Przejdź do treści
Wszystkie problemy Manchesteru United

Ligi w Europie Premier League

Wszystkie problemy Manchesteru United

Manchester United ponownie stał się o wiele bardziej fascynujący do śledzenia dla postronnych widzów, traktujących go jako wciągającą telenowelę, niż dla kibiców, pragnących dostrzec w nim poważny klub piłkarski.



W takich słowach start sezonu w wykonaniu Czerwonych Diabłów podsumował Carl Anka z portalu The Athletic. Publicysta nie zostawił na MU suchej nitki, oceniając jego sierpniowo-wrześniowe perypetie nie wzbraniał się przed użyciem słowa kryzys. Uparcie czynił to natomiast Erik ten Hag. – Nie dotknął nas kryzys, ale musimy być bardzo zawiedzeni i źli na samych siebie – przyznał po kolejnym przegranym meczu. Zważywszy na mnogość oraz różnorodność problemów drużyny z Old Trafford, trudno zgodzić się z pierwszą częścią wypowiedzi szkoleniowca.

PROBLEMY SPORTOWE

United zainaugurowali zmagania ligowe najgorzej w erze Premier League. Przez trzydzieści lat ani raz nie zdarzyło im się ponieść aż trzech porażek w pięciu początkowych spotkaniach. Biorąc pod uwagę wszystkie fronty, czterech niepowodzeń w sześciu występach u zarania rozgrywek nie zanotowali od roku 1986, czyli w całej kadencji sir Alexa Fergusona i za panowania czterech z jego pięciu następców, zatrudnionych w klubie na stałe. Do niechlubnego osiągnięcia Rona Atkinsona nawiązał dopiero Ten Hag. Prowadzony przez niego zespół uległ Tottenhamowi, Arsenalowi, Brighton i Bayernowi Monachium, nie potrafiąc przezwyciężyć trwającej od kilkunastu miesięcy słabości w wyjazdowych potyczkach z ponadprzeciętnymi przeciwnikami. Wygrał z Wolverhampton i Nottingham Forest. Potem również z Burnley oraz Crystal Palace (w Pucharze Ligi, wszak na niwie ligowej kilka dni później okazał się od Orłów gorszy).

Uwagę zwraca fakt, że Bruno Fernandes i spółka nie dali rady niemal wyłącznie silnym ekipom, prezentującym dobrą dyspozycję. Nie stanowi to jednak żadnego usprawiedliwienia, ponieważ oni również mieli być silni, grać dobrze i liczyć się w rywalizacji o najwyższe cele. Zamiast tego wyraźnie odstają od czołówki i pokonują tylko oponentów dysponujących zdecydowanie niższym potencjałem, typowanych do walki o utrzymanie w angielskiej ekstraklasie. A nawet tego nie robią w przekonujący sposób.

Odstępstwem od reguły było Crystal Palace, nieskazywane na drżenie o byt w elicie, a ograne pewnie, bez żadnego „ale”. Reszta? Wolverhampton oddało 23 strzały (aktualizowana od 2004 roku baza danych serwisu Opta zna zaledwie jeden przypadek, w którym drużyna goszcząca na Old Trafford w ramach starcia ligowego uzbierała więcej), a do tego zostało niesprawiedliwie potraktowane przez sędziego, który nie podyktował rzutu karnego po faulu Andre Onany na Sasy Kalajdziciu. Nottingham Forest po niespełna czterech minutach meczu prowadziło dwoma golami. Burnley wykazało się wyższą kulturą operowania piłką, w posiadaniu której znajdowało się częściej od potentata.

Niełatwo dać temu wiarę, ale w pierwszych tygodniach sezonu gra Czerwonych Diabłów była nawet gorsza od uzyskiwanych za jej sprawą rezultatów. Brakowało w niej dyscypliny, stabilności, kontroli, intensywności, poświęcenia, determinacji, przestrzegania podstawowych zasad wyznaczonych przez trenera, pomysłu na przechytrzenie rywala w sposób inny niż kontra (Ten Hag zapowiadał udoskonalenie niniejszego aspektu, lecz chyba położył na to zbyt duży nacisk). Swoje problemy miała każda z formacji. Obrona traciła mnóstwo goli, nie nadążała za próbującymi ją sforsować zawodnikami. Pomoc nie wspierała dostatecznie skutecznie ani defensywy, ani ofensywy, sprawiała wrażenie nieobecnej, pozwalała zdominować się konkurentom. Atak nie zdobywał wystarczająco wiele bramek, nie wykorzystywał okazji stwarzanych na potęgę przez Fernandesa.


