To już nie jest dołek formy, to poważny kryzys. W meczu inaugurującym sobotnie zmagania w La Lidze, Real Madryt zawiódł po raz kolejny i przegrał przed własną publicznością z Levente (1:2).
ZAMKNIJ
„Królewscy” strzelili w końcu gola, ale meczu nie wygrali (fot. Reuters)
Mimo tego, że wielkimi krokami zbliża się El Clasico, w Madrycie nikt nie myśli jeszcze o starciu z Barceloną. Powód? „Królewscy” przed przerwą na mecze reprezentacji narodowych wpadli w dołek formy i w czterech kolejnych spotkaniach nie potrafili odnieść zwycięstwa. Co więcej, podopiecznym Julena Lopeteguiego nie udało się w nich strzelić gola, co jest najgorszym wynikiem od 33 lat.
Tak słaba gra Realu sprawiła, że posada trenera zawisła na włosku i ten nie mógł wychodzić myślami do El Clasico, ponieważ wpadka w meczu z Levente mogłaby sprawić, że jego głowa poleciałaby jeszcze podczas tego weekendu. Na pierwszy rzut oka stołeczna drużyna nie powinna mieć problemów z ograniem niżej notowanego przeciwnika, ale ile to już razy w tym sezonie papierowe rozważania nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości?
No właśnie, kibice zgromadzeni na Estadio Santiago Bernabeu mogli przecierać oczy ze zdumienia, ponieważ nie minął jeszcze kwadrans spotkania, a Levante prowadziło różnicą dwóch goli.
Już w 6. minucie znakomite podanie z głębi pola otrzymał Jose Morales, który ośmieszył Raphaela Varane’a – który notabene od czasu finałów mistrzostw świata znajduje się w dramatycznej formie – prześcignął go, minął bramkarza i z bliska skierował piłkę do siatki.
Gospodarze nie zdołali się jeszcze otrząsnąć po pierwszym ciosie, a już przyjęli na szczękę drugi. W 13. minucie Varane zagrał ręką na granicy pola karnego, a sędzia postanowił sprawdzić całą sytuację na powtórkach i uznał, że przewinienie miało miejsce już w obrębie „szesnastki”. Pewnym wykonawcą karnego okazał się Marti Roger i goście wyszli na prowadzenie różnicą dwóch trafień. Nokaut!
Real mógł odpowiedzieć i miał ku temu okazje, jednak po uderzeniach Casemiro i Mariano gości ratowała poprzeczka. I chociaż podopieczni Lopeteguiego dominowali na boisku, to niewiele z tego wynikało i do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Kilka minut po wznowieniu gry w drugiej połowie, Real Madryt zapisał kolejną czarną kartę w swojej historii. 465 minut bez gola oznacza ustanowienie nowego, niezbyt chlubnego rekordu klubowego.
Real Madrid have now gone 465 minutes without scoring a goal across all competitions, the longest drought in the club’s history.
Czas mijał, a „Królewscy” nadal bili głową w mur. Lopetegui próbował reagować, wpuszczając na boisko Garetha Bale’a czy Karima Benzemę, jednak te roszady nie zmieniły obrazu gry.
Zła seria została przerwana ostatecznie w 72. minucie. Po szybko rozegranym ataku, rezerwowy Benzema wyłożył piłkę do wbiegającego w pole karnego Marcelo, a Brazylijczyk nie zastanawiał się zbyt długo i huknął nie do obrony. Real przełamał czarną passę, a przy okazji złapał kontakt z przeciwnikiem.
Tuż przed końcem spotkania piłkę w siatce zdołał umieścić Mariano, ale gol nie został uznany, ponieważ piłkarz Realu był na pozycji spalonej.
Wynik ostatecznie nie uległ już zmianie i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć goście. Dla „Królewskich” był to już piąty kolejny mecz bez wygranej i wszystko wskazuje na to, że było to zarazem ostatnie spotkanie Julana Lopeteguiego w roli szkoleniowca „Los Blancos”. Florentino Perez już na trybunach nie rozstawał się ze swoim telefonem i niewykluczone, że skontaktował się ze wspomnianym Conte, by ten pakował walizki i przylatywał do Madrytu.
Kiedy Lewandowski wróci do gry? Dobre informacje z Hiszpanii
Robert Lewandowski opuścił pierwszy mecz nowego sezonu La Liga z powodu kontuzji. Tymczasem hiszpańskie media informują o spodziewanym powrocie Polaka.