Złota Hiszpania! La Furia Roja nie do zatrzymania! Mistrzowie pożarli Włochów!
Dominacja kopanej w iberyjskim wydaniu może i niektórych nudzi, może i chcemy płodozmianu – zwycięstw polskich czy wiktorii niemieckich – ale prawda jest taka, że Hiszpanie zasłużyli na tytuł dominatorów absolutnych, którym każdy bez wyjątku, jeśli jeszcze tego nie zrobił, powinien bić głębokie pokłony. Nie wiadomo bowiem, czy kiedykolwiek będziemy jeszcze świadkami tak niebywałego czynu, tak znakomitego osiągnięcia!
Poziomy się wyrównują, najwięksi na świecie docierają do granicy piłkarskich możliwości, więc w przyszłości hiszpańskie szczyty mogą okazać się już nieosiągalne. O tym, co wspólnie przeżyliśmy w niedzielny wieczór, historycy pisać będą w swoich książkach i encyklopadiach, a i my sami powinniśmy opowiedzieć naszym wynukom za kilka dekad. Na polsko – ukraińskim turnieju hiszpańska kadra dokonała tego, czego jeszcze nikt wcześniej nie dokonał. Nie dość bowiem, że zespół del Bosque obronił mistrzowskie trofeum, to na dodatek sięgnął po trzeci tytuł na wielkiej imprezie z rzędu!
A paradoks w całej tej zabawie polega na tym, że już dawno hiszpańskiej drużynie narodowej nie zebrało się tak bardzo, jak w ostatnich dniach. „Zabójcy futbolu”, „Nudziarze z Hiszpanii” – nagłówki światowej prasy krzyczały, nie pozostawiały na mistrzach z Austrii, Szwajcarii i Południowej Afryki suchej nitki. Zwycięstwo musi smakować im więc tym bardziej, że wielu kibiców przestało w nich przecież wierzyć, podświadomie wyrażało chęć triumfu piłki włoskiej, piłki otwartej i ofensywnej (cóż za kolejny paradoks!). W wielkim finale Euro w Kijowie ani przez chwilę nie było jednak wątpliwości, który zespół prezentuje wyższy poziom i komu należy się puchar. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 2:0 po golach Davida Silvy i Jordi Alby. W drugiej części Cesare Prandelli szukał, próbował, wpuścił Di Natale za Cassano oraz Mottę za Montolivo, ale na nic się to zdało. Na dziesięć minut przed końcem wynik meczu na 3:0 podwyższył wprowadzony na boisko Fernando Torres. Chwilę później rezultat ustalił Mata. Włoska bezradność w dwóch aktach, tragedia na miarę mistrzowskiego starcia.
Włochów szkoda – z meczu na mecz w bajeczny wręcz sposób rozpędzali się do zawrotnych prędkości, dzięki czemu w ćwierćfinale o kilka długości wyprzedzili Anglików, a kilka dni później wycisnęli może łez z niemieckich oczu. Styl zespołu z półwyspu Apenińskiego zadziwiał, bo Prandelli decydował się na ofensywne ustawienie z dwoma napastnikami niezależnie od tego, co działo się na boisku. Balotelli z kapryśnego dzieciaka zamieniał się w bezlitosnego zabójcę, Cassano ośmieszał rywali dryblingiem. Ofensywnie uspospobieni gracze w znakomity sposób obsługiwani byli przez przeżywającego drugą młodość Pirlo. Były piłkarz Milanu stał się osobą, która z tylnego siedzenia kierowała działaniem katów na desancie. W meczu z Hiszpanią nie było tego widać.
Hiszpanie z dokładnością chirurgów wycięli zarówno włoskie armaty, jak i ich operatora (Prandelli posłał bowiem do boju niemal identyczny skład jak w meczu z Niemcami). Dominacja w środku pola oznaczała dominację na całej murawie, a w konsekwencji końcowy sukces.
Wielkie turnieje mają niesamowitą siłę przyciągania wielkich postaci. Finał w Kijowie z wysokości trybuny honorowej obserwowało kilka tuzinów vipów. Najlepsze miejsce na stadionie zajął prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz, tuż obok niego zasiadł Michel Platini. Niedaleko odnaleźć można było premiera włoskiego rządu, wszystkich ukraińskich oligarchów, którzy przyczynili się do organizacji imprezy. Bronisław Komorowski, prezydent RP zasiadł w bezpośrednim sąsiedztwie Jacquesa Rogge’a, przewodniczącego MKOL oraz księcia Ali All Husseina, wiceprezydenta FIFA na Azję. Nie zabrakło również Grzegorza Laty oraz Adama Olkowicza. Wszyscy wymienieni oklaskiwali triumf bezapelacyjny. Ciekawe, ilu z nich w głębi duszy zadawało sobie pytanie: „Jak długo jeszcze, do cholery?”.
Z Kijowa,
Paweł KAPUSTA