MARATON W SPRINTERSKIM TEMPIE
Jeśli ścisła czołówka stanowi wizytówkę ligi, aktualnie PKO Bank Polski Ekstraklasa ma wyjątkowo atrakcyjne oblicze. Poziom rywalizacji o mistrzostwo odbiega od dotychczasowych standardów – tak mocnego podium na tym etapie rozgrywek nie było od lat. Lider z Poznania punktuje imponująco, a mimo tego czuje na plecach białostocko-częstochowski oddech.
Konrad Witkowski
Przyjęło się, że średnia powyżej dwóch punktów na mecz to wynik godny, znamionujący klasę. Całe podium mogące pochwalić się takim rezultatem po 15. kolejkach to sytuacja niespotykana w ostatnich sezonach w Ekstraklasie. Chociaż rozgrywki są jeszcze przed półmetkiem, tempo narzucone przez Lecha, Jagiellonię oraz Raków zwiastuje, że mistrz Polski 2025 może być jednym z najmocniejszych w XXI wieku.
CZWARTY TEŻ TRZYMA POZIOM
W zwykłych okolicznościach 34 punkty zgromadzone w tej fazie rywalizacji dawałyby podstawy do spokojnego myślenia o tytule. Dwa lata temu niemal identyczny dorobek (35 oczek) stawiał Raków w pozycji murowanego faworyta do wygrania ligi: zespół Marka Papszuna wypracował aż siedmiopunktową przewagę nad Legią i z uśmiechem wjeżdżał na autostradę do historycznego sukcesu. Drużyna z Częstochowy zdobywała wówczas przeciętnie 2,33 punktu na spotkanie, co czyni ją najsilniejszym liderem w ostatnich pięciu sezonach. Średnia obecnego Lecha (2,27) jest lepsza niż mistrzowskiego teamu Macieja Skorży (2,13), tyle że w sezonie 2021-22 konkurencja była wyraźnie słabsza: srebrne medale przypadły wówczas Rakowowi, który po 15. kolejkach był dopiero czwarty, ze stratą sześciu oczek do Kolejorza.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 50/2024