Przejdź do treści

Polska Reprezentacja Polski

Głowacki dla PN.pl: Myślę o Euro 2012

– Jesteśmy megaprofesjonalistami i powiem panu jeszcze w sekrecie, że często palimy z Pawłem sziszę – żartuje w rozmowie z portalem PiłkaNożna.pl Arkadiusz Głowacki, obrońca polskiej kadry.

W marcu w bezbramkowym meczu z Grecją grał przez 90 minut. Podobnie jak wcześniej przeciwko drużynom Norwegii i Litwy. W konfrontacjach z Argentyną i Francją już jednak nie wystąpił, ale w dwóch ostatnich sprawdzianach reprezentacji Polski, z Gruzją i Meksykiem, należał do wybijających się postaci zespołu Franciszka Smudy. Zapewne również z tego powodu 32-letniego środkowego obrońcy Trabzonsporu nie opuszcza dobry humor.

– Większość aktualnych reprezentantów Polski w swoich klubach nadal posiada status piłkarzy rezerwowych. Po przeprowadzce do Turcji pan może być pewny miejsca w wyjściowej jedenastce?
– Ta z pewnością niewesoła sytuacja powoli zmienia się na lepsze – podkreśla Arkadiusz Głowacki. – W zagranicznych zespołach panuje duża rotacja kadrowa. Każda drużyna rozgrywa wiele spotkań, a gdy jeszcze dochodzą mecze w europejskich pucharach, każdy zawodnik ma okazję spróbować kawałek tortu, chociaż niekoniecznie z wisienką.

– Awans Trabzonsporu do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów, wprawdzie przyznany przy zielonym stoliku, a nie wywalczony na murawie, dodał panu skrzydeł?
– Nie wolno mi komentować decyzji UEFA ani tym bardziej wchodzić w polemikę, czy zasłużyliśmy na ten zaszczyt. Nie dam się wypuścić. Zostańmy przy tym, że cieszę się, iż zagram w Champions League.

– I to przeciwko Ireneuszowi Jeleniowi i Ludovicowi Obraniakowi, reprezentującym OSC Lille.
– Przeciwko paru innym doskonałym zawodnikom również. To dla mnie i moich kolegów z drużyny wielkie wyzwanie i będziemy musieli bardzo się starać.

– Niewiele brakowało, żeby w ostatnich minutach meczu z Meksykiem pokonał pan bramkarza… własnej drużyny?
– Uderzona przez meksykańskiego zawodnika piłka odbiła się od mojej nogi i niebezpiecznie poszybowała w kierunku bramki. Przemek Tytoń wykazał się jednak doskonałym refleksem. Podnosząc ręce do góry, nie dziękowałem opatrzności, ale właśnie Tytkowi, bo zachował się świetnie.

– Czym tłumaczyć fakt, że razem z Pawłem Brożkiem osiągnęliście już tak wysoką formę, mimo że liga turecka jeszcze nie wystartowała?
– Bo jesteśmy megaprofesjonalistami i powiem panu jeszcze w sekrecie, że często palimy z Pawłem sziszę. Ale mówiąc poważnie, zdążyliśmy już rozegrać kilka spotkań w europejskich pucharach, pracujemy dużo nad sobą, a treningi w Trabzonie nie należą do lekkich.

– Tomasz Jodłowiec, pana partner z formacji obrony w reprezentacji Polski, nie ukrywa, że jest zauroczony pana grą.
– Kochany chłopak z niego, ale lepiej by zrobił, gdyby zwierzył się ze swoich spostrzeżeń selekcjonerowi. Żartowałem. A co do Tomka, trzeba grać ze sobą, rozmawiać, przerobić wspólnie parę błędów i wspomagać się na boisku. My spotykamy raz na pół roku lub jeszcze rzadziej. więc trudno oczekiwać idealnej współpracy.

– Obaj macie podobne charaktery, emanujecie spokojem w każdej sytuacji.
– To pan mnie jeszcze nie zna, ale niech będzie – obaj sprawiamy wrażenie sennych na boisku. Uważam jednak, że z Meksykiem, a wcześniej z Gruzją zaprezentowaliśmy się całkiem nieźle.

– Przybywa wam jednak konkurentów w kadrze. Damien Perquis to nowa nadzieja selekcjonera?
– To przede wszystkim dobry znak dla kadry, w której musi być nas coraz więcej, bo tylko konkurencja podnosi poziom rywalizacji. Nie ukrywam, że z nadzieją myślę o przyszłorocznych finałach mistrzostw Europy, ale jeżeli Franciszek Smuda zdecyduje się postawić na innych środkowych defensorów, przyjmę jego decyzję bez sprzeciwu. Już taki jestem.

Rozmawiał Piotr Wojciechowski,
Piłka Nożna

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024