Przejdź do treści
Jakub Świerczok. Strzelec z drugiego szeregu

Ligi w Europie Liga Europy

Jakub Świerczok. Strzelec z drugiego szeregu

Jakub Świerczok w Łudogorcu Razgrad gra w kratkę: czasem wystąpi w podstawowym składzie, czasem usiądzie na ławce rezerwowych. Nie przeszkadza mu to jednak w regularnym zdobywaniu bramek.
Jakub Świerczok strzelał do tej pory głównie w eliminacjach europejskich pucharów. W Lidze Europy ma na koncie tylko jednego gola (foto: Reuters)

Świerczok przeniósł się z Zagłębia Lubin do Łudogorca w styczniu 2018 roku. Kierunek był dość zaskakujący, ale wybór napastnika dało się sensownie uzasadnić: nie wyjeżdżał z Polski jako młody i perspektywiczny (w chwili transferu był krótko po 25. urodzinach), a otrzymał propozycję z klubu zamożnego i dominującego w swojej lidze.

Początek w Bułgarii miał obiecujący. Krótko po transferze zagrał w podstawowym składzie w obu spotkaniach z Milanem w 1/16 finału Ligi Europy (Włosi zwyciężyli 4:0 w dwumeczu). W rozgrywkach ligowych początkowo był zmiennikiem, ale zapracował na miejsce w jedenastce: na przełomie marca i kwietnia zdobył pięć bramek w trzech meczach. Później dołożył jeszcze dwa trafienia, przyczyniając się do wywalczenia przez Łudogorca tytułu mistrzowskiego.


Sezon 2018/19 Polak zaczął piorunująco, bo od hat-tricka strzelonego w ciągu siedmiu minut w meczu eliminacji Champions League z Crusaders FC. W rewanżu ponownie skarcił rywala z Irlandii Północnej. W kolejnej rundzie Łudogorec przegrał jednak z węgierskim MOL Vidi i marzenia o fazie grupowej Ligi Mistrzów trzeba było odłożyć – jak się później okazało, na dłużej niż rok.

Bułgarzy zagrali w Lidze Europy, w której Świerczok zaledwie dwukrotnie znalazł się w wyjściowym składzie (strzelił gola FC Zurich). Sezon ligowy zakończył z dorobkiem 11 bramek, ale nadal nie mógł być usatysfakcjonowany czasem spędzonym na boisku: wystąpił w 25 spotkaniach, ale tylko dziewięć razy od pierwszej minuty.

Łudogorec ponownie okazał się najlepszy na krajowym podwórku (ósmy raz z rzędu!) i z nadziejami przystąpił do szturmu na Ligę Mistrzów. Znów jednak musiał obejść się smakiem, w czym spory udział miał Świerczok. W pierwszym meczu kwalifikacyjnym z Ferencvarosem w Budapeszcie (porażka 1:2) Polak strzelił gola. W rewanżu także mógł pomóc zespołowi: w 29. minucie wykonał rzut karny, uderzając „podcinką” w środek bramki w stylu Panenki. Wszystko byłoby pięknie, gdyby w zamiarach napastnika nie połapał się bramkarz. Później okazało się, że Świerczok nie zastosował się do ustaleń trenera, bowiem do egzekwowania jedenastki wyznaczony był doświadczony rumuński obrońca, Cosmin Moti. Łudogorec przegrał 2:3, odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów, a dla Polaka zaczął się trudny czas.


U Stojczo Stojewa był głównie rezerwowym. Bułgar stracił pracę pod koniec sierpnia, a do końca roku drużynę tymczasowo prowadził Stanisław Genczew. Młody szkoleniowiec widział w Świerczoku napastnika numer dwa, jednak posyłał na boisko regularnie. W lidze bułgarskiej, bo w fazie grupowej Ligi Europy trzykrotny reprezentant Polski uzbierał ledwie 34 minuty w meczach z Espanyolem Barcelona i CSKA Moskwa.

W styczniu pojawiły się doniesienia o możliwym powrocie Świerczoka do Ekstraklasy. Podobno Legia widziała w 27-latku następcę Jarosława Niezgody, jednak do transferu nie doszło. Mówiło się o wypożyczeniu z opcją wykupu, lecz na przeszkodzie stanął stosunkowo długi (obowiązujący do końca 2021 roku) kontrakt z Łudogorcem oraz bardzo wysokie zarobki napastnika.

Świerczok został więc w Razgradzie. W rok 2020 zespół wszedł z nowym trenerem: Pavlem Vrbą, który przeniósł się do Łudogorca z Viktorii Pilzno. Nie zmienił się za to status Świerczoka – także dla Czecha polski napastnik jest jedynie zmiennikiem Claudiu Keseru. Właśnie Rumuna były zawodnik Zagłębia Lubin zastąpił w inaugurującym rundę wiosenną spotkaniu z Botewem Wraca, rozegranym w miniony weekend. Świerczok dał nowemu trenerowi do myślenia: wszedł na murawę na ostatnie pół godziny i dwoma trafieniami przypieczętował efektowną wygraną 6:0.

Bilans dwóch lat Świerczoka w Łudogorcu jest co najmniej dobry – 36 goli (ponadto dziesięć asyst) w 76 spotkaniach. Polak zdobywa bramkę średnio co 92 minuty, a to wynik, który wstydu nie przynosi. Trafił jednak na godnego konkurenta: 33-letni Keseru, żywa legenda klubu, w tym samym okresie trafił aż 56 razy, lecz częstotliwość strzelania goli ma niższą niż kolega z Polski – średnio co 113 minut.

W czwartek Łudogorec rozegra pierwszy mecz 1/16 finału Ligi Europy przeciwko Interowi. Można spodziewać się dobrze znanego scenariusza: w jedenastce wyjdzie Keseru, którego podczas drugiej połowy zluzuje Świerczok. Jako że Polak bardzo dobrze odnajduje się w roli zmiennika, może napsuć trochę krwi Diego Godinowi i spółce.

Konrad Witkowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024