Znani, utytułowani i zapomniani (11): US Pro Vercelli Calcio
Przed nami kolejny odcinek wielkiej podróży w jaką PilkaNożna.pl zabiera swoich czytelników. Każdego tygodnia przypominamy o klubach, które na stałe zapisały się na kartach historii futbolu, jednak dzisiaj nie ma ich w gronie najlepszych. Mimo bogatej historii, wielkich sukcesów, borykają się z problemami i bardzo często grają w niższych ligach. Na warsztat wzięliśmy już takie firmy jak Sheffield Wednesday, Szombierki Bytom, Leeds United, Stal Mielec, AS Monaco, Nottingham Forest, Real Oviedo, GKS Katowice, Blackburn Rovers, FC Nantes. Dzisiaj przyszedł czas na US Pro Vercelli Calcio.
Wielki mały klub
Jeśli mielibyśmy wymienić najbardziej utytułowane włoskie kluby, to w pierwszym szeregu ustawilibyśmy Juventus FC, AC Milan czy Inter Mediolan. Wszystkie one wielokrotnie sięgały po najwyższe laury w krajowym, ale także zagranicznym futbolu i są dzisiaj zdecydowanie najbardziej znanymi i najpopularniejszymi klubami ze słonecznej Italii. Jest jednak taki zespół, który także może się pochwalić wielkimi sukcesami, jednak obecnie nie ma go w gronie najlepszych, a o jego osiągnięciach pamiętają jedynie ci najbardziej zagorzali kibice Serie A i znawcy futbolu rodem z Półwyspu Apenińskiego. O jakim klubie mowa? Oczywiście o US Pro Vercelli Calcio.
Początki drużyny, której siedziba mieści się w niespełna 50-tysięcznym Vercelli sięgają XIX wieku, a dokładnie 1892 roku. Klub ten przez kilka następnych lat od swoich narodzin funkcjonował dość spokojnie i niewiele wskazywało na to, by to właśnie w tym miasteczku z Piemontu będzie się już niedługo mieścić futbolowa stolica Włoch. Do rozgrywek ligowych Vercelli Calcio przystąpiło dopiero w 1903 roku, a cztery lata później zadebiutowało w najwyższej klasie rozgrywkowej. Półwyspem Apenińskim „trzęsły” wtedy takie firmy jak Genoa FC i AC Milan, które dzieliły pomiędzy swoje gabloty najważniejsze krajowe trofea. Gdzie Rzym, a gdzie Krym chciałoby się spytać, bo Mediolan i Genua, to przecież ogromne ośrodki miejskie, gdzie warunki i możliwości rozwoju piłki nożnej były znacznie bardziej sprzyjające niż w małym przemysłowo-rolniczym miasteczku z Piemontu.
A jednak! Futbol raz jeszcze pokazał jak bardzo jest przewrotny. Większy i bogatszy nie zawsze bowiem oznacza lepszy jakościowo.
Giganci początku wieku
Kibice Vercelli nie spodziewali się zbyt dużo po swoich zawodnikach po awansie do pierwszej ligi, a ci z kolei postanowili zrobić im nie lada niespodziankę i już w swoim pierwszym sezonie w najwyższej klasie rozgrywek sięgnęli po mistrzostwo. Jakby tego było mało, w kolejnych rozgrywka drużyna z Piemontu obroniła tytuł i było już jasne, że nie ma tu mowy o żadnym przypadku. W kadrze popularnych Białych Koszul występowali w tamtym czasie, tak znakomici zawodnicy jak Guido Arda (późniejszy menedżer zespołu), Giuseppe Cavanna, Pietro Farraris, Silvio Piola czy Virginio Rosetta. Piszcząc o tamtych czasach chodzi oczywiście także o kolejne lata po niespodziewanym sukcesie Vercelli z pierwszych sezonów w elicie.
