Przejdź do treści
Tradycji stało się zadość. Puchary? Może za rok

Ligi w Europie Liga Europy

Tradycji stało się zadość. Puchary? Może za rok

32 drużyny w Champions League i 48 zespołów w Lidze Europy. We wtorek, środę i czwartek poznaliśmy komplet uczestników obu klubowych rozgrywek na Starym Kontynencie w sezonie 2019-20. Po raz trzeci z rzędu nie uświadczymy w tym gronie naszego przedstawiciela.


Znowu się nie udało (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)


Bardzo szybko swoje przygody z europejskimi pucharami zakończyły takie kluby jak Piast Gliwice, Cracovia czy Lechia Gdańsk, które albo potknęły się na pierwszych przeszkodach, albo tak jak w przypadku mistrza Polski, miały okazje rozegrać dodatkowy dwumecz, by dopiero po nim móc w pełni skupić się na walce o ligowe punkty.

Najdłużej walczyła Legia Warszawa – która notabene była chyba najmocniej krytykowana w mediach. Stołecznej drużynie udało się dojść do IV rundy eliminacji Ligi Europy, by tam pogodzić się z wyższością Rangersów. Szkoci byli jak najbardziej w zasięgu ekipy Aleksandara Vukovicia, a o losach rywalizacji zadecydowała jeden gol.

Porażka Legii oznacza, że w fazie grupowej europejskich pucharów nie zobaczymy ani jednego polskiego zespołu. O tym, że do Ligi Mistrzów ciężko jest awansować przedstawicielom ekstraklasy, wiemy od dawna, jednak brak choćby jednego klubu w drugich co do ważności rozgrywkach na kontynencie, a więc Lidze Europy – i to trzeci sezon z rzędu – to powodów do wstydu i tradycyjnego zastanowienia się na stanem polskiego futbolu klubowego.

Jak to w takich przypadkach bywa, przez kraj przejdzie teraz głośna debata na temat tego, co nie funkcjonuje, co nie działa i czego nam brakuje, by po kilku miesiącach temat się rozmył, a nasze drużyny ponownie mogły się skupić na walce o najwyższe zaszczyty w lidze i…. miejsce w pucharach. 


Degrengolada polskich klubów boli tym bardziej, że praktycznie wszystkie kraje dookoła – w wielu przypadkach mniejsze i mniej zasobne w pieniądze – potrafiły wprowadzić po przynajmniej jednym klubie do fazy grupowej. Czeska Slavia Praga zagra w Lidze Mistrzów z takimi gigantami jak Borussia Dortmund, Inter Mediolan czy Barcelona, a solidnie budowane Dinamo Zagrzeb będzie miało okazję powalczyć w elicie m.in. z Manchesterem City.

Ale to przecież nie koniec. W Lidze Europy zobaczymy drużyny z Węgier (Ferencvaros), Słowacji (Slovan), Kazachstanu (Astana), Bułgarii (Łudogorec), Azerbejdżanu (Karabach), Rumunii (Cluj) czy w końcu Luksemburga (Dudelange). 

I tylko Polsce, blisko 40-milionowemu państwu w sercu Europy puchary ponownie odjechały. Mimo kolejnych debat, gorących dyskusji na temat tego, co poszło źle, wyciąganiu wniosków i uczeniu się na błędach (czy aby na pewno?), ponownie się nie udało. Ponownie, bo to już trzeci kolejny sezon bez fazy grupowej, który sprawia, że ekstraklasa osuwa się coraz niżej w europejskiej hierarchii. To z kolei oznacza, że w przyszłym sezonie może być jeszcze trudniej, a każda runda, w której polski klub nie odpadnie będzie tratowana niczym jaskółka nowej nadziei. 

To już jednak opowieść na wczesne lato 2020 roku…




Grzegorz Garbacik 



Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024