Przejdź do treści
Legia Warsaw's head coach Jacek Magiera during the UEFA Champions League group F football match between Sporting CP and Legia Warsaw at Alvalade stadium in Lisbon, on September 27, 2016. 27.09.2016 Liga Mistrzow Mecz Sporting Lizbona - Legia Warszawa Foto Pedro Fiuza / PressFocus

Polska Ekstraklasa

Jak przeprowadzić transfer trenera w polskiej piłce? Odsłaniamy kulisy

Okno transferowe zawsze elektryzuje. Przymiarki i  pogłoski dostarczają  mnóstwo emocji. Zazwyczaj jednak dotyczą one tylko piłkarzy. Ruchy transferowe trenerów są sporadyczne, a  w  warunkach ekstraklasowych zdarzają się raz na  kilka lat. Dlaczego tak się  dzieje?

Paweł Gołaszewski

Zdecydowana większość ruchów transferowych na  polskim rynku funkcjonuje na  zasadzie transakcji bezgotówkowych. Nasze kluby szukają  zawodników bez kontraktów, którzy będą mogli zmienić pracodawcę na  zasadzie wolnego transferu. W  letnim oknie transferowym ekstraklasowicze sprowadzili 158 nowych piłkarzy (nie liczymy powrotów z  wypożyczenia), na  których wydano 9,535 mln euro (dane na  podstawie portalu Transfermarkt.de). To daje średnią na  poziomie nieco ponad 60 tysięcy euro na  zawodnika, czyli bardzo niską. PKO Bank Polski Ekstraklasa nie jest ewenementem na  skalę światową, bowiem na  podobnych zasadach funkcjonuje większość lig na  świecie.

DŻENTELMEŃSKA UMOWA

Kwoty wydane przez kluby PKO Bank Polski Ekstraklasy nie rzucają na  kolana. Nasza liga jest dopiero 37. na  świecie pod względem wydatków w  letnim oknie transferowym. Wyprzedzają nas między innymi ekstraklasy z  Norwegii, Węgier czy Rumunii. Znaleźć tanio, najlepiej za darmo i  sprzedać drogo – taka maksyma zazwyczaj towarzyszy dyrektorom sportowym czy prezesom w  przypadku piłkarzy.

A  jak jest z  trenerami? Praktycznie zawsze, kiedy klub rozgląda się  za nowym szkoleniowcem, na  biurka najważniejszych osób trafiają życiorysy trenerów bezrobotnych. Zdarzają się też sytuacje, kiedy agenci polecają szkoleniowców z  innych lig, niższych klas rozgrywkowych, którzy mają kontrakty, ale w  zasadzie mogą je rozwiązać i  przeprowadzić  się do  PKO Bank Polski Ekstraklasy, która jest przecież marzeniem wielu. 

Jeszcze inni mają  zapisane specjalne klauzule, które gwarantują odejście do  innego klubu. Te zapisy dotyczą szczególnie asystentów, którzy chcą rozpocząć pracę na  własny rachunek i  są gotowi porzucić dotychczasowe miejsce pracy, gdzie pełnią rolę  w  cieniu, na  rzecz projektu, w  którym będą pierwszoplanową postacią. 

Podobnie się stało w  przypadku Dawida Szwargi. Asystent Marka Papszuna w  Rakowie Częstochowa ma cały czas obowiązujący kontrakt pod Jasną Górą, ale po zakończeniu rundy jesiennej zmieni miejsce pracy. Po 34-latka zgłosiła się  Arka Gdynia, która zaproponowała mu funkcję pierwszego trenera. Do przeprowadzki dojdzie 1 stycznia, kiedy wygaśnie prawnie umowa z  Rakowem. Pierwszoligowiec załatwi całą transakcję  na  zasadzie transferu bezgotówkowego, ale to wynika z  ustaleń pomiędzy wszystkimi stronami. Kiedy Szwarga zgodził się na  pełnienie funkcji asystenta w  tym sezonie w  ekipie Medalików, zagwarantował sobie – w  ramach dżentelmeńskiej umowy – że jeśli dostanie ofertę pracy w  roli pierwszego szkoleniowca, wówczas obecny pracodawca oraz Papszun nie będą  robili mu przeszkód.

