LUDZIE RENESANSU
Od trzech już dekad, co kilka lat, gdy zajdą w nim znaczące zmiany, przedstawiamy w „Piłce Nożnej” poczet prezydentów klubów rywalizujących w hiszpańskiej Primera Division. To bowiem nieodmiennie galeria bardzo barwnych postaci. Składają się na nią ludzie w większości niezwykle zajęci i to na wszystkich chyba możliwych polach.
Leszek Orłowski
O Florentino Perezie, Enrique Cerezo czy Joanie Laporcie wiadomo dużo. Dwaj pierwsi od dawien dawna sterują klubami z Madrytu, trzeci po latach powrócił na fotel szefa Barcelony. Ale inni są znacznie bardziej tajemniczy, a te tajemnice trzeba koniecznie poznać, by wiedzieć, co w hiszpańskiej trawie piszczy.
PREZYDENT ZAWODOWY
Tylko jeden z całej dwudziestki jest prezydentem etatowym, czyli nie zajmuje się niczym innym poza szefowaniem klubowi i pobiera za to wynagrodzenie. Od tego zawodowca zatem zacznijmy.
To Delfi Geli (1969), prezydent Girony od 2015 roku. Starsi kibice pamiętają go jako bardzo solidnego piłkarza. 55-latek jest wychowankiem Girony, z której w 1990 roku przeszedł do Barcelony. W jej barwach rozegrał tylko jeden oficjalny mecz, za to po pobycie w Albacete wylądował w Atletico Madryt, gdzie przez pięć sezonów pograł sobie porządnie i w Primera Division (łącznie z innymi klubami: 343 mecze/23 goli) i w europejskich pucharach. Gdy stał się za słaby, wrócił do Albacete, potem występował w Alaves. Swój ostatni mecz w karierze rozegrał jednak w barwach Girony. To Girona była więc klamrą spinającą karierę defensywnego pomocnika, który dwa razy zagrał w reprezentacji Hiszpanii.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 49/2024