Uratowany w San Sebastian
Zawodnik, który w reprezentacjach Hiszpanii U-19 i U-21 rozgrywa łącznie trzydzieści spotkań i zdobywa tytuły mistrza Europy w obu kategoriach, ma prawo uważać się za wschodzącą gwiazdę futbolu. Jednak gdy komuś takiemu nagle przestaje się wieść w dorosłej piłce, często się załamuje. Mikel Merino się nie załamał i dziś, za trzecim podejściem, w końcu jest blisko szczytu.
Mikel Merino stał się ważną postacią Realu Sociedad i reprezentacji Hiszpanii
LESZEK ORŁOWSKIUrodzony 24 lata temu w Pampelunie zawodnik uchodził za prawdziwe złote dziecko Osasuny. Sukcesy w hiszpańskich ekipach juniorskich sprawiły, że nie zamierzał pozostawać w tym klubie ani dnia dłużej ponad to, co absolutnie konieczne. O rosłego, silnego, ale obdarzonego przy tym świetną techniką pomocnika walczyło kilka mocnych europejskich klubów, z których wybrał Borussię Dortmund; odszedł do niej w 2016 roku. I tu przeżył pierwszy szok: w sezonie 2016-17 zagrał tylko w ośmiu meczach Bundesligi, z czego w wyjściowej jedenastce – dwukrotnie. W dodatku nie mógł mieć o nic do nikogo pretensji, gdyż był po prostu słaby: za wolny, za mało zwrotny, nieskuteczny. W BvB szybko go skreślili, po roku został oddany do Newcastle. Ale od angielskiej Premier League odbił się równie boleśnie. Niby więcej było w sezonie 2017-18 meczów ligowych (24, z czego 14 w podstawowym składzie), nawet zdarzył się zwycięski gol w meczu z Crystal Palace, ale wrażenie pozostawił po sobie równie kiepskie. W tym momencie można było się obawiać, że mamy do czynienia z kolejnym zawodnikiem, który dzięki znakomitym warunkom fizycznym błyszczał w rywalizacji z rówieśnikami, ale nigdy nie poradzi sobie wśród seniorów. Był na wyraźnej równi pochyłej.
I wtedy zgłosił się po niego Real Sociedad San Sebastian. Newcastle bez wahania przystało na ofertę Basków, opiewającą na 12 milionów euro. Ale kibice RSSS mieli mnóstwo wątpliwości, czy jedynych pieniędzy przeznaczonych na transfery latem 2018 roku nie można było wydać lepiej. Nastroje fanów, niechętnych zrazu wychowankowi Osasuny, nieco złagodziła informacja, że zawodnik zgodził się na znacznie niższy niż miał w Newcastle, nie sięgający nawet dwóch milionów euro rocznie kontrakt, co dowodziło, że zależy mu na karierze, a nie tylko na pieniądzach.
Dziś hiszpańska prasa pisze, że Sociedad, a zwłaszcza trener Imanol Alguacil, uratowali Merino karierę. Oczywiście na nic by się zdała wiara trenera w młodego zawodnika, gdyby on sam nie miał zapału do pracy. Zaczął od podstaw, szybko zyskując potwierdzaną przez statystyki opinię zawodnika, który biega najwięcej w zespole i najciężej haruje. Każdy mecz kończył skrajnie wyczerpany. Dla byłego gwiazdora to była zupełnie nowa, niełatwa rola, ale się jej podjął. 29 meczów (24 w wyjściowej jedenastce) i 3 gole to był godziwy dorobek, dowodzący tego, że z MM mogą jeszcze być ludzie.