– Zaakceptowałem prośbę Dawida Szwargi o  rozwiązanie kontraktu. Wiedziałem, że jeśli się na  to zdecydował, to bardzo dobrze wszystko przemyślał i  rozważył, że jest to właściwy moment, klub i  projekt, do  którego może wejść. Dawid miał kilka propozycji, zanim ponownie nawiązaliśmy współpracę, a  także w  trakcie rundy. Zdałem się na  jego decyzję i  przez szacunek do  niego, a  także do  tego, co razem osiągnęliśmy, w  żaden sposób nie chciałem stawać  na  drodze zmiany. Na pewno zawsze będę  trzymał za niego kciuki – mówił  Papszun na  jednej z  październikowych konferencji prasowych.

PODOBNE PROCEDURY

Niejednokrotnie asystenci mają jednak wpisane klauzule, które również mają różne formy. Jedne pozwalają na  darmowe odejście, w  innych zapisane są  kwoty odstępnego. Ta druga opcja dotyczyła w  grudniu poprzedniego roku Macieja Kędziorka, który zamieniał Lecha Poznań na  Radomiaka. Klub z  Mazowsza zapłacił określoną sumę  Kolejorzowi, a  ten na  ostatnie mecze rundy jesiennej 2023 przeniósł się już do  Radomia. Odsłaniając nieco kulisy: Radomiak chciał Kędziorka znacznie wcześniej, ale weto stawiał Lech. Kolejorz liczył, że asystent Johna van den Broma  popracuje do  końca rundy. Tak się jednak nie stało i  po negocjacjach strony doszły do  porozumienia, że od grudnia trener będzie mógł zmienić pracodawcę. Efekt? W  ostatnim spotkaniu poprzedniego roku kalendarzowego Kędziorek mierzył się z… Lechem, z  którym zremisował, co oznaczało zakończenie współpracy poznańskiego klubu VDB, u  którego w  sztabie był polski szkoleniowiec.

Co do  Lecha, Kolejorz latem tego roku również dokonał transferu trenera. Co prawda nie był to pierwszy szkoleniowiec, bo Niels Frederiksen trafił na  Bułgarską  z  wolnego transferu, ale sprowadzenie Sindre Tjelmelanda. To jego wskazał pierwszy trener Lecha jako swojego asystenta i  zarząd Kolejorza musiał stanąć na  wysokości zadania, czyli sprowadzić go z  IFK Goeteborg. Cała transakcja kosztowała polski klub kilkadziesiąt tysięcy euro, ale już  dziś wiadomo, że były to znakomicie zainwestowane pieniądze. Z  Wielkopolski płynie mnóstwo pochwał pod adresem Tjelmelanda, który odpowiada za zajęcia taktyczne oraz organizację  gry Lecha.

Negocjacje w  futbolu z  reguły są  trudne. Nie inaczej było w  przypadku transferu Dawida Szulczka z  Wigier Suwałki do  Warty Poznań. Obecny szkoleniowiec Ruchu Chorzów przez wiele tygodni był kuszony przez różne kluby, aby odejść z  Wigier, ale zdecydował się  dopiero na  ofertę zielonych. Szkoleniowiec wzbudzał wówczas zainteresowanie Ruchu, Podbeskidzia Bielsko-Biała czy… Legii Warszawa. Wojskowi szukali trenera do  trzecioligowych rezerw.

Kulisy odsłania Radosław Mozyrko, obecny dyrektor skautingu Legii Warszawa, który wówczas pełnił  funkcję dyrektora sportowego Warty: – Transfer trenera jest bardzo podobny do  transferu zawodnika. Oczywiście, trzeba skontaktować się  z  obecnym klubem, aby ustalić warunki tej transakcji. Są dwie możliwości, czyli w  obowiązującym kontrakcie może być klauzula lub nie. Jeśli jej nie ma, to trzeba ustalić właściwą kwotę  wykupu. Niektórzy trenerzy mają również menedżerów, którzy są włączeni do  rozmów, więc wszystko jest praktycznie takie samo. W  przypadku transferu trenera Szulczka do  Warty negocjacje trwały około tygodnia. Pojechałem do  Suwałk, gdzie spotkałem się  z  prezesem i  dyrektorem, z  którymi prowadziłem negocjacje. Po kilku dniach doszliśmy do  porozumienia, trener był zdecydowany na  ten ruch i  przeniósł się do  Poznania.