Portugalczyk to jeden z nielicznych piłkarzy Manchesteru United, którzy nie zawodzili pokładanych w nich nadziei. – Nie każdy spełniał wymagane standardy – stwierdził eufemistycznie Ten Hag. Najsurowsza krytyka dotknęła Onanę, Casemiro oraz Christiana Eriksena. Kameruńczyk świetnie posługiwał się nogami, ale kiepsko rękami. Zatrzymał mniej strzałów niż powinien (potwierdza to współczynnik goli oczekiwanych), dopisała mu fortuna we wspomnianej sytuacji z Kalajdziciem, popełnił koszmarny błąd przy uderzeniu Leroya Sane. Szczerze przyznał, iż jego wejście do nowej drużyny nie było tak dobre, jak by chciał, i wziął na siebie odpowiedzialność za porażkę z Bayernem. Brazylijczyk z Duńczykiem pozostają z kolei filarami pomocy, lecz ze skruszoną konstrukcją – ich ogromny wcześniej wpływ na poczynania zespołu w dekonstruowaniu ataków oponenta i konstruowaniu własnych akcji ofensywnych drastycznie zmalał, tak samo jak odsetek właściwie podjętych decyzji oraz dynamika poruszania się po murawie. Nie brakuje opinii, że wiek (31 lat) staje się dla obu kulą u nogi. Że dobrze w ich karierach już było, a teraz będzie wyłącznie gorzej.

PROBLEMY ZDROWOTNE

Kłopoty natury fizycznej doskwierają jednak nie tylko Casemiro i Eriksenowi. Można odnieść wrażenie, że w mniejszym bądź większym stopniu utrudniają one grę wszystkim futbolistom MU (z wyjątkiem słynącego z posiadania niewyczerpywalnych pokładów energii Bruno), w minionym sezonie należącym do grona pierwszoplanowych postaci w ekipie, która zaliczyła 62 mecze. Zaś latem wzięli udział w przygotowaniach niesprzyjających rzetelnemu przygotowaniu się (paradoks współczesnej piłki nożnej) do bieżącej kampanii, składających się z ośmiu sparingów w pięciu krajach na przestrzeni 25 dni. Organizmy są wycieńczone. W konsekwencji odmawiają posłuszeństwa, buntują się, wymuszają spauzowanie.

Z uwagi na problemy zdrowotne przez pewien okres na boisku nie mogli pojawić się: Lisandro Martinez, Raphael Varane, Luke Shaw, Aaron Wan-Bissaka, Harry Maguire, Tyrell Malacia, Sergio Reguilon, Eriksen, Scott McTominay, Mason Mount, Sofyan Amrabat, Rasmus Hojlund, Kobbie Mainoo, Amad Diallo. W poszczególnych spotkaniach poza dyspozycją Ten Haga było ponad dziesięciu podopiecznych. – Nie wydaje mi się, abym od początku ubiegłego sezonu choć raz posłał do gry najlepszą, moim zdaniem, jedenastkę. Zawsze mierzyliśmy się z urazami – zauważył Holender.

Długa lista absencji znów zmusiła go do kombinowania, korzystania z zawodników, z których pierwotnie korzystać nie zamierzał, a przynajmniej nie na tym etapie zmagań i nie w tak dużym wymiarze czasowym. Opierania obrony na Victorze Lindelofie, Jonnym Evansie oraz Sergio Reguilonie. Uzupełniania pomocy o Hannibala Mejbriego. Wystawiania na skrzydle Facundo Pellistriego. Zmieniania bazowego ustawienia drużyny i ról piłkarzy (Marcus Rashford występował jako środkowy napastnik, Fernandes jako boczny pomocnik, zaś Amrabat jako skrajny defensor). Wszystko to miało niebagatelny wpływ na wyniki oraz postawę Czerwonych Diabłów.

PROBLEM DYSCYPLINARNY

Pole manewru szkoleniowca byłoby minimalnie większe, gdyby nie jego scysja z Jadonem Sancho. Za przewlekłe spóźnialstwo i nieprzykładanie się do treningów opiekun MU ukarał atakującego wykluczeniem z kadry na starcie z Arsenalem, zdradzając powód swojej decyzji podczas konferencji prasowej. Anglik nie przyznał się do winy. Za pośrednictwem mediów społecznościowych oskarżył EtH o kłamstwo oraz robienie z niego kozła ofiarnego. Relacja obu panów stała się tak napięta, że po zamknięciu europejskiego okna transferowego zarząd klubu był gotowy sprzedać Sancho do Arabii Saudyjskiej. Jadon nie chciał jednak o tym słyszeć. Przeprosić trenera też nie zamierzał – choć opublikowany w internecie post usunął – dlatego został odsunięty od pierwszego zespołu. Bierze udział w zajęciach indywidualnych, odbywających się na obiektach należących do akademii. Na inne ma zakaz wstępu.


