Jak spadkowicze z LM radzili sobie w LE?
Większość zespołów, które zajęły trzecie lokaty w grupach Ligi Mistrzów, z miejsca staje się faworytami w Lidze Europy. Zwykło się mawiać, że potentatom nie zależy na wygraniu niżej renomowanych rozgrywek, jednak – jak pokazują ostatnie lata – taka postawa jest rzadkością.
SSC Napoli, zespół prowadzony przez Rafę Beniteza, odpadł z Ligi Mistrzów, mimo że uzbierał w grupie aż 12 punktów. W Lidze Europy będzie obok Juventusu największym faworytem. Gwarancję daje na to właśnie Benitez, który przed rokiem wygrał to trofeum z Chelsea Londyn.
W bieżącym sezonie Szachtar Donieck, SSC Napoli, Benfica, czy Porto będą wysoko notowane w fazie pucharowej LE. Nie mówiąc już o Juventusie. Akurat piłkarzom Antonio Contego najbardziej ze „spadkowiczów” będzie zależało na triumfie w drugiej lidze UEFA, bo finał odbędzie się na ich stadionie.
A jak było w przeszłości z drużynami, które jesienią rywalizowały w LM, a wiosną musiały się zadowolić grą w LE? Nawet przykład sprzed roku pokazuje, że nie zawsze wielkie kluby traktują Ligę Europy, jak niepotrzebny dodatek. Chelsea zgodnie z planem sięgnęła po trofeum i duża w tym zasługa Rafy Beniteza, który nie zwykł odpuszczać żadnego spotkania. Tym razem również prowadzony przezeń zespół będzie rywalizował w tych rozgrywkach. Napoli powinno więc być głównym przeciwnikiem Starej Damy w walce o tytuł.
Odpuszczali w Manchesterze
W 2010 roku Atletico Madryt i Liverpool jak najbardziej poważnie potraktowały LE po odpadnięciu z Champions League. Oba zespoły spotkały się w półfinale i lepsi okazali się Hiszpanie, późniejsi triumfatorzy. O lekceważeniu mniej renomowanych rozgrywek nie było też mowy w przypadku Szachtara Donieck w ostatnim sezonie Pucharu UEFA. Ukraiński klub, z Mariuszem Lewandowskim w składzie, w finale w 2009 roku spotkał się z innym „wyrzutkiem” z Ligi Mistrzów – Werderem Brema, i wygrał 2:1.
Przed dwoma sezonami w LE nie popisały się oba kluby z Manchesteru, solidarnie odpadając w 1/8 finału. United polegli w meczach z późniejszym finalistą – Athletic Bilbao, a The Citizens przegrali ze Sportingiem Lizbona, choć o wyłonieniu zwycięzcy zadecydowały bramki zdobyte na wyjeździe. Obie ekipy sprawiały wrażenie, jakby nie miały zamiaru zabijać się o trumf w Lidze Europy po odpadnięciu z bardziej prestiżowych rozgrywek. Z drużyn, które zajęły trzecie miejsca w grupach LM, najdalej wówczas – do półfinału – doszła Valencia.
W sezonie 2010/11 Sporting Braga zajął trzecie miejsce w I rundzie Ligi Mistrzów, a później doszedł do finału LE, gdzie uległ Porto. Trudno jednak powiedzieć, by dla piłkarzy z Bragi gra w drugiej z lig europejskich była karą. Wręcz przeciwnie. Dla nich sam awans do Champions League był wielkim wydarzeniem, a możliwość rywalizowania w Europie także na wiosnę, dodatkowym plusem.
Jak pokazują powyższe przykłady, nie licząc sezonu 2011/12, zespoły, które już znalazły się w Lidze Europy, mimo że mierzyły znacznie wyżej, nie traktowały tych rozgrywek po macoszemu. Jeżeli w tym roku będzie podobnie, w LE czekają nas niemniejsze emocje niż w Champions League.
kol, PilkaNozna.pl