Transfer Szulczka do  Warty oscylował w  okolicach 80 tysięcy złotych. Kwota była podzielona na  trzy części, które wynikały z  zapisów w  umowie pomiędzy klubami. W  grę  wchodziły przede wszystkim wyniki sportowe, czyli w  przypadku zielonych chodziło o  utrzymanie w  PKO Bank Polski Ekstraklasie. Do tego należało doliczyć kolejny bonus za podpisanie nowego kontraktu Szulczka z  Wartą.

SZYBKIE POWROTY

Znacznie większe pieniądze za trenera zapłaciła Legia Warszawa. Wojskowi w  sezonie 2016-17 odnieśli historyczny sukces w  postaci awansu do  fazy grupowej Ligi Mistrzów. Przez bramy raju stołeczny klub przeprowadził Besnik Hasi, który wykorzystał świetną sytuację rankingową warszawian i  był rozstawiony we wszystkich rundach eliminacyjnych. Awans stał się  faktem, ale w  rozgrywkach ligowych Legia wyglądała bardzo słabo. Stołeczni mieli wówczas średnią punktową na  poziomie 1,0, więc rozpoczęli intensywne poszukiwania nowego trenera. Te zakończyły się  błyskawicznie, bo Wojskowi sięgnęli po człowieka, który zna każdy zakątek przy Łazienkowskiej 3.

Wybór padł na  Jacka Magierę, który wraz z  końcem sezonu 2015-16 opuścił struktury klubu, w  którym pełnił rolę pierwszego trenera rezerw i  odszedł do  Zagłębia Sosnowiec, gdzie kontynuował trenerski rozwój w  roli głównego szkoleniowca. Jego start na  zapleczu Ekstraklasy był wyśmienity. W  dziewięciu spotkaniach jego drużyna zdobyła 21 punktów i  była sensacyjnym liderem 1 ligi.

– W  pewnym momencie człowiek czuł się  już zmęczony dobieraniem odpowiedniego trenera na  daną  chwilę  do  profilu klubu – opowiada Michał Żewłakow, który był wówczas dyrektorem sportowym Legii. – Spójrzmy na  przykład trenera Henninga Berga, który jest świetnym fachowcem, ale w  pewnym momencie ta formuła się wyczerpała. Chcieliśmy postawić na  osobę, która zna klub, otoczenie i  automatycznie pojawiła się kandydatura Jacka Magiery. Oczywiście, pojawiali się  inni kandydaci, ale mimo tego, że wielu z  nich miało większe doświadczenie i  sukcesy, to chcieliśmy postawić właśnie na  Jacka. Nie baliśmy się w  ogóle, czy sobie poradzi. Największe obawy wzbudzały sprawy związane z  załatwieniem formalności, jak zostanie to odebrane w  naszym klubie partnerskim, kiedy nadejdą  gorsze czasy. Zabieraliśmy trenera, który świetnie wszedł w  nowy projekt i  tak naprawdę  to on podjął zdecydowanie większe ryzyko niż my. 

Magiera przeniósł się  do  stolicy Polski na  zasadzie transferu gotówkowego. Nieoficjalnie mówiło się, że kwota mogła sięgać nawet 200 tysięcy euro. Warto jednak było, bowiem trener błyskawicznie się spłacił, notując cztery punkty w  fazie grupowej Ligi Mistrzów, zapewniając trzecie miejsce i  grę wiosną w  Lidze Europy, a  na  koniec sezonu sięgając po tytuł mistrzowski.

Co do  Legii i  transferów trenerów: latem tego roku Wojskowi stracili dwóch członków sztabu. Z  Łazienkowską pożegnali się Przemysław Małecki i  Alex Trukan, którzy podążyli za Kostą  Runjaicem do  Udinese. Stołeczny klub jednak na  tych ruchach nie zarobił, zgadzając się na  rozwiązanie kontraktów.

