Zabójczy mecz na Anfield… i to dosłownie
Kiedy 11 marca piłkarze Liverpoolu i Atletico Madryt walczyli ze sobą o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, już wtedy pojawiały się głosy, ze spotkanie nie powinno się w ogóle odbyć, a w najlepszym przypadku trzeba było je rozegrać bez udziału publiczności. Jak się okazało, ci którzy wtedy ostrzegali najgłośniej – mieli rację.
Decyzja o rozegraniu meczu na Anfield była błędem (fot. Reuters)
Przypomnijmy, że wspomniany mecz został rozegrany w momencie, gdy już nie tylko Chiny, ale kolejne europejskie kraje zmagały się z koronawirusem. Pandemia miała dopiero osiągnąć swoją prawdziwą siłę w następnych tygodniach, ale już wtedy – właśnie na początku marca – było wiadomo, że sytuacja wymyka się powoli spod kontroli.
Mimo tego, organizatorzy i UEFA nie pochylili się należycie nad tematem. Wydano zgodę nie tylko na rozegranie meczu, ale także na to, by trybuny Anfield zapełniły się do ostatniego miejsca. Co więcej, na stadion wpuszczona została grupa kilku tysięcy fanów z Madrytu, a więc miasta, które w tamtym czasie było największym ogniskiem koronawirusa w Hiszpanii.
Spotkanie w Liverpoolu, podobnie jak rozegrane nieco wcześniej starcie Atalanty Bergamo z Valencią w Mediolanie, określono już mianem bomby biologicznej, która w newralgicznym okresie doprowadziła do eksplozji koronawirusa.
Od tego czasu minęło już kilka miesięcy i dziś wiemy – a są to dane opracowane przez firmę Edge Health, która zajmuje się analizą oficjalnych danych medycznych na terenie Wielkiej Brytanii – że namacalnym pokłosiem wspomnianego meczu była śmierć 41 ludzi, którzy byli wtedy na Anfield. Wszyscy oni zmarli w wyniku zarażenia Covid-19 w ciągu 25-35 dni od spotkania.
Zgodnie z najnowszymi danymi (stan na 25 maja), Hiszpania i Wielka Brytania to kraje, które znajdują się w czołówce najbardziej dotkniętych przez koronawirusa.
Wielka Brytania:
Zarażeni: 260 916
Zmarli: 36 875
Hiszpania:
Zarażeni: 235 772
Zmarli: 28 752
Grzegorz Garbacik