Tottenham i Southampton nie zaskoczyli
Sobotni mecz na Tottenham Hotspur Stadium potwierdził to, co wiadomo było przed startem sezonu: Tottenham będzie liczył się w grze o najwyższe cele, Southampton powalczy o utrzymanie.
Conte może być zadowolony z postawy swoich podopiecznych. (fot. Reuters)
Faworyt starcia był oczywisty, faworyt nie zawiódł. Pierwsze minuty spotkania zaskoczyły, wszak to Święci otworzyli wynik. James Ward-Prowse błysnął techniką strzału i uderzeniem z powietrza umieścił piłkę w siatce. Był to jeden z nielicznych pozytywnych momentów tego popołudnia dla podopiecznych Ralpha Hasenhuettla. Dobry złego początek.
Koguty szybko odrobiły stratę, a potem zagrały koncert. Bramki zdobywali kolejno: Ryan Sessegnon, Eric Dier, Mohammed Salisu (samobój, do tego kuriozalny) oraz Dejan Kulusevski. Tak, tak, londyńczycy strzelili cztery gole, a autorem żadnego z nich nie był członek duetu Harry Kane – Heung-min Son. Anomalia.
Jan Bednarek rozegrał cały mecz, w kilku sytuacjach zachował się dobrze, ale całościowo zaliczył trudne popołudnie. To stanowiło zwiastun trudnego sezonu, w którym Southampton może walczyć o utrzymanie w Premier League. Święci fatalnie zakończyli poprzednie rozgrywki i tak samo rozpoczęli bieżące.
Tottenham na odwrót: świetnie kończył i świetnie zaczął. Jest najpoważniejszym kandydatem do zagrożenia hegemonii Manchesteru City i Liverpoolu. Kolejna kwalifikacja do Ligi Mistrzów stanowi cel minimum.
***
W pozostałych starciach angielskiej ekstraklasy, które rozpoczęły się o godzinie 16:00, Bournemouth pokonało Aston Villę (2:0), Leeds United wygrało z Wolverhampton (2:1), a Newcastle United okazało się lepsze od Nottingham Forest (2:0).
sar, PiłkaNożna.pl