W kolejnej kampanii, 2019-20, do pracowitości i waleczności zaczął powoli dokładać walory czysto piłkarskie, których, jak się okazało, nie zatracił. Idealnie wpasował się między defensywnego pomocnika (Zubeldia, Illarramendi, Guevara), a Martina Odegaarda szalejącego z przodu. Wreszcie wyklarował się jego boiskowy profil – ósemka typu box-to-box (od pudła do pudła w rozumieniu pracy od pola karnego do pola karnego). Coraz częściej zdarzały się mecze, w których był nie tylko zapchajdziurą, walczakiem, ale liderem i bohaterem zespołu. Pojawiały się informacje o zainteresowaniu jego osobą silniejszych klubów – o ile Barcelonę i Inter Mediolan można było między bajki włożyć, o tyle pytania ze strony Atletico Madryt były jak najbardziej faktem. Także Marcelino bardzo chciał go do swojej Valencii. Jednak zawodnik nie miał zamiaru odchodzić. – Trafiłem do klubu dla mnie idealnego, w którym trener na mnie stawia i mogę się rozwijać. Nie mam żadnych innych planów poza tymi, żeby zostać na Anoeta na kolejne sezony i tu odnosić sukcesy – mówił w trakcie pandemicznego zawieszenia rozgrywek. Nie były to puste słowa: 22 lipca 2020 przedłużył kontrakt z Sociedad do 2025 roku, godząc się na wzrost klauzuli odejścia do 60 milionów euro. Oczywiście dostał też podwyżkę.
W kampanii 2019-20 Merino był tym zawodnikiem RSSS, który spędził na boisku najwięcej minut. Grał też najrówniej, potrafił przejąć stery od Odegaarda, gdy ten miał słabszy dzień. Wyspecjalizował się w futbolu prostym, ale skutecznym.
Przez całą wiosnę 2020 powtarzał, że jego wielkim marzeniem jest debiut w reprezentacji. – Myślę sobie, że skoro nadawałem się do młodzieżówki, to może i w zespole seniorskim znajdzie się dla mnie miejsce, a przynajmniej dostanę szansę – mówił wtedy w jednym z wywiadów. Tak się też stało. 3 września 2020 zadebiutował meczem z Niemcami. A wszedłszy do zespołu, szybko został jego liderem. W październiku trener Luis Enrique widział go już w podstawowym zestawieniu, a jeśli ktoś nie zawiódł w trakcie tej w sumie nieudanej sesji, to właśnie on. Malkontenci wprawdzie powtarzają, że nic tak nie świadczy o upadku La Roji jak fakt, że pozycję playmakera, zajmowaną kiedyś przez Andresa Iniestę, dziś obsadza zawodnik tak toporny w porównaniu z nim jak Mikel Merino, ale to przecież nie jest wina gracza Sociedad, że Isco, Koke, czy Sergio Canales nie wykorzystują swoich talentów tak, jak powinni.
Najbardziej brakuje mi llegady (umiejętności skutecznego zaatakowania pola karnego rywali – tylko tak można wyjaśnić znaczenie tego wyrazu, dosłownie znaczącego: przybycie – przyp. red.) oraz większej liczby goli i asyst. Natomiast dzięki regularnej grze w Sociedad osiągnąłem spokój i pewność siebie. Mam dziś wrażenie, że podczas meczu kontroluję wszystko to, co dzieje się na boisku; słyszę też pochwały za inteligencję taktyczną – tak mówi o sobie. Z pewnością w dalszym rozwoju bardzo pomoże mu gra u boku nowej dziesiątki zespołu z Anoeta, Davida Silvy. – Występy z Odegaardem to była czysta przyjemność, ale patrząc z bliska na Davida, czasami otwiera się szeroko oczy ze zdumienia – relacjonuje.
– Wszystkim nam trafiła do przekonania idea Imanola Alguacila, jego pomysł na futbol. Jak na młody zespół gramy też bardzo dojrzały futbol – w ten sposób widzi bazę sukcesów swojej ekipy. Przed nim i kolegami bardzo ciekawy sezon, w którym będą walczyli na trzech, a nawet czterech frontach: w Primera Division, Lidze Europy, Copa del Rey 2020-21, a także 2019-20, bo pozostał do rozegrania finał z Athletikiem Bilbao. Wygląda też na to, że analitycy Jerzego Brzęczka nie unikną konieczności zajęcia się Merino przed naszym meczem z Hiszpanią na Euro.