Beniaminkowie wreszcie nie zawiodą?
W ostatnich latach beniaminkowie zaliczali często brutalne zderzenie z ekstraklasową rzeczywistością. Niejednokrotnie kończyło się ono spadkiem. Postawy katowickiego GKS i Motoru Lublin pozwalają przypuszczać, że ich obecność na najwyższym szczeblu rozgrywkowym nie będzie jednak epizodyczna.
Jakub Żubrowski
FILIP TROKIELEWICZ
Przeskok między zapleczem a elitą okazuje się dla wielu nie lada wyzwaniem. W każdej z siedmiu poprzednich edycji rozgrywek z Ekstraklasą żegnał się przynajmniej jeden, a w kampaniach 2018-19, 2021-22 oraz 2023-24 nawet dwóch beniaminków. Jak najszybsza adaptacja do warunków, jakie stawia najwyższa klasa rozgrywkowa, to klucz do sukcesu. Beniaminkowie muszą poniekąd zdefiniować się po awansie na nowo, choć to, że można jednocześnie zachować tożsamość, udowodniła w ubiegłym sezonie Puszcza Niepołomice. Aktualnie wierny swojej filozofii gry pozostaje GKS Katowice trenera Rafała Góraka. Z kolei Mateusz Stolarski w Motorze Lublin kontynuuje projekt, pod który fundamenty postawił Goncalo Feio.
AGRESYWNI
Istotną rolę w poczynaniach GKS odgrywa środek pola. Dobrze zorganizowany wysoki pressing to coś, co cechuje drużynę prowadzoną przez Góraka. Współczynnik PPDA wynosi w przypadku beniaminka 9,66 – to piąty najlepszy wynik w Ekstraklasie. Wskaźnik ten określa liczbę podań, jaką przeciwnik zdoła wymienić przed podjęciem działań defensywnych przez zespół. Jak to interpretować? W uproszczeniu – im wyższa jest wartość PPDA, tym większa jest pasywność zawodników w pressingu. Druga strona medalu jest jednak taka, że analizując grę wszystkich beniaminków, w oczy rzuca się liczba strzałów na bramkę, do których dopuszczają. Tylko Motor i Puszcza pozwalają oponentom w tym sezonie na większą liczbę uderzeń od katowiczan.
Efektywne wywieranie presji na rywalach potwierdza też liczba przechwytów – przed piętnastą serią gier katowiczanie byli pod tym względem najlepszą ekipą w lidze. Dobra postawa środkowych pomocników GKS nie umknęła uwadze selekcjonera Michała Probierza, który powołał na wrześniowe zgrupowanie Mateusza Kowalczyka. Oskar Repka dopiero w wieku 25 lat trafił do Ekstraklasy, ale nie spękał na robocie, ba, w wielu spotkaniach wygląda jak stary wyjadacz. To zawodnik, który wyróżnia się nieustępliwością, a ponadto dokłada do tego przyzwoite liczby.
Bartosz Nowak to kolejny element w układance Góraka, obok którego nie można przejść obojętnie. 31-latek trafił na Bukową z Rakowa Częstochowa i z miejsca stał się jedną z czołowych postaci. Nowak ma na swoim koncie (stan na 7.11) gola, cztery asysty oraz dziesięć kluczowych podań. Bezpośredni futbol, który preferuje beniaminek, znajduje odzwierciedlenie w liczbie kontaktów z futbolówką w polu karnym. Piłkarze trenera Góraka zanotowali ich 264 (czwarty najwyższy wynik w lidze). Szybkie fazy przejściowe, odbiór futbolówki i ataki z wykorzystaniem wahadłowych to broń, z której regularnie korzysta zespół z Katowic. Niebagatelny udział mają w tym właśnie środkowi pomocnicy, którzy odpowiadają za dystrybucję podań.
Przewagą GKS nad Lechią i Motorem są też wzmocnienia. Po wywalczeniu awansu działacze wysłali klarowne sygnały, że nie zamierzają spoczywać na laurach. Sprowadzenie wspomnianego Nowaka, Adama Zrelaka, Galana czy Alana Czerwińskiego to transfery, przy których ryzyko nie było duże. Spośród beniaminków katowiczanie mają w swoich szeregach najwięcej zawodników, którzy rozegrali na najwyższym poziomie przynajmniej 50 spotkań. Włodarze GKS nie popełnili błędu działaczy Ruchu Chorzów, którzy w przerwie zimowej poprzedniego sezonu z nożem na gardle nagle sięgnęli do kieszeni, aby ratować Ekstraklasę, co ostatecznie i tak skończyło się niepowodzeniem. To duży kapitał na dalszą część sezonu, w której przy dobrych wiatrach ekipa z Bukowej może jeszcze napsuć krwi wielu rywalom.