Powrót, za który trzeba było zapłacić, zaliczył także Ireneusz Mamrot. Ten przypadek jest jednak zupełnie inny. Szkoleniowiec zaliczył tak naprawdę dwa transfery gotówkowe – pierwszy z  Chrobrego Głogów do  Jagiellonii Białystok, a  drugi kilka lat później z  Łódzkiego Klubu Sportowego ponownie do  obecnego mistrza Polski. Zdecydowanie ciekawszym ruchem była ta druga przeprowadzka. 

Opowiada sam zainteresowany: – Kiedy pojawiła się opcja powrotu do  Jagiellonii, to dość szybko się zgodziłem. Problem jednak był taki, że musiałem rozwiązać kontrakt w  Łodzi. Uznałem, że warto wrócić do  klubu, z  którym wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski i  graliśmy w  eliminacjach Ligi Europy kilka lat wcześniej. Jak wyglądało rozwiązanie kontraktu? Musiałem zapłacić  odszkodowanie dotychczasowemu pracodawcy z  własnej kieszeni.

Głośnym trenerskim transferem była również przeprowadzka Macieja Skorży z  Grodziska Wielkopolskiego do  Krakowa. Szkoleniowiec trafił do  Wisły przed sezonem 2007-08 z  prostym zadaniem: miał przywrócić blask, który został stracony w  fatalnych rozgrywkach 2006-07. Biała Gwiazda zajęła wówczas ósme miejsce, które było najgorszym wynikiem od dziesięciu lat. Krakowianie nie wywalczyli prawa gry w  eliminacjach europejskich pucharów, dlatego zdecydowano się na  rewolucję. Dyrektorem sportowym został Jacek Bednarz, a  stery pierwszego zespołu powierzono Skorży, który chwilę wcześniej ograł Wisłę  przy Reymonta 4:0, a  po meczu mocno chwalił fanów krakowskiego klubu.

To był sygnał, że Skorża jest gotowy do  transferu pod Wawel. Na konferencji prasowej został zapytany, czy zostanie w  Groclinie na  kolejny sezon. – Codziennie inny trener jest przymierzany do  Wisły. Jest to dla mnie bardzo miłe, ale na  dzień dzisiejszy jestem trenerem Groclinu. Puchar UEFA jest przed nami i  to cele na  najbliższy czas – powiedział tajemniczo, zapytany o  swoją przyszłość. Ta jednak rysowała się w  krakowskich barwach. W  połowie czerwca 2007 roku szkoleniowiec został ogłoszony jako nowy opiekun Białej Gwiazdy i  przywrócił jej odpowiedni blask. 

Kulisy transferu Skorży z  Grodziska Wielkopolskiego do  Krakowa opisał Mateusz Miga w  książce „Wisła Kraków. Sen o  potędze”. Oto fragment: – Trener był przerażony. Bał  się, że wygrywając w  Krakowie tak wysoko, stracił szansę na  kontrakt z  Wisłą – wspomina ówczesny prezes Mariusz Heler. Nic z  tych rzeczy. Decyzja o  jego zatrudnieniu zapadła wcześniej, a  to 0:4 już ostatecznie rozwiało wątpliwości. Trzeba było tylko dojść do  porozumienia ze Zbigniewem Drzymałą, bo Skorża wciąż miał ważny kontrakt z  Dyskobolią. Jego przeprowadzka z  Grodziska Wielkopolskiego była pierwszym transferem gotówkowym trenera w  Polsce”.

WNIOSKI

Czy opłaca się  płacić  za trenerów? Patrząc na  sukcesy odnoszone w  naszej lidze wydaje się, że ryzyko błędu jest bardzo małe, a  szkoleniowcy, za których zapłacono, potrafią  realizować  cele. Skorża doprowadził  Wisłę  Kraków do  dwóch tytułów mistrzowskich i  dopiero później formuła współpracy z  zespołem się  wyczerpała. Magiera również świętował mistrzostwo Polski z  Legią, ale na  stanowisku nie wytrwał nawet roku. Mamrot za pierwszym podejściem w  Białymstoku doprowadził Jagiellonię do  wicemistrzostwa i  krajowego pucharu. Szulczek utrzymał Wartę, choć przejmował zespół na  przedostatnim miejscu w  lidze. Koniec końców po dwóch i  pół roku z  PKO Bank Polski Ekstraklasy spadł i  pożegnał się z  zielonymi. 

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 47/2024

Nr 47/2024