90 minut z Otarem Kakabadze: Nigdy nie powiem o sobie, że jestem legendą [WYWIAD]
Latem wraz z reprezentacją Gruzji sprawili sensację na mistrzostwach Europy. Po powrocie do Polski Otar Kakabadze został kapitanem Cracovii, a teraz Pasy są jedną z największych rewelacji Ekstraklasy.
Paweł Gołaszewski
W czym tkwi sekret znakomitej ligowej formy Cracovii w tym sezonie?
Przed startem rozgrywek postawiliśmy sobie za cel, aby znaleźć się w najlepszej ósemce. Nic się w tym względzie nie zmieniło – mówi Kakabadze. – Wiemy, gdzie jesteśmy, ale nasze myślenie się nie zmieniaa: idziemy tydzień po tygodniu, mecz po meczu i nie wybiegamy myślami daleko w przyszłość. To mogłoby być zgubne. Jesteśmy w ścisłej czołówce tabeli, widziałem już głosy, że możemy powalczyć o mistrzostwo Polski, ale ja do tego wszystkiego podchodzę spokojnie. Jest zbyt wcześnie jeszcze na takie deklaracje, przypominam sobie sytuację z Wisłą Płock sprzed dwóch lat, która była liderem w połowie rundy jesiennej, a na koniec sezonu spadła z ligi. Nie możemy zapominać o pokorze. Z drugiej strony – poprzednie rozgrywki pokazały, że zespoły, które kilka miesięcy wcześniej walczyły o utrzymanie, czyli Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław, rok później cieszyły się z mistrzostwa i wicemistrzostwa Polski. Na rozmowy o walce o tytuł jest jednak zdecydowanie za wcześnie. Nie graliśmy w tym sezonie jeszcze z Lechem Poznań czy Legią Warszawa, a wiemy, że rywalizacja z tymi rywalami zawsze jest bardzo wymagająca. Pod koniec rundy jesiennej będzie nam łatwiej określić, o co możemy powalczyć.
WZROST ODPOWIEDZIALNOŚCI
Jaka jest różnica pomiędzy Cracovią z tego i poprzedniego sezonu?
Mamy nowego trenera, kilku nowych piłkarzy, pojawiła się świeża krew w zespole. Zmieniliśmy też kilka małych rzeczy. Styl mamy cały czas ten sam, tutaj nie doszło do poważnych korekt, ale czasami po prostu potrzebujesz więcej czasu, aby pewne rzeczy złożyły się w całość.
Myślałem, że powiesz: zmienił się kapitan, to i wyniki się zmieniły.
O tym nie pomyślałem, ale zapamiętam! A tak poważnie, wcześniej mieliśmy również bardzo dobrych kapitanów, atmosfera w zespole była świetna. Co do mojej opaski, mam wrażenie, że kibice i dziennikarze zdecydowanie więcej rozmawiali o tej zmianie niż my. Choć dla mnie to wielka sprawa. Na pewno wzrosła moja odpowiedzialność za zespół i szatnię.
Byłeś zaskoczony, że opaska trafiła do ciebie?
Trochę tak, choć w poprzednim sezonie kilka razy zdarzyło się, że to ja wyprowadzałem zespół na boisko w roli kapitana. OK, nie byłem pierwszym piłkarzem w hierarchii, teraz to się zmieniło, ale nigdy moim założeniem nie było, aby zakładać opaskę. Nigdy do tego w ten sposób nie podchodziłem, choć jest to oczywiście bardzo duże wyróżnienie.
Dzisiaj głos Otara Kakabadze jest najważniejszy w szatni Cracovii?
Jeden z wielu. Mamy kilku piłkarzy w szatni, których głos jest również bardzo szanowany.
„TO NA PEWNO JEST DO POPRAWY”
Jak się czujesz w Krakowie?
Bardzo dobrze, w zasadzie mogę powiedzieć, że to już mój drugi dom. W żadnym innym klubie poza Gruzją nie spędziłem tyle czasu, co w Cracovii. Bardzo lubię to miasto, klub, kibiców, baza treningowa jest na dobrym poziomie, więc nie mogę na nic narzekać. To sprawiło, że przed sezonem zdecydowałem się na podpisanie nowej umowy z klubem na kolejne trzy lata. Kraków jest dla mnie najszczęśliwszym miastem. Mam różne wspomnienia z poprzednich klubów, a w Cracovii zgadza się absolutnie wszystko. Do tego w mieście jest sporo restauracji gruzińskich, a mamy najlepsze jedzenie na świecie! Wasze też mi smakuje, ale numerem jeden jest oczywiście moja ojczysta kuchnia.
Łatwo było zaaklimatyzować się w Polsce?
Nie miałem z tym większych problemów. Mieszka tu wielu Gruzinów. Wiele osób mówi też w języku angielskim, nie było problemów z komunikacją.
Ekstraklasa ci się podoba?
