kante, będącym ostatnio w wybornej formie. – Każdy trener, który raz go zobaczy, od razu się w nim zakochuje. N’Golo to półtora piłkarza, albo i dwóch – jak ujął rzecz Tuchel. Tak więc konfrontacja Realu i Chelsea to będą typowe zmagania starych, lekko wyliniałych ale wciąż groźnych lwów z młodymi wilczkami, też jednak mającymi tu i ówdzie spore doświadczenie. Przeciwko Atletico The Blues udowodnili, że potrafią grać futbol wyrafinowany, spekulować. Real ma rywala z każdego punktu widzenia trudnego i niewygodnego. W tej parze nie ma faworyta.

(…)

ODKRYCIA SEZONU PKO BANK POLSKI EKSTRAKLASY. Błysnęli, ale czy nie zgasną?


W tym sezonie PKO Bank Polski Ekstraklasy zadebiutowało 144 zawodników, z których blisko połowę stanowią Polacy. Kto kilka miesięcy temu był kompletnym anonimem, a przez 27 kolejek zapracował na mocną pozycję w lidze?

PAWEŁ GOŁASZEWSKI

Pod uwagę brani są tylko Polacy, jak w przypadku wyborów Odkrycia Miesiąca na łamach „PN”, niekoniecznie jednak debiutanci, bo niektórzy grali w poprzednim sezonie ogony, a błysnęli dopiero w obecnych rozgrywkach.

BRAMKARZE

Michał Szromnik, który przeszedł latem z Chrobrego Głogów do Śląska Wrocław, dostał w WKS kilka szans pod nieobecność Matusa Putnockiego. 28-letni golkiper zadebiutował w Ekstraklasie dopiero w obecnym sezonie, ale mimo to gwarantuje solidność i spokój w bramce. W ośmiu spotkaniach zachował dwa czyste konta, był nominowany do jedenastek kolejki, ale w naszym zestawieniu stanął na najniższym stopniu podium wśród bramkarzy.

Wyżej należy ocenić występy chociażby Adriana Lisa, który jest jedną z kluczowych postaci Warty Poznań. Jest o rok starszy od Szromnika, ale obecne rozgrywki również są jego premierowymi w Ekstraklasie. W tym sezonie w 22 występach zachował dziewięć czystych kont.

Jednak największym odkryciem wśród golkiperów jest najmłodszy w tym gronie – Karol Niemczycki. Bramkarz Cracovii szedł do Ekstraklasy krętą drogą, wiodła przez Holandię i pierwszą ligę, ale kiedy już doszedł do najwyższego poziomu rozgrywkowego w Polsce, nie zawiódł. W 24 meczach puścił co prawda 30 goli, zachował pięć razy czyste konto, ale wieloma interwencjami ratował skórę kolegom, co docenił Paulo Sousa, powołując go awaryjnie na ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski. Na miejsce w kadrze na Euro nie ma raczej co liczyć, ale sam fakt zaproszenia do treningów z kadrą był olbrzymim wyróżnieniem.

(…)

POMOCNICY

W środku pola jest ścisk. W końcu poważniejszą szansę w najwyższej klasie rozgrywkowej dostał Grzegorz Tomasiewicz ze Stali, ale poza pojedynczymi przebłyskami szerszej publiczności nie oczarował. Lechia Gdańsk wprowadziła do Ekstraklasy Jana Biegańskiego i Jakuba Kałuzińskiego, ale czy to największe objawienia? Niekoniecznie. Dwóch juniorów, a konkretnie dwóch Kacprów, odważnie przebiło się w Pogoni Szczecin, ale to Kozłowski oczarował piłkarską Polskę i selekcjonera Paulo Sousę, a nie Smoliński. W Warcie na wypożyczeniu z Portowców przebywa Maciej Żurawski, ale zaczął błyszczeć dopiero wiosną i to w zaledwie kilku spotkaniach.

Obok młodzieżowca stawiamy na Bartosza Nowaka, który miał rewelacyjny początek sezonu. Piłkarz Górnika wiosną stracił chwilowo miejsce w pierwszym składzie, ale ostatnio wrócił do łask Marcina Brosza i znowu zaczął się odwdzięczać dobrymi występami. Przez wiele lat występował na zapleczu ekstraklasy, gdzie był gwiazdą. Nowak już wcześniej zaliczył epizod w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale dopiero teraz zaczął w niej błyszczeć.