Jak się bowiem już pewnie trafnie domyślacie, dwa kolejne mistrzostwa kraju zobowiązują i Vercelli zdominowało włoskie podwórko na ponad dekadę. Klubowa gablota została zasilona kolejnymi tytułami (1911, 1912, 1913, 1921 i 1922) oraz srebrnymi medalami wywalczonymi w 1910 roku. W ciągu zaledwie kilku lat, ten niewielki klub stał się wizytówką Włoch na całym świecie i najbardziej utytułowanym klubem w kraju. Co ciekawe, swoje ostatnie mistrzostwo Bianche Casacche zdobyli już po rozwiązaniu Włoskiej Federacji Piłkarskiej i przekształceniu jej w Włoską Konfederację Piłkarską (CCI). Rozgrywki ligowe przeszły wtedy reformę, a jej beneficjentem zostali piłkarze z Vercelli, którzy raz jeszcze okazali się najlepsi. Warto także dodać, że US Pro na początku rozgrywek europejskich zmierzyli się z Liverpoolem FC, najsilniejszym ówcześnie zespołem na kontynencie i jako jedyni w Europie nie dali się The Reds pokonać. Ma to swoją wielką wymowę i do dzisiaj jest wspominane przy okazji klubowych uroczystości.
Koniec pięknego snu
Niestety, Vercelli Calcio nie trafiłoby do naszego zestawienia, gdyby dzisiaj walczyło jak równy z równym z Milanem, Romą czy Juventusem o Scudetto. Świetne wyniki na początku XX wieku sprawiły, że wielu piłkarzy klubu otrzymało niezwykle kuszące oferty od „bogatszych”, o których wspomniałem na samym początku. Wielkie pieniądze, w połączeniu z możliwością przeprowadzki do Mediolanu, Rzymu lub Genui sprawiły, że z Piemontem żegnali się kolejni architekci sukcesów, a klub zaczął stopniowo opuszczać się w hierarchii. Na początku lat 30. klub spadł do Serie B, a w sezonie 1940-41 nawet do Serie C. Poważne osłabienie finansowe jakiego Włochy doznały podczas zawieruchy wojennej, a w szczególności po niej, miało swoje przełożenie na miasteczko Vercelli i cały region. Nic więc dziwnego, że kwestie piłki nożnej i drużyny futbolowej, która była dumą i chlubą mieszkańców, zeszła na dalszy plan.
Vercelli Calcio gorsze sezony przeplatało z tymi naprawdę kiepskimi i w kolejnych latach grało raz w drugiej, a raz w trzeciej lidze. Co więcej, w sezonie 1977-78 drużyna spadła do Serie C2, a rok później do Serie D (piąta liga). Dni dawnej chwały przeminęły bezpowrotnie. Klub przez dziesiątki kolejnych lat walczył o przetrwanie, jednak niewykluczone, że w końcu zdoła wyjść na prostą. Zbawicielem i zarazem odnowicielem potęgi Białych Koszul ma być Vero Paganoni, który w 2005 roku przejął stery klubu i zapowiedział, że będzie chciał przywrócić mu dawny blask. W jakimś stopniu mu się to udało, ponieważ jego drużyna gra obecnie na zapleczu elity i chociaż na półmetku obecnego sezonu plasuje się na ostatnim miejscu, to postęp jest widoczny gołym okiem.
Powrót siedmiokrotnych mistrzów Włoch do Serie A byłby na pewno wydarzeniem nie lada, jednak będziemy musieli jeszcze na to nieco poczekać. Paganoni wykonał już w Vercelli kawał niezłej roboty, ale przed nim wciąż daleka droga. Warto przecież zaznaczyć, że próbuje on przywrócić do świata żywych klub z niespełna 50-tysięcznego miasta, z nieporównywalnie mniejszym potencjałem niż największe ośrodki we Włoszech. Nie dość, że ciężko tam sprowadzić dobrych graczy, to i o prężnego sponsora wcale nie jest łatwo. Praca to ciężka, ale trzymamy kciuki.
Grzegorz Garbacik
PilkaNożna.pl