Poziom jest dobry, choć widzę pewną różnicę w porównaniu z ligami, w których wcześniej występowałem. Chodzi o konkurencyjność – jest bardzo wysoka, każdy może wygrać z każdym. Żadna drużyna nie jest w stanie wyjść na jakikolwiek mecz, czy to u siebie, czy na wyjeździe, i powiedzieć w szatni, że na pewno wygra. W wielu ligach europejskich faworyci zwyciężają prawie zawsze, tutaj tak nie jest. Nie możesz stracić czujności w żadnym spotkaniu. Nasz przykład z tego sezonu też już to pokazał. W Ekstraklasie wszystko nam się układa bardzo dobrze, a odpadamy z Pucharu Polski z trzecioligowcem. Jedyny problem Ekstraklasy jest taki, że jako liga nie jesteśmy w stanie wprowadzać zespołów do Champions League czy Ligi Europy co roku. To na pewno jest do poprawy, ale regularna gra polskich drużyn nawet w Lidze Konferencji sprawi, że to też za chwilę powinno pójść do przodu.
No właśnie, jak to się stało, że odpadliście z Pucharu Polski z Sandecją Nowy Sącz?
Takie rzeczy czasami się zdarzają. Szkoda, że to dotknęło nas, bo nie powinniśmy byli sobie na to pozwolić. Sandecja gra w trzeciej lidze, choć ma kilku niezłych piłkarzy. Nie powiem, że nas czymkolwiek zaskoczyła, tak nie było. Puchar Polski jest ważny, dzięki niemu możesz grać w eliminacjach Ligi Europy. Ta porażka była bardzo bolesna.
TELEFON OD PROBIERZA
Wróćmy do ciebie. Jak to się stało, że trafiłeś do Cracovii?
Zadzwonił Michał Probierz i mnie przekonał. Oczywiście był wcześniej kontakt przez agenta i znałem już temat. Od początku byłem zainteresowany transferem, ale potrzebowałem chwili, aby podjąć decyzję. Musiałem porozmawiać z najbliższymi, bo to była kolejna zmiana klubu i kraju do życia. Ostatecznie wylądowałem w Krakowie. Cracovia działała bardzo szybko, ustaliliśmy szczegóły jeszcze kilka miesięcy przed zakończeniem sezonu, więc nawet nie pojawiły się oferty z innych klubów. Ja mam takie podejście do życia, że nie lubię ryzykować. Niektórzy piłkarze wolą poczekać, nie spieszą się z decyzjami, zwlekają do ostatnich dni okna transferowego i dopiero wtedy zaczynają działać. Ja wolę wszystko wcześniej zaplanować.
Konsultowałeś transfer do Polski z kolegami z boiska?
Wykonałem kilka telefonów do piłkarzy, którzy grali w Polsce: Giorgi Merebaszwili, Giorgi Popchadze, Nika Dzalamidze, Nika Kaczarawa. Ekstraklasa jest dobrym miejscem dla naszych zawodników, można się tu wypromować, choć każdy piłkarz ma zupełnie inną drogę. Jednemu lepiej będzie służył transfer do topowej ligi i stopniowe przebijanie się do składu, inny zostanie dłużej w Gruzji, a jeszcze kolejny wyjedzie na przykład do Ekstraklasy, gdzie będzie mógł się pokazać. A są i tacy, którzy wybierają nowy klub pod kątem pogody i temperatury. Dla mnie Polska jest idealna pod tym względem, nie jestem osobą, która musi funkcjonować tylko w ciepłym klimacie. Lubię chłodniejsze dni, czasami deszcz. Wiem, że to może dziwnie brzmieć.
„NIGDY NIE ŻAŁOWAŁEM TEJ DECYZJI”
Jednak wyjechałeś z Gruzji do Hiszpanii.
Bo pojawiła się oferta z Gimnasticu Tarragona, który grał wówczas w drugiej lidze. Kiedy grałem w Teneryfie, był taki rok, że nie było ani jednego deszczowego dnia. Ciągle świeciło słońce. To już było nudne. Jedni mogą funkcjonować w upałach przez cały rok, inni wolą cały czas temperaturę w okolicach 15 stopni, jeszcze inni wolą chłód, a ja lubię wszystkiego po trochę. I dlatego polski klimat mi odpowiada.
Wróćmy do transferu do Hiszpanii.
Grałem we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach Gruzji, kilka klubów mnie obserwowało. W styczniu 2016 roku do Gimnasticu trafił mój przyjaciel – Giorgi Aburjania, który pokazał się z dobrej strony. W Tarragonie wtedy zaczęli uważniej obserwować gruzińskich piłkarzy, otworzyli się na nasz rynek i po mnie sięgnęli.
Trudno było opuścić ojczyznę?
