Jak trwoga, to wznosimy prośby do generała, na dodatek dywizji, senatora, byłego selekcjonera w jednej osobie. Ten po ośmiu latach przerwy od futbolu zakłada dres, bierze stoper, gwizdek, czerwoną czapkę bejsbolówkę i w ciągu kilku treningów zmienia grę swoich podopiecznych. Gdzie są takie dziwy? W Rumunii, która pod batutą Anghela Iordanescu wygrała z dotychczas liderującą Irlandią Północną i objęła prowadzenie w grupie F kwalifikacji Euro 2016.
Kazimierz Oleszek z Bukaresztu
Nie będę ukrywał, że osobiście znam Iordanescu od prawie 20 lat i zawsze mu kibicowałem, gdy prowadził zespoły klubowe czy reprezentacje, rzecz jasna poza meczami z udziałem polskich drużyn. Dlatego byłem bardzo zaskoczony, gdy przed ośmioma laty porzucił fach trenerski, by zająć się polityką. Został wtedy senatorem z ramienia Partii Socjaldemokratycznej.
Jednak wilka ciągnie do lasu, zwłaszcza jeśli ktoś został słusznie uznany za najlepszego trenera XX wieku Rumunii. W 2013 roku Iordanescu, który pod koniec kadencji w Senacie rozstał się z polityką, powrócił do zawodu, który czuje najbardziej. Został dyrektorem sportowym rumuńskiej federacji piłki nożnej (FRF), czyli miał pod swoją opieką również reprezentację narodową. Rumuńskie media odebrały powrót Iordanescu do pracy jako swoiste wotum nieufności wobec selekcjonera Victora Piturki. Pod jego batutą nie udało się reprezentacji Rumunii awansować do dwóch ostatnich imprez o zasięgu kontynentalnym i globalnym – Euro 2012 i World Cup w Brazylii.
W kwalifikacjach ME 2016 po trzech meczach zespół ustępował mającej komplet punktów Irlandii Północnej. Rumuńskie media miały pretensje do selekcjonera Piturki o remis na narodowym stadionie w Bukareszcie z Węgrami. A trzeba wiedzieć, że rywalizacja pomiędzy tymi ekipami zawsze była podlewana sosem politycznym i historycznym. Zresztą podczas ostatniego meczu doszło do incydentów z udziałem kibiców obu reprezentacji o takim właśnie zabarwieniu. UEFA wymierzyła obu federacjom solidne kary finansowe, jeden z sektorów na Arenie Nationala został zamknięty na spotkanie z Irlandią Północną.
Kilka dni później, mimo zwycięstwa w wyjazdowym spotkaniu z Finlandią i zajmowania jednego z najwyższych w historii miejsc w rankingu FIFA – 21, Piturca poprosił szefów federacji o rozwiązanie umowy. Otrzymał bowiem, o czym było wiadomo, ofertę nie do odrzucenia z Arabii Saudyjskiej. 58-letni szkoleniowiec, który w trakcie swojego pierwszego okresu pracy na stanowisku selekcjonera doprowadził ekipę narodową do udziału w finałach Euro 2000 i Euro 2008, wynegocjował w Al-Ittihad warunki płacowe na poziomie nieosiągalnym dla możliwości FRF, co zresztą nie powinno nikogo dziwić. W Rumunii zarabiał około 15 tysięcy euro miesięcznie, natomiast w Arabii Saudyjskiej tę sumę należy pomnożyć razy pięć.
Kiedy nowy prezydent FRF Razvan Burleanu z miejsca zaczął szukać następcy, okazało się, że nikt z potencjalnych kandydatów, a więc Mircea Lucescu, Cosmin Contra, Cosmin Olaroiu, Dan Petrescu, nie jest zainteresowany pracą z reprezentacją. Patrząc trochę z boku, ale jednocześnie wiedząc co nieco z różnych źródeł, trudno się temu dziwić. W rumuńskiej piłce, delikatnie mówiąc, od kilku lat nie dzieje się dobrze. W marcu tego roku do więzienia trafiło kilkunastu ludzi związanych z futbolem, w tym byli i aktualni prezesi klubów, dyrektorzy sportowi, agenci piłkarzy. Za kratkami znaleźli się właściciel Steauy Bukareszt Gigi Becali, były właściciel Rapidu, a także luksusowych hotelów w stolicy George Copos, były prezes innego zasłużonego klubu Dinama – Cristian Borcea. Jean Padureanu, były prezes Glorii Bistrita, Gigi Netoiu, ekswłaściciel FC Universitatea Craiova, też aktualnie nie cieszą się wolnością. Wyroki odsiadują także agenci piłkarzy, w tym jeden z najbardziej znanych piłkarzy w historii rumuńskiego futbolu, stoper reprezentacji i m.in. Barcelony Gica Popescu. Na więziennym spacerniku są też kuzyni właściciela Steauy Ioan i Victor Becali. Wszyscy oni byli zamieszani w szeroko rozumianą korupcję, czyli czerpanie nielegalnych korzyści z transferów swoich piłkarzy przeważnie do zagranicznych klubów, pranie brudnych pieniędzy, oszustwa podatkowe.
(…)
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!
Thomas Muller kończy legendarną przygodę z Bayernem Monachium po 25 latach i już wiadomo, gdzie zagra dalej. Ikona niemieckiego futbolu przenosi się za ocean. Podpisanie kontraktu z nowym klubem to tylko kwestia dni!