– Nie chodzi o mnie i o bycie surowym. Chodzi o sprzyjanie drużynie. Moim zadaniem jest ustalanie standardów i pilnowanie ich przestrzegania. Zlecił mi to klub, gdyż przed poprzednim sezonem brakowało mu stosownej kultury. Jeśli członek sztabu, zawodnik, ktokolwiek przekracza wyznaczone granice, trzeba reagować stanowczo – tłumaczy Ten Hag. Pytany o to, czy Sancho jeszcze u niego zagra, odpowiada: – Nie wiem. To zależy od niego.

PROBLEMY POZASPORTOWE

I tak Czerwone Diabły straciły kolejnego skrzydłowego. Kilka dni wcześniej wysłały Antony’ego na płatny urlop, by w domowym zaciszu zmierzył się z zarzutami stosowania przemocy fizycznej wobec trzech kobiet. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą służby w Brazylii oraz Anglii. 23-latek zaprzecza oskarżeniom, deklaruje niewinność. Ci, którzy mu nie wierzą, domagają się od Manchesteru United zawieszenia piłkarza i krytykują władze klubu za opieszałe podejście do tematu, przypominając, iż była partnerka Antony’ego już w czerwcu opowiedziała w mediach o skandalicznym zachowaniu mężczyzny. Wówczas pracodawca stanął po stronie pracownika, kompletnie ignorując niepokojący głos. Teraz wydał tylko miałkie, bezpieczne oświadczenia, zapewniając o poważnym traktowaniu zdarzenia i potępianiu wszelkich aktów przemocy oraz nadużyć. A następnie pozwolił reprezentantowi Canarinhos wznowić treningi.

Jakkolwiek nieadekwatnie do skali całego zajścia to brzmi, i tak mogło być gorzej. Przecież jeszcze kilka dni wcześniej oficjele Czerwonych Diabłów planowali przywrócenie do kadry drużyny Masona Greenwooda. Tego Greenwooda, który w styczniu 2022 roku został aresztowany za próbę zgwałcenia byłej dziewczyny, a potem miał odpowiedzieć także za zachowanie nacechowane kontrolą i przymusem oraz napaść skutkującą uszkodzeniem ciała. Ostatecznie oskarżenie wycofano z powodu rezygnacji z udziału w postępowaniu przez kluczowego świadka. Nie oznacza to jednak, iż futbolista został uniewinniony, jak mówi. Mimo to po kilkumiesięcznym śledztwie wewnętrznym MU postanowił dać wychowankowi drugą szansę, od czego odwiódł go jedynie mocny sprzeciw części kibiców i organizacji zwalczających przemoc. Za porozumieniem stron (nie suwerenną decyzją klubu, co warto podkreślić) Anglik został wypożyczony do Getafe, przy akompaniamencie kontrowersyjnych słów dyrektora generalnego, Richarda Arnolda: – Chociaż jestem przekonany, że nie popełnił czynów, o które został oskarżony, Mason zaakceptował, iż popełnił błędy, za które bierze odpowiedzialność.

Jakby niesnasek było mało, wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia sprzedaży United przez obecnych właścicieli. W listopadzie ubiegłego roku rodzina Glazerów ogłosiła wstępną gotowość do pozbycia się swoich akcji, otrzymała dwie konkretne oferty kupna i zamilkła. Pracownicy klubu funkcjonują w poczuciu niepewności dnia kolejnego, nie wiedzą, na czym stoją. Nienawidzący amerykańskich biznesmenów fani stale przeciwko nim protestują i domagają się ich odejścia. Włodarze nic sobie jednak z tego nie robią.

Wielopłaszczyznowy kryzys ciągnie się w najlepsze, pod pewnymi względami dłużej niż od sierpnia. Rację ma Carl Anka, kontynuujący telenowelową analogię: „Niektórzy ważni członkowie obsady zmieniają się z sezonu na sezon, melodramat trwa”.

MACIEJ SAROSIEK

TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (40/2023)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024