Przejdź do treści
Enfant terrible: Od Małeckiego do Bellamy’ego

Ligi w Europie Świat

Enfant terrible: Od Małeckiego do Bellamy’ego

Każda liga ma swojego enfant terrible, czyli takiego piłkarza, który nie przestrzega żadnych świętości, jednak pomimo tego jest kochany przez tłumy. Czy w Polsce do takiego miana może pretendować Patryk Małecki?

Ileż to wybryków z „Małym” w roli głównej już komentowaliśmy? Ileż to razy zachodziliśmy w głowę, czy ten niezwykle utalentowany chłopak w końcu zmądrzeje i zasłynie z czegoś więcej niż tylko swoich głupich wybryków? Sam Małecki błędy popełniał, potem za nie przepraszał, ponownie je popełniał… i tak w kółko. Nie pomogły groźby, nie pomogły prośby, jednak ostatnio niesforny piłkarz w końcu się doigrał. Za swoje zachowanie podczas i po meczu ze Standardem Liege w Lidze Europy Małecki zapłacił bardzo drogo. Kto wie czy nie była to cena najwyższa. Władze Wisły odsunęły go od kadry na pół roku, ale czy na tego typu zawodników takie kary w ogóle działają?

Małecki nie jest przecież pierwszym „niegrzecznym chłopcem” na polskich boiskach. Wystarczy podać pierwszy z brzegu przykład. Igor Sypniewski. Piłkarz, o którym swego czasu było bardzo głośno. Miał być podporą reprezentacji, wielką gwiazdą naszego futbolu, ale nie pozwolił mu na to jego charakter i zachowanie. Kolejne skandale, rozprawy sądowe i odsiadki w aresztach sprowadziły go na samo dno. Być może to zbyt mocny przykład, ale w Krakowie powinni być czujni, bo półroczne odsunięcie zawodnika od gry może mieć różne konsekwencje, niekoniecznie te pozytywne. Jednym z największych wyzwań Michała Probierza przy Reymonta będzie właśnie okiełznanie „Małego”, tak żeby swoją energię spożytkował dla dobra zespołu.

Podobnych piłkarzy możemy znaleźć wielu, jednak w przeciwieństwie do Małeckiego, oni przeważnie nie zawodzili na boisku. Najsławniejszym z nim był chyba sam George Best, który mimo tego, iż prowadził hulaszczy tryb życia, to na boisku czarował wszystkich swoją grą. Irlandczyk nigdy się nie oszczędzał, za co pod koniec życia zapłacił bardzo ciężko chorobą wątroby. Na Wyspach takich „niepokornych” było jednak więcej. Paul Gascoigne, Eric Cantona czy Craig Bellamy – to przykłady przychodzące do głowy chyba wszystkim, którzy choć trochę znają się na futbolu.

Pierwszy z nich był idolem angielskich kibiców w połowie lat 90. jednak swój wielki talent zmieszał z alkoholem. Im bliżej końca jego kariery, tym głośniej było o jego licznych bójkach, aresztowaniach, a nawet próbach samobójczych, niż o tym, za co kibice go kochali, czyli zadziorności na boisku i pięknej grze. Nieco inaczej wyglądał przypadek Cantony. Piłkarz, który spędził w Manchesterze United tylko pięć sezonów, jest dzisiaj uważany za jedną z największych ikon „Czerwonych Diabłów”. Cantona potrafił pobić się z kibicem czy naubliżać arbitrowi, ale wszystko to traciło na znaczeniu, w momencie gdy pojawiał się na placu gry. Czarował wszystkich. Na Old Trafford oklaskiwano go na stojąco, a kiedy zawieszono go na ponad pół roku za uderzenie fana, kibice z niecierpliwością odliczali dni do jego powrotu. Takim piłkarzom po prostu wybacza się nieco więcej.

Do grona „niegrzecznych chłopców” zalicza się także Bellamy’ego. Niemal w każdym klubie, w którym grał, wdawał się z mniejsze lub mniejsze konflikty. To uderzył kijem golfowym Johna Arne Risse, to znowu pobił się z kibicami po spotkaniu. Gdyby nie jego wielkie serce do gry i nieprzeciętne umiejętności, to zapewne skończyłby w jakimś klubie z League Two. Tymczasem, pomimo upływu czasu, Bellamy nadal jest na topie i w obecnym sezonie, to właśnie on jest jednym z liderów nowo budowanego klubu z Liverpool’u.

Zdarzają się jednak także ludzie kompletnie niereformowalni, którzy nie dość, że zachowują się jak idioci, to na boisku wcale nie rzucają na kolana swoimi umiejętnościami. Do tego grona należy bez dwóch zdań zaliczyć Mario Balotelliego. Bezustannie słyszmy o tym, że Włoch ma talent pokroju Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo, ale jego rogata dusza nie pozwala mu na rozwinięcie skrzydeł. Balotelli już kilka razy udowodnił, że ma pojęcie o grze w piłce, ale jego przebłyski geniuszu są zdecydowanie nieproporcjonalne do liczby afer i głupich zachowań.

Którą drogę wybierze Patryk Małecki? Czy będzie nadal zachowywał się jak primadonna i obrażał się na cały świat za własne niepowodzenia, czy może weźmie się w garść i przekuje swój mocny charakter na prawdziwe przywództwo w drużynie? Życzmy mu by wybrał drugą opcję i żeby za kilkanaście lat mógł cieszyć się wśród kibiców takim szacunkiem jak dzisiaj Bellamy czy Cantona. Nie idź drogą Balotelliego Patryku.

Grzegorz Garbacik,
PilkaNożna.pl

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024