Tercet środkowych pomocników uzupełnia Mateusz Praszelik. Piłkarz, który nie przedłużył kontraktu z Legią Warszawa po zakończeniu poprzedniego sezonu, szybko stał się kluczowy dla Śląska – jest jednym z najlepszych asystentów w całej lidze. Przy Jacku Magierze powinien jednak jeszcze mocniej rozwinąć skrzydła, bo kto jak kto, ale były selekcjoner reprezentacji Polski U-20 potrafi znaleźć wspólny język z młodzieżą i w dodatku stawia na ofensywny styl gry. Na tym połączeniu najwięcej może zyskać Praszelik.

A propos skrzydeł: te oddajemy duetowi ze Stali i Warty. Z konieczności na prawe skrzydło przesuwamy Jana Grzesika, który raz gra jako prawy obrońca, a raz jako prawy pomocnik. Jego formę jednak wypada docenić, bo wyrósł na solidnego ligowca. Po drugiej stronie Maciej Domański – lider ofensywy beniaminka z Mielca. Sześć goli i siedem asyst to wynik, który daje mu… podium w klasyfikacji kanadyjskiej Ekstraklasy. Przed nim są tylko Tomas Pekhart oraz Jesus Imaz.

Jakie inne kandydatury rozważaliśmy? Na przykład Piotra Starzyńskiego z Wisły Kraków, Dawida Kocyłę z Wisły Płock czy Arkadiusza Pyrkę z Piasta Gliwice.

(…)

REBELIANT Z TURYNU. AA zgubił się


Ten pan może się już nie kłaniać UEFA, stowarzyszeniu klubów europejskich, którego był przewodniczącym i Serie A. Po 9 sezonach względnie tłustych, nastał chudy dziesiąty. Co to oznacza dla Andrei Agnellego?

TOMASZ LIPIŃSKI

Jeśli to miały być futbolowe gwiezdne wojny, to Andrea Agnelli obsadził się w roli Luka Skywalkera, a mistrzem Yodą z racji wieku i większego doświadczenia był Florentino Perez. Za nimi stanęli inni rycerze Jedi i wszyscy razem wystąpili przeciwko imperium zła pod nazwą UEFA, które ciemiężyło ich i wyzyskiwało.

W rękach Johna

Z zapowiadanej efektownej jatki, której reżyserem mógłby być George Lucas, wyszła parodia w stylu Lesliego Nielsena i futbolowych jaj. Końcowa scena wyglądałaby więc tak: Agnelli-Skywalker z Yodą-Perezem ruszyli na pewniaka do decydującego starcia, czując wsparcie sojuszników i zarazem strach i słabość wroga. Kiedy wyszli z ukrycia i stanęli na otwartym polu, okazało się, że zostali raz, że samiuteńcy i dwa, że szybko otoczeni przez obce wojsko, które wyłoniło się znikąd. Miecze świetlne zwiędły im w dłoniach.

Agnelli z dnia na dzień zbrzydł i zmienił się w personę non grata. Ot, czarny charakter do szpiku kości. Jeden z najbardziej poważanych piłkarskich prezesów w Europie, spadkobierca wielkiego nazwiska i takich samych tradycji po przejściu na złą stronę mocy przestał odbierać telefony od niedawnych przyjaciół, dla których był już tylko Judaszem, kłamcą i postacią godną potępienia. Żaden z Agnellich tak nisko nie upadł.

Skandal z Superligą wyglądał jak wybuch granatu trzymany w jego ręku. Zresztą z wyciągniętą zawleczką chodził od wielu miesięcy. Zaczęło się od Luisa Suareza, któremu Juventus postanowił ustawić egzamin z języka włoskiego i tym samym ułatwić zdobycie włoskiego paszportu. Karabinierzy zwietrzyli podstęp, zorganizowali podsłuchy telefonów, wykonali nagrania, z czego czarno na białym wyszło, że komisja egzaminacyjna została przekupiona, a Suarez niedouczony. Oczywiście konsekwencje ponieśli tylko ci, których winę dało się zobaczyć i usłyszeć na nagraniach (egzaminatorzy), czyli pionki. Organizatorom całej akcji: Agnellemu, dyrektorowi Fabio Paraticiemu i innym funkcjonariuszom wyższego szczebla Juventusu uszło na sucho. Zadbali o to, żeby trwałych śladów nie zostawić. Jednak smród pozostał, podobnie jak społeczne przekonanie, kto rzeczywiście za tym stał i dołożył wielu starań, żeby złamać prawo i dopuścić karanego więzieniem przestępstwa.

Na boisku nadszarpniętego wizerunku nie udało się poprawić. Było tylko gorzej. Koń, którego wybrał i na którego postawił prezydent, nie okazał się czempionem. Andrea Pirlo raz za razem potykał się na przeszkodach i zwalniał bieg. W lidze włoskiej odjechał mu nie tylko Inter. Zagrożone jest miejsce w pierwszej czwórce, co oznaczałoby nieobecność w Lidze Mistrzów i kolejne straty finansowe. Budżet świecił się na czerwono. Pandemia systematycznie powiększała minus. Według szacunków tylko z tytułu zamknięcia stadionu Juventus stracił w tym sezonie 80 milionów euro (co pokryłoby roczne wynagrodzenie dla Cristiano Ronaldo i Mathijsa de Ligta – dwóch najdrożej opłacanych piłkarzy). Jednocześnie wydawał ogromnie dużo, na przykład miał na garnuszku dwóch zwolnionych trenerów Massimiliano Allegriego i Maurizio Sarriego. Tylko w poprzednim sezonie Juventus wydał 640 milionów, zarobił 407. Generalnie miał dług wielkości 458 milionów. W niepewnych czasach i sezonie, który przynosi niemal same rozczarowania, pomysłów na poprawienie sytuacji brakowało. Znów poduszkę powietrzną musiałby podsunąć John Elkann, szef holdingu Exoru, który w przeszłości już zasypywał dziury w budżecie.

Elkann to wnuk Gianniego Agnellego, syn jego córki. Choć nie nosi rozpoznawalnego nazwiska, jest najważniejszą osobą w rodzinie. Uważa się, że w kryzysie, który właśnie nastąpił, to w jego rękach leży los Andrei i przyszłość w roli prezydenta klubu. Gdyby w świetle ostatnich wydarzeń i popełnionych błędów, stał się osobą niewygodną dla klubu, to Elkan mógłby dać władzę Alessandro Nasiemu (też z rodziny), Evelinie Christillin (od lat związana z rodziną i działającą przy FIFIE) lub Marcello Lippiemu, którego przedstawiać nie trzeba.

(…)

CAŁE TEKSTY ZNAJDUJĄ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (17/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 34/2025

Nr 34/2025

Polska Ekstraklasa

OFICJALNIE. Sam Greenwood nowym piłkarzem Pogoni!

Hit PKO BP Ekstraklasa stał się faktem. Sam Greenwood przechodzi z Leeds do Pogoni Szczecin. To jeden z najciekawszych transferów tego lata w polskiej lidze.

OFICJALNIE. Sam Greenwood nowym piłkarzem Pogoni!
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Oferta powitalna bukmachera LV BET. Co można otrzymać za rejestrację?

LV Bet to jeden z głównych bukmacherów na polskim rynku zakładów wzajemnych. LV BET przygotował bardzo bogatą ofertę powitalną dla nowych graczy. Co można otrzymać?

Oferta powitalna bukmachera LV BET. Co można otrzymać za rejestrację?
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Napastnik Widzewa zawieszony! To efekt brutalnego faulu

Sebastian Bergier obejrzał czerwoną kartkę w 66. minucie meczu z Pogonią Szczecin. Komisja Ligi wymierzyła 25-latkowi karę.

2025.08.22 Lodz
Pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2025/2026 
Widzew Lodz - Pogon Szczecin
N/z Lukasz Kuzma Sebastian Bergier
Foto Artur Kraszewski / APPA

2025.08.22 Lodz
Football Polish Ekstraklasa Season 2025/2026 
Widzew Lodz - Pogon Szczecin
Lukasz Kuzma Sebastian Bergier
Credit: Artur Kraszewski / APPA
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Fatalna informacja dla Rakowa. Ważny piłkarz z poważną kontuzją!

Kadra Rakowa Częstochowa uszczupli się wskutek problemów zdrowotnych. Częstochowski klub wydał komunikat w sprawie Ericka Otieno.

2025.08.21 Czestochowa
Pilka nozna, Liga Konferencji Europy, Play Off, sezon 2025/26
Ada Kardzhali
Rakow Czestochowa - Arda Kyrdzali
N/z gol radosc bramka goal Tomasz Pienko
Foto Mateusz Porzucek PressFocus

2025.08.21 Czestochowa
Football, UEFA Conference League, Play Off, 2025/2026
Rakow Czestochowa - Arda Kyrdzali
gol radosc bramka goal Tomasz Pienko
Credit: Mateusz Porzucek PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Poważne osłabienie Pogoni! Podstawowy obrońca kontuzjowany

Trener Robert Kolendowicz w najbliższych tygodniach nie będzie mógł skorzystać z Leo Borgesa.

2025.08.17 Szczecin
pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2025/2026
Pogon Szczecin - Gornik Zabrze 
N/z Leo Borges Ousmane Sow
Foto Kasia Dzierzynska / PressFocus

2025.08.17 Szczecin
Football - Polish PKO Ekstraklasa season 2025/2026
Pogon Szczecin - Gornik Zabrze 
Leo Borges Ousmane Sow
Credit: Kasia Dzierzynska / PressFocus
Czytaj więcej