NIE MRUGAJ…
… bo na pewno coś przegapisz. W poprzednim sezonie pialiśmy z zachwytu nad Jagiellonią Białystok, w bieżącym rockandrollowy futbol zapewnia Motor. Aspiracje klubu z Lubelszczyzny sięgają wysoko, otwarcie mówi o tym właściciel klubu Zbigniew Jakubas. Rozbrat klubu z Lublina z najwyższym poziomem rozgrywkowym trwał 32 lata. Jest jednak sporo przesłanek ku temu, że drużyna z Lubelszczyzny może zadomowić się w Ekstraklasie na dłużej. Intensywność gry – pod tym kątem Motor często imponuje. Świetne są też początki spotkań w wykonaniu podopiecznych Mateusza Stolarskiego. W czternastu kolejkach Motor sześciokrotnie pierwszy obejmował prowadzenie, a mimo to przegrał w trzech z tych spotkań. Piorunujące potrafią być pierwsze minuty lublinian, natomiast beniaminkowi często brakuje bardziej zbalansowanego podejścia, proporcje między jakością defensywy a ofensywy są nieco zachwiane. Wydaje się, że właśnie wzmocnienie linii obrony powinno być priorytetem dla pionu sportowego.
Przyzwoite wejście na salony zalicza Filip Luberecki. Boczny obrońca jest jednym z motorów napędowych akcji drużyny ze Stadionowej na lewej flance. Pozytywnie ocenić można sprowadzenie Sampera, który w przeszłości określany był jako następca Sergio Busquetsa w Barcelonie. Był to transfer z kategorii tych intrygujących, ponieważ rzadko zdarza się, żeby byli piłkarze światowych hegemonów występowali na naszym podwórku. Jak się okazuje, Hiszpan doskonale odnajduje się w roli piłkarza odpowiedzialnego za regulowanie tempa gry. Symbolem Motoru może być niejako Piotr Ceglarz. 32-latek niegdyś uznawany był za wielki talent, ale długo nie był w stanie unaocznić swojego potencjału. Droga do Ekstraklasy wiodła go latami przez niższe ligi, niemniej w końcu do niej dotarł. Kolejną nieoczywistą postacią w klubie ze Stadionowej jest Samuel Mraz. Kilka lat temu wyszydzany przez fanów Zagłębia Lubin, kiedy raz za razem pudłował w dogodnych sytuacjach, zyskał w Motorze pewność siebie i zaczął strzelać. Może nie trafia seryjnie niczym wytrawny goleador, lecz sporo wskazuje na to, że zdobędzie w tych rozgrywkach jeszcze kilka bramek.
Niedawno doszło w Motorze do kilku istotnych zmian w gabinetach. Paweł Golański zastąpił Michała Wlaźlika na stanowisku dyrektora sportowego, a Łukasz Jabłoński został wiceprezesem klubu. To duet znany z pracy w Koronie Kielce, w której zbierał dobre recenzje. Dodając do tego stabilnego właściciela, który łoży na klub, rysuje się wizja systematycznego rozwoju.
BRZYDKIE KACZĄTKO
Powrót do elity zasłużonych marek, takich jak GKS czy Motor, to ciekawe urozmaicenie ligowego krajobrazu, powiew świeżości w Ekstraklasie. Tym bardziej w obliczu dotychczasowych poczynań obu zespołów. Sęk jednak w tym, że w gronie drużyn znalazło się też miejsce dla klubu, który wyraźnie odstaje od reszty zarówno na płaszczyźnie sportowej, jak i finansowo-organizacyjnej. Mowa o Lechii Gdańsk. I nie chodzi nawet o kwestie sportowe, choć one także pozostawiają wiele do życzenia, ale o całokształt. W każdym razie, kadra Lechii, przynajmniej na tę chwilę, jest jedną z najgorszych w lidze. Trener Szymon Grabowski funkcjonuje w mocno ograniczonych realiach, co ewidentnie odciska piętno na jego pracy. W pierwszej połowie października włodarze gdańszczan opublikowali oświadczenie o „wsparciu” dla 43-letniego szkoleniowca, w którym zarzucono mu brak opieki trenerskiej. W uniwersum polskiej piłki powstało już wiele osobliwych komunikatów, aczkolwiek ten z całą pewnością znajduje się w ścisłej czołówce najbardziej absurdalnych.
Szymon Grabowski dał się poznać w pierwszej lidze jako szkoleniowiec, który potrafi wykrzesać z materiału ludzkiego, którym dysponuje, sporo. A że w Lechii jest kilku piłkarzy, którzy poradziliby sobie w mocniejszych ekipach – o tym nie trzeba raczej nikogo uświadamiać. W każdym razie, na ten moment przyszłość trójmiejskiego klubu w Ekstraklasie maluje się w ciemnych barwach.
Czy Motor i GKS utrzymają się w lidze? A może niespodziankę sprawi Lechia, którą trawią problemy? Jedno jest pewne: zarówno w każdej piłkarskiej szatni, jak i lidze potrzebne jest czasem małe wietrzenie i dopływ świeżej krwi. Tegoroczni beniaminkowie jak dotąd to zagwarantowali. A czy podołają wyzwaniu na dłuższą metę?
*Jakub Żubrowski (rocznik 1992) – to były pomocnik ekstraklasowych zespołów: Korony Kielce i Zagłębia Lubin. W najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył 146 występów.
Akurat Mraz nadal regularnie pudłuje w dogodnych sytuacjach.