Moje życie w Gruzji było znakomite. Byłem w Dinamie Tbilisi, mieszkałem w swoim domu, miałem rodzinę i najbliższych wokół siebie. Nagle musiałem wyjechać do innego kraju, wszystko zaczynać od zera. Pierwsze miesiące były bardzo trudne. Giorgi odszedł do Sevilli, a w Gimnasticu w zasadzie nikt nie mówił po angielsku. To był spory problem, ponieważ nie mogłem się porozumiewać z kolegami z drużyny. Sam bardzo szybko rozpocząłem naukę hiszpańskiego i po kilku miesiącach mogłem się dogadać. Potrzebowałem jednak czasu. Kiedy rozpoczęła się liga i zobaczyłem, w jak dobrej lidze jestem i jak świetna atmosfera panuje na stadionach, zapomniałem o tych problemach. Zdałem sobie wtedy sprawę, że chcę zostać w Hiszpanii i się rozwijać, bo były do tego odpowiednie warunki. Później wszystko było już łatwiejsze. Nigdy nie żałowałem tej decyzji. Dzisiaj podjąłbym identyczną.
CZEKAŁEM NA OFERTĘ PRIMERA DIVISION
Po pół roku w Gimnasticu odszedłeś na wypożyczenie do Danii.
Nie grałem zbyt dużo, pojawiła się opcja wypożyczenia do Esbjerg. Był tam dyrektor sportowy, który obserwował mnie od reprezentacji Gruzji U-17, więc wiedział, na co mnie stać. Drużyna walczyła o utrzymanie w duńskiej ekstraklasie i chciała, aby jej pomóc przez rundę. Gimnastic nie robił problemów, bo byłem głównie rezerwowym. W Danii utrzymaliśmy się w lidze, grałem w zasadzie we wszystkich meczach, więc ja pomogłem zespołowi, a drużyna mi, bo zbierałem minuty. Po pół roku wróciłem do Hiszpanii, gdzie dostałem szansę – uzbierałem ponad trzy tysiące minut w La Liga 2. Zaliczyłem dobry sezon.
Dlaczego zatem odszedłeś do Luzern?
Czekałem na ofertę z Primera Division. Takowa przyszła z Getafe. Rozmawialiśmy, byliśmy blisko, ale na ostatnim etapie temat upadł. Zostały dwa dni do końca okna, a ja nie chciałem grać kolejnego roku w drugiej lidze. Miałem małe zamieszanie z agentem, musiałem podjąć pewne decyzje i pojawiła się możliwość transferu do Szwajcarii. Wszystko zostało załatwione bardzo szybko. Zajęliśmy piąte miejsce w lidze i zakwalifikowaliśmy się do eliminacji Ligi Europy.
AWANS Z GRUPY ZOSTAŁ ODEBRANY JAK MISTRZOSTWO ŚWIATA
To pomówmy jeszcze o reprezentacji Gruzji. Czujesz się legendą drużyny narodowej?
Niektórzy zaczęli mówić, że piłkarze reprezentacji Gruzji, którzy grali na Euro 2024 już są legendami. Ja do tego tak nie podchodzę. Nigdy nie powiem o sobie, że jestem legendą.
Jesteś jednak na ósmym miejscu pod względem liczby występów w reprezentacji Gruzji z 67 meczami na koncie.
Trochę się już uzbierało, ale to niczego nie zmienia. Od bohatera do zera jest krótka droga, cały czas o tym pamiętam. Na pewno muszę uważać, aby nie zburzyć tego, co już udało mi się przez lata zbudować. Kiedy skończę karierę, wtedy możemy rozmawiać o gruzińskich legendach.
67 meczów, ale zero goli…
Gram w obronie, nie muszę strzelać goli, robią to inni. Nie przejmuję się tym.
Obecne pokolenie piłkarzy reprezentacji Gruzji jest najlepsze w historii?
Jeśli spojrzysz na statystyki i wyniki, na pewno tak. Mieliśmy jednak wiele świetnych generacji. Od lat mogliśmy pochwalić się piłkarzami, którzy prezentowali światowy poziom, grali w topowych klubach, ale w reprezentacji nie mieli satysfakcjonujących wyników. Trudno jednak to porównywać, bo dzisiaj mamy drużynę, która funkcjonuje niczym rodzina i to też przekłada się na odpowiednie rezultaty.
Jesteś zadowolony z występu na Euro 2024?
Przed turniejem nie brakowało głosów, że jedziemy zwiedzać Niemcy jako turyści. My jednak znaliśmy swoją wartość, wiedzieliśmy, na co nas stać. Pamiętaliśmy o przykładach drużyn, które potrafiły namieszać na Euro, na przykład Islandia osiem lat temu. Chcieliśmy napisać podobną historię. Awans z grupy został odebrany w naszym kraju niczym mistrzostwo świata czy Europy. Kiedy wróciliśmy do ojczyzny, zobaczyliśmy tłumy ludzi na ulicach. Wszyscy witali nas niczym bohaterów. Jakbyśmy przywieźli z